Lubię kolory – to stwierdzenie może wydawać się dość nietypowe, ładniej mówiąc ekscentryczne. Jednak od dziecka miałam zamiłowanie do kolorów. Zaczynając od zwykłego przyglądania się im, przechodząc przez farby, kredki i kończąc na zamiłowaniu do motywu kolorów. Pamiętam, że to właśnie pierwsze strony "Złodziejki książek" ujęły mnie. W tamtej powieści Śmierć również lubiła kolory. To wystarczyło, by w tamtym czasie rozpocząć niezapomnianą przygodę. Lecz pewnie zastanawiacie się, po co ja w ogóle Wam to wszystko mówię, jaki to ma sens w recenzji. Otóż ma... Ponieważ dzisiaj chcę Wam zaprezentować swoją opinię na temat gry paragrafowej "Kolor z innego wszechświata". Wielbiciel kolorów nie mógł się oprzeć takiemu tytułowi.
Najpierw zacznę od dość tradycyjnej części przy tego typu recenzjach, czyli od mojego zachwytu nad samą formą gier paragrafowych. Gry zawsze mnie fascynowały, ale nigdy nie miałam cierpliwości, by w nie grać na dłuższą metę. Z książkami, jak doskonale wiecie, było całkowicie inaczej. I gry paragrafowe połączyły to, co mnie fascynuje z tym, co jest moją piękną rzeczywistością. Tym bardziej że książki z cyklu "Choose Cthulhu" są oparte na twórczości Lovecrafta, co dla fanów jest na pewno ciekawostką i również czymś nowym do odkrycia. Sama nigdy nie czytałam żadnego dzieła tego osławionego pisarza, lecz czym lepiej poznaję wspomniany cykl, tym dzień, gdy wreszcie poznam pierwowzór, zbliża się.
Pod względem stylu tym razem byłam zachwycona, co mnie pozytywnie zaskoczyło, gdyż moje ostatnie spotkanie z Edwardem Rikerem było niezbyt dobre. Tym razem miałam poczucie, że historia prowadzi czytelnika przez unikatowy klimat – bardzo mroczny klimat. Między innymi właśnie ta atmosfera całości sprawiała, że chciałam czytać dalej i dowiedzieć się, do czego tym razem doprowadzi mnie ścieżka fabularna. Choć przyznam, że język, którym posługuje się autor, był dla mnie dość skomplikowany, wymagał ode mnie dość dużych pokładów skupienia. Dawał od siebie wiele, ale też wiele ode mnie wymagał, co jak najbardziej mi odpowiada.
Fabuła "Koloru z innego wszchświata" była niesamowicie fascynująca i intrygująca. Dawno nie wciągnęłam się tak w jakąś historię. Tym bardziej że wyjątkowo interesującym pomysłem okazała się koncepcja zbierania punktów. Nie udało mi się tego wykorzystać, ale na pewno odmieniło coś już dobrze znanego. Zachowało stare pozytywy, a dodało nowe. Jedynym minusem i tutaj niestety olbrzymim była długość ścieżek fabularnych. Trzy razy przechodziłam grę i razem nie zajęło mi to nawet pół godziny. To jak bardzo one były krótkie? A sprawdziłam, czy przypadkiem to mi się coś nie pomyliło.
W przypadku całości nie można też zapomnieć o wydaniu tej książki i ogólnie całego cyklu. Jest ono dla mnie zachwycające. Wydaje się, że to bardzo stare książki, ale zarazem hipnotyzujące. Już z samych okładek czuć ten mroczny i wabiący klimat. Pod względem środka książki to tutaj też zadbano o szczegółowość, estetykę i logiczny układ. Między paragrafami znajdują się przepiękne ilustracje, które doskonale uchwytują wspomnianą atmosferę.
Czytanie tej serii to dla mnie ciekawe i dość odmienne doświadczenie. Dzięki temu mogę poznać coś nowego i czytelniczo się rozwinąć. Cały czas też kusi, by wreszcie sięgnąć po twórczość Lovecrafta, a jestem pewna, że niedługo to zrobię. Przy okazji to fantastyczna zabawa.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl