"Nikt nie jest w stanie przeniknąć umysłu mordercy, bo nikt nie podejrzewa drugiego człowieka o zdolność do popełnienia tak strasznych czynów."
Autorką książki "Śmierć w klasztorze" jest Adrianna Ewa Stawska. Jest ona dziennikarką, pisarką a także tłumaczką literatury. W wolnych chwilach pisze makabreski. W roku 2006 i 2010 wydano stworzone przez nią książki kucharskie. Napisała trzy kryminały, które ją rozsławiły: "Karmiąc zło", "Mogliby w końcu kogoś zabić" (współautorka), a także "Śmierć w klasztorze".
Gdy po raz pierwszy usłyszałam o tej książce, zapragnęłam ją przeczytać. Dzięki serwisowi nakanapie.pl, miałam taką możliwość.
Jak już wcześniej wspomniałam "Śmierć w klasztorze" jest polskim kryminałem.
Krótki urlop podinspektor Ewy Lipnickiej w pensjonacie (czyli tytułowym klasztorze) niespodziewanie zamienia się w intensywne śledztwo. Zamiast uporządkować swoje życie i zająć się własnymi sprawami, kobieta musi wgłębić się w niezwykły świat ludzkich zależności i namiętności, z powodu niespodziewanej śmierci dyrektora hotelu. W ciągu śledztwa wychodzą na jaw nowe fakty, które trochę wymykają się spod kontroli.
"Brak należytej kontroli rodzi bezkarność."
To moje pierwsze spotkanie z Adrianną Ewą Stawską, które na pewno nie było ostatnim.
Co prawda nie porównałabym jej dzieła do twórczości Agathy Christie, ale i tak wypada na jej tle bardzo dobrze.
Książka zawiera bardzo dużo dialogów.
Podobają mi się jej bohaterowie; są bardzo jasno przedstawieni.
Podinspektor Ewa Lipnicka jest inteligentną kobietą, która szanuje swoich podwładnych i ceni sobie swoją pracę. Miło się czytało wyżej wymienione dialogi, bo gdy coś mówiła, to naprawdę mądrze.
Krystian "Bury" Adamczyk - młody genialny informatyk, który nie przepada za swoim imieniem. Lubi podinspektor Ewę Lipnicką, chociaż wyczuwa, że traktuje go bardziej jak młodszego brata, niż podwładnego. Mój ulubiony bohater w powieści.
Komisarz Dariusz Banasik - najmniej lubiana przeze mnie postać. Momentami denerwował mnie swoim zachowaniem. Oschły, trochę wścibski.
Oprócz nich, w książce pojawia się dużo więcej osób: Grzegorek, Marciniak, Sobieraj, Nalewajko, Kaśka, Anka, Marek, Martyna, Olejnik, Mineyko i wiele innych.
Opisy otoczenia naprawdę intrygowały. Tytułowy klasztor jest piękny. To na pewno duży plus dla autorki. Opisy były rzadkie, ale bardzo dokładne. Sama chętnie bym tam pojechała. :-)
"Mówię, że to niesamowite miejsce. Jesteśmy tu jak na szczycie góry albo na bezludnej wyspie, a wokół bezmiar przestrzeni, niczym ocean. (...) Stąd wszystko wydaje się mieć całkiem inne znaczenie, właściwie to nie ma żadnego znaczenia. Jesteśmy tylko okruchami myślącej materii, które biorą udział w Wielkim Eksperymencie. Nikt się nami nie przejmuje, ale my to ignorujemy skutecznie."
Jeżeli czytelnik jest uważny i czujny, to trafi na kilka naprawdę świetnych fragmentów, które mają jakiś ukryty sens. Dzięki temu powieść zyskuje na wartości.
Minusem tej książki były zbyt dokładne opisy pomieszczeń, tym bardziej, że nie było to ważne. Po prostu męczyły. Aż miałam ochotę omijać te fragmenty. Nie pojawiały się często, ale kiedy już przyszło mi je czytać, to strasznie się przy tym męczyłam.
"Śmierć w klasztorze" można nazwać klasycznym kryminałem. Dziwne zachowanie ludzi, niewyjaśniona zbrodnia, podejrzani, wszystkie tropy prowadzące do jednej osoby i na koniec wyjaśnienie sprawy. Zakończenie powinno być zaskoczeniem, ale niestety nie dla mnie. Cały czas obstawiałam jedną osobę i w gruncie rzeczy miałam rację. Szkoda, bo zawsze lepiej jest być zaskoczonym na koniec, wtedy ma się lepsze mniemanie o książce.