Niezbyt często czytam rekomendacje umieszczone na okładce książki, a jeszcze rzadziej się z nimi zgadzam. Jednak w tym przypadku chętnie podpiszę się pod jedną z nich rękami i nogami. Krzysztof Piersa stwierdza na okładce „Gorath. Uderz pierwszy”: „Wystarczy, że dasz książce szansę, a już po pierwszych stronach przypomnisz sobie, za co tak naprawdę kochasz fantastykę”. I wiecie co? Zdecydowanie ma rację!
Gorathowi tym razem się nie poszczęściło, a może... wręcz odwrotnie? Ten ukrywający się przed prawem awanturnik wreszcie wpadł w ręce władzy. Lista przewinień Goratha jest dość imponująca, jednak zamiast natychmiastowego skazania, otrzymuje pewną propozycję. I to z kategorii tych nie do odrzucenia. Musi przeniknąć do szeregów płatnych zabójców i wydać ich władzy. W zamian zostaną mu odpuszczone wszystkie winy. Jeśli oczywiście wcześniej nie zginie. A to całkiem wątpliwe założenie.
„Taka hardość i odwaga mogą mi być potrzebne, ale uważaj, żeby nie przesadzać. (…) Wciąż jeszcze nie zdecydowałam, czy będziesz użytecznym narzędziem, czy skrwawionym strzępem w moich lochach”.
Już od pierwszych stron zostajemy wrzuceni w samo centrum intrygi, a dokładniej, obserwujemy jak Gorath otrzymuje nietypowe zadanie. Przez pierwsze parę stron, podobnie jak główny bohater, możemy czuć się lekko zagubieni. Podczas początkowych scen jesteśmy zarzucani pojęciami i faktami ze świata, o którym nie mamy bladego pojęcia, a rozmówcy odwołują się do historii bohatera, która sama w sobie mogłaby stanowić oddzielną powieść. I wiecie co? To jest niesamowicie dobre! W zasadzie już po pierwszych stronach zaczęłam szukać informacji, czy to aby na pewno debiut. Po pierwsze dlatego, że już na wstępie czujemy przedsmak niesamowicie ciekawie skonstruowanego świata oraz bohaterów. Nie mamy wrażenia, że ich losy (a przynajmniej ciekawe epizody) zaczęły się toczyć „przed chwilą”. Oni mają swoją przeszłość, a skomplikowana struktura geopolityczna jest efektem wielu intryg i wojen. Po drugie, wszystko jest naprawdę nieźle napisane! Brak tutaj większych i mniejszych głupotek ani błędów typowych dla twórczości kogoś, kto nie ma na swoim koncie żadnej innej publikacji.
Przechodząc do kreacji świata, warto zadać sobie pytanie: gdzie jest mapka? Tak wciągnęłam się w opowieść, że z przyjemnością śledziłabym trasę pokonywaną przez bohatera. To oczywiście nie jest wadą, ale spostrzeżeniem wynikającym z tego, że opowieść naprawdę przypadła mi do gustu. Świat opisany przez autora to typowe dark fantasy. Chociaż sam podział na rasy jest dość klasyczny (ludzi, elfów, krasnali, orki) to już ich rola w społeczności niekoniecznie. Autor częściowo odwołuje się do znanych wzorców, a częściowo je przełamuje. W efekcie otrzymujemy dynamiczny, barwny świat ze złożoną strukturą polityczną. Nie przypadkowo wspomniałam też o dark fantasy, bowiem mroku i brutalności jest w tej powieści naprawdę sporo. Opisywana rzeczywistość jest okrutna i pozbawiona złudzeń. Życie maluczkich nie odgrywa tu wielkiej roli, kluczowy jest pieniądz i władza, a łaska możnych na pstrym koniu jeździ. Co więcej, ich motywacja nie zawsze jest nam znana. Gorath chcąc nie chcąc powoli pnie się w przestępczej strukturze, ale zanim odkryje wszystkie karty, czeka go sporo nieprzyjemnych rozczarowań. Misja, którą otrzymał, jest nie tylko niebezpieczna, ale też nieetyczna.
„Było w tym elfie coś bardzo niepokojącego, Gorath wiedział, że w jego obecności lepiej zachowywać szczególną ostrożność. Bez wątpienia Nihilus należał do przywódców Cieni, skoro stał przy totemie Thenneth, kiedy Gorath otrzymał znak pająka. Kto wie, jaką daje mu to władzę”.
W swoich recenzjach co jakiś czas wspominam, że to, czy bohatera książki „da się lubić”, nie ma dla mnie większego znaczenia. Tu jest jednak ciekawiej. Kreacja Goratha jest bowiem „niewygodna”. Czytając o jego przygodach czasami się go lubi, a czasami nim gardzi. Chociaż kreowany jest na awanturnika, to jego zasady moralne są momentami naprawdę bohaterskie. Jednak co z tego, skoro zazwyczaj podejmuje się działań, którymi sam gardzi? Czy to, że nie ma wyjścia, stanowi dobre wytłumaczenie? Jego kreacja przypominała mi postać Viriona A. Ziemkiewicza. Obydwoje po przejściach, ze skłonnością do rozwiązywania problemów mieczem i sporą dawką sarkazmu. Jednak o ile Virion ma możliwość bycia bohaterem, to Gorath zazwyczaj tańczy, jak mu zagrają. Chociaż trzeba przyznać, że nie jest to dla niego łatwe i owocuje ciekawym konfliktem wewnętrznym. Nie mogę się doczekać drugiej części, w której bohater wyjdzie „spod buta” i rozkazów władców. Jestem bardzo ciekawa, jak wtedy rozwinie się jego osobowość.
Całkiem nieźle na tle głównego bohatera wypadają też postacie poboczne. Nie są może aż tak rozbudowane, ale mają swoją przeszłość, motywacje i marzenia. I jak to bywa w mrocznym fantasy, każdy musi się tu mieć na baczności. Co więcej, zazwyczaj ma też co nieco na sumieniu. Trochę brakowało mi bohaterów mniej zamieszanych w mroczne interesy. Gorath obracał się w towarzystwie przestępców, ale większość postaci pobocznych również ma z nimi kontakt. Porzućcie więc nadzieję, jeśli liczycie na opowieść o paladynach i królewnach. I ta moralna zgnilizna jest też, w pewnym sensie, cechą przedstawionego świata. Chociaż nie dominuje opowieści, główny akcent położono na akcję, to dodatkowo podkreśla brutalność opisywanej rzeczywistości.
„Jeśli istniał jakiś rodzaj ludzi, których naprawdę nie znosił, to były to takie typki jak Fess. Usłużne wobec możnych, aroganckie wobec słabszych i przede wszystkim wiecznie zadowolone z siebie”.
Warto jeszcze zaznaczyć, że powieść nie jest przegadana. Jak na 290 stron, dzieje się w niej naprawdę sporo. Mam nadzieję, że nie przeraziłam Was wzmianką o kolejnej części. Tom pierwszy zawiera w sobie tyle przygód, że nie sposób narzekać na nudę. Pomimo tego, że zakończenie nie zamyka definitywnie wszystkich wątków, to nie zostawia nas też w połowie akcji. Chociaż intryga jedynie się zagęszcza, a większość kart mamy już na stole, to finał daje wrażenie zakończenia pewnego etapu opowieści. W kreacji fabuły podobało mi się również to, że zawsze było „coś jeszcze”. Inna perspektywa, ukryta motywacja, czy zwrot akcji. Dzięki temu nie było momentów, w których opowieść stawałaby się nudna lub przestała zaskakiwać.
„Gorath. Uderz pierwszy” to naprawdę dobra fantastyka godna dużych wydawców. Ciekawy świat, interesujący bohaterowie, niejednoznaczna moralnie intryga, w której nikt nie może nikomu ufać – wszystko to sprawi, że nie będziecie mogli oderwać się od powieści, a po jej przeczytaniu, tak samo, jak ja zaczniecie czekać na ciąg dalszy.
(Wydanie: I, Wydawnictwo Alegoria, Warszawa, 2022) "Gorath: Uderz pierwszy" - Gorath, ukrywający się przed prawem zabijaka i awanturnik, wpada w ręce władz i dostaje propozycję nie do odrzucenia. Ma...
(Wydanie: I, Wydawnictwo Alegoria, Warszawa, 2022) "Gorath: Uderz pierwszy" - Gorath, ukrywający się przed prawem zabijaka i awanturnik, wpada w ręce władz i dostaje propozycję nie do odrzucenia. Ma...
Recenzja w ramach BT z Gorath "Widział każdy ich ruch i gest, każdy grymas twarzy: strach w oczach włócznika, ponurą determinację najstarszego z orków, strzelające na boki, jakby szukające drogi uci...
Hej Czy podgatunek fantasy o nieustraszonym wojowniku ma jakąś nazwę? Ja takowej nie znam, ale jeśli jej nie ma, uważam, że powinna powstać, skoro nawet romantasy zyskało nazwę... Dziś przychodzę z r...
@chomiczek71
Pozostałe recenzje @dominika.nawidelcu
Zbyt białe święta
Święta kojarzą się nam ze śniegiem. W końcu nie bez powodu mówi się „białe święta”. Jednak z opadami śniegu bywa różnie. Czasem musi wystarczyć ten… z powieści. Jeśli ma...
Stało się! Zwariowaliśmy i wylądowaliśmy w wariatkowie! I to nie byle jakim, bo w Arkham. Jednym słowem – mamy przerąbane! A może to wszystko spisek? Może ktoś nas wrabi...