Dzięki portalowi nakanapie.pl wpadła w moje ręce książka o tematyce post-apokaliptycznej autorstwa Andrieja Diakowa pt. „Do światła”. Jest to tom pierwszy trylogii napisanej pod egidą projektu „Uniwersum Metro 2033” (zainicjowanego przez Dmitry’a Glukhovsky’ego – autora książek „Metro 2033” i „Metro 2034”).
Andriej Giennadijewicz Diakow urodził się w 1978 roku w Leningradzie (czyli obecnym Sankt Petersburgu), z wykształcenia jest ekonomistą. Brał czynny udział w projekcie internetowym dotyczącym „Metra 2033” – brał udział w dyskusjach, opublikował na stronie internetowej projektu kilka opowiadań. Opowiadania te zostały docenione przez czytelników, stając się motywacją do napisania książki „Do światła” uznanej potem za jeden z najlepszych utworów umieszczonych na stronie internetowej. Sukces ten dopełnił się po pewnym czasie, kiedy to debiutujący tekst Diakowa ukazał się drukiem w roku 2010, a następnie otrzymał nagrodę za najlepszą książkę Uniwersum Metro 2033 za rok 2010.
Sam tomik wydany jest ładnie – ma naprawdę ładną grafikę na okładce, zdobią ją też złocone, tłoczone litery. Tył zdobi mapa moskiewskiego metra. Wewnętrzna strona okładki jest kolorowa i przedstawia wyjście z tunelu – całość zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Czcionka jest duża i czytelna, marginesy są dość szerokie – przez co przez 326 stron lektury nawet przez chwilę nie poczułam się zmęczona. Znalazłam jeden błąd ortograficzny, poza tym korekta spisała się znakomicie. Dodatkowo do tomiku dołączona została wkładka z fragmentem napisanym przez Dmitry’a Glukhovsky’ego pt. „Ewangelia według Artema”. Jak można przeczytać na stronie wydawcy, jest to alternatywna wersja ostatniego rozdziału bestsellerowej książki „Metro 2033”. Smaczek. Lubię smaczki.
Czytanie rozpoczęłam z dość niewielkimi oczekiwaniami, ale już w pierwszym rozdziale czekała mnie miła niespodzianka. Być może to dziwne (a na pewno przypadkowe i w dodatku subiektywne), ale kiedy zaczęłam czytać pierwszy dłuższy opis, pomyślałam: „Taki tam standard, wprowadzenie. Fajnie by było, gdyby był jakiś zwrot akcji, żeby się stało tak i tak…”. Jakie było moje zdziwienie, gdy stało się dokładnie to, co sobie wymyśliłam! A potem było już tylko lepiej!
Ogólnie książka opowiada o losach dwóch osób: stalkera Tarana i młodego Gleba, którzy spotykają się pewnego dnia na stacji metra. Splot wydarzeń pcha ich wraz z grupą bohaterów pobocznych na wyprawę, która jest śmiertelnie niebezpieczna, ale dzięki niej może uda się znaleźć ocalenie dla ludzkości. Dobre dialogi, wartka akcja i jej nagłe zwroty – fabuła „Do światła” wciąga na długie godziny.
Przyznam, że bardzo lubię klimaty „post-apo”. Z tego też tytułu dużo wymagam od książek o tej tematyce. Byłam bardzo ciekawa, czy „Do światła” Andrieja Diakowa będzie książką dobrą. Po przeczytaniu z całą pewnością mogę stwierdzić – jest! Jeżeli lubisz książki, gdzie rzeczywistość, którą znamy, miesza się z mroczną wizją przyszłości rasy ludzkiej, w której mutanty oraz radiacja są groźne i mordercze – to jest książka, którą z całą pewnością mogę polecić. Mnie wciągnęła do uniwersum Metro 2033. I zamierzam tam wrócić wraz z drugim tomem serii.