Sierpień 1963, Wrocław
Wielkie miasto nieznikające z nagłówków gazet w Polsce, jak i całej Europie. Mimo skrupulatnych działań komunistycznych władz, pojawia się coraz więcej niepokojących informacji o dramatycznej sytuacji w stolicy Dolnego Śląska. Powód? Zwiększająca się liczba zachorowań na ospę prawdziwą. Miasto otoczone kordonem sanitarnym, obowiązkowe szczepienia, plakaty z hasłami “Witamy się i żegnamy bez podawania rąk”, przymusowe kierowanie do izolatoriów i próby ucieczki z miasta.
Myślicie, że to koszmar? Robert Szmidt pokaże wam, że to jedynie początek prawdziwego piekła. Seria Szczury Wrocławia zamieni Wam jedną z ostatnich epidemii czarnej ospy w Europie, w brutalną i krwawą apokalipsę zombi osadzoną w realiach głębokiego PRL-u!
O ile po wcześniejsze książki z serii, czytelnik mógł sięgnąć bez potrzeby sprawdzania kolejności ich wydania, tak tu, nie jest to już możliwe. Czwarty tom Szczurów Wrocławia “Dzielnica” jest kontynuacją wydarzeń, które rozgrywały się w poprzednich częściach. Tym samym, nie będziemy obserwować, jak kolejni bohaterowie wsiadają do powoli “ruszającej karuzeli” pod szyldem apokalipsa zombi. Już od pierwszych stron jesteśmy wrzuceni w nierówną walkę ludzi o przetrwanie, gdy dookoła czają się krwiożerczy “nieumarli”, próbujący za wszelką cenę dostać się do każdej żywej istoty. Autor zdecydował się pociągnąć dalej losy “szczęśliwców”, którym udało się zrozumieć w porę nowe zasady rządzące światem w czasie apokalipsy, dzięki czemu przetrwali pierwsze tygodnie nowej rzeczywistości. Towarzyszymy samozwańczemu generałowi Biedrzyckiemu, podporucznikowi Niznerowi, kapitanowi Okrutnemu i byłemu zomowcowi, Mawecie w próbach utworzenia bezpiecznego przyczółku, wolnego od hord zombi oblegających każdą dzielnicę miasta. Pomocą służy doktor Arendzikowski, nieustając w badaniach nad nieumarłymi, przeczącymi wszystkim dotychczas poznanym prawą nauki. Ich zmagania są przeplatane losami znanego z pierwszego tomu, Mikołaja Konofola, który znalazł schronienie wśród zorganizowanej grupy ocalałych, którzy mimo braku broni palnej czy przeszkolenia, znaleźli proste sposoby radzenia sobie z nowymi “sąsiadami”. Niestety Konofol, kierowany swoimi ciągotami do alkoholu, sprowadza na mieszkańców tragedię, która ostatecznie zmusza go do znalezienia sobie nowego azylu. Oczywiście, w książce nie brakuje bohaterów, którzy zmuszeni przez los, decydują się zaryzykować bliskie spotkanie z zombi, mając nadzieje, że znajdą pomoc, jedzenie czy nowe schronienie i przetrwają kolejny dzień. Na ich nieszczęście, autor nie oszczędza swoich postaci i co chwila dostarcza czytelnikom serię niefortunnych wypadków, owocujących zasileniem szeregu żywych trupów. Robert Szmidt nie szczędzi przy tym działających na wyobraźnie, mięsistych opisów. Rozczłonkowane, pełzające ciała, organy czy bliżej niezidentyfikowane tkanki są nieodłączną częścią tej serii.
Jak w większości historii apokaliptycznych, tak i w tej znalazło się miejsce dla fanatyków, którzy w rozprzestrzeniającej się zagładzie upatrują ziszczenia się religijnych proroctw. Przerażeni ocaleli, myśląc że znaleźli wreszcie drogę do azylu, w którym zaznają spokoju i bezpieczeństwa, trafiają w sidła szaleńca, który w imię swojego boga, dokonuje za niego śmiertelnego dzieła.
W tym wszystkim, na uciśnionych mieszkańców Wrocławia, jak grom spada kolejne zagrożenie, tym razem nie ze strony ożywieńców, a innych ocalałych. Nadające w kółko komunikaty radiowe, utworzonej pod przewodnictwem generała Biedrzyckiego Gwardii Obywatelskiej, ściągają do Wrocławia starego wroga, któremu ciągle uszczuplana resztka ocalałych oddziałów wojsk, milicji i zwykłych obywateli może nie dać rady.
Pozycja godna polecenia wszystkim miłośnikom apokalipsy zombi. Autor w niebanalny sposób podszedł do przedstawienia, niejako oklepanego tematu zombi, jaki znamy z popkultury. Z jednej strony umiejscowienie fabuły w PRL-owskim Wrocławiu nadaje historii unikalnego klimatu, który dodatkowo jest poddawany uwiarygodnieniu przez odwoływanie się autora do realnego wyglądu i topografii miasta lat 60-tych. Z drugiej strony zombi, które są zdolne do regeneracji, infekowania przez samo dotknięcie zakażonego i ożywające ciała, które były martwe jeszcze przed nadejściem apokalipsy, sprawiają, że bohaterowie z góry są na straconej pozycji. Mimo to walczą z przeciwnościami, co wywołuje u czytelnika ciekawość, czy uda im się utworzyć w pełni bezpieczne miejsce do życia lub znaleźć remedium na nieznane jeszcze dotąd człowiekowi patogeny mogące przenosić się w zastraszającym tempie przez najmniejsze dotknięcie, czy przetrwanie temperatur krematoryjnych. Makabryczne sceny i niekiedy przytłaczająca atmosfera jest w umiejętny sposób rozładowywana przez humorystyczne ukazywanie przywarów polskiego społeczeństwa socjalistycznego.
Niestety seria nie sprawdzi się dla tych, którzy lubią przywiązywać się do bohaterów o których czytają. Autor chcąc oddać realizm apokalipsy, nie ma oporów przed uśmiercaniem bohaterów, których dopiero co poznaliśmy, jak i tych z którymi przeżyliśmy niejedną ucieczkę przed przemianą w “nieumarłego”.
Autor na spotkaniu promującym premierę tomu “Dzielnica”, przyznał, że ma zamiar napisać jeszcze dwa tomy z serii Szczury Wrocławia. W oczekiwaniu na kolejne odsłony z uniwersum, zachęcam miłośników horroru, PRL-u czy Wrocławia do zapoznanie się z czwartym tomem.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.