"Jedni segregują swe wspomnienia za pomocą piosenek, które słyszeli w danym miejscu, inni wracają do przeszłości pod wpływem zapachów, a jeszcze inni cofają się w czasie dzięki smakom".
Chyba polubię gotowanie, a czas spędzony w kuchni na eksperymentowaniu różnorakich potraw, nie będzie dla mnie czasem straconym. A wszystko to przez książki, które co jakiś czas oswajają mnie z myślą, że gotowanie może być inspirujące. Najpierw cykl o Prowincji autorstwa Katarzyny Enerlich, a następnie książka Katarzyny Archimowicz pt. "Miłość w Burzanach". Od dzisiaj do tak szanownego grona dołącza również dzieło Anny Włodarczyk – kobiety, której książka po prostu smakuje.
Anna Włodarczyk urodziła się w 1984 r. w Łodzi, dorastała zaś na Mazowszu. Z wykształcenia jest prawniczką. W 2007 r. założyła bloga "Strawberries from Poland", na którym znajdują ujście jej trzy pasje: pisanie, gotowanie i fotografowanie. W magazynach i na portalach internetowych można znaleźć również jej artykuły. Anna mieszka obecnie w Gdańsku, kolekcjonuje stare książki kucharskie.
"Zapach truskawek. Rodzinne opowieści" to książka będąca jednocześnie zbiorem osobistych wspomnień z życia autorki, jak również zbiorem inspirujących przepisów. Publikacja podzielona została na cztery, główne działy, odpowiadające porom roku. Każdy z działów zawiera luźne myśli autorki okraszone przepisami. To nietuzinkowe połączenie książki kucharskiej i opowieści o przeszłości.
Nie wiem nawet, jak wyrazić swój zachwyt nad książką Anny Włodarczyk. Od pierwszych stron bowiem zostałam niemalże porwana między dwie płaszczyzny, jakie miesza między sobą autorka, niczym składniki do pysznej potrawy. Między wspomnieniami z przeszłości, które jako prawie rówieśniczka Anny Włodarczyk doskonale rozumiałam, a opowieściami o kuchni, równie fascynującymi, co inspirującymi. To, co ważne i co lubię w tego typu książkach to możliwość jej otworzenia na dowolnie wybranym rozdziale i czytanie wyrywkowe. Nie trzeba bowiem w tym przypadku zachowywać ciągłości chronologicznej. Otwarta na jakiejkolwiek stronie, wciągnie Was swoim specyficznym klimatem.
Anna Włodarczyk przedstawia czytelnikom swoje wspomnienia z dzieciństwa, w których pełno odniesień do rodziny, więzów z mamą i babcią, czy trudnych relacji z ojcem. Każda historia to przepełniona emocjami opowieść, która wzbudzała we mnie własne wspomnienia, refleksje i wiele uczuć. Autorka niesamowicie plastycznym i jednocześnie przypominającym gawędę stylem, opowiada o wielu rzeczach. Również o własnym dorastaniu i problemach, jakie pojawiają się w życiu każdego człowieka. Ta płaszczyzna z pewnością przypadnie do gustu dzisiejszemu pokoleniu trzydziestolatków, gdyż każdy z nas, urodzonych w latach 80' ubiegłego wieku znajdzie tu kawałek własnej historii. To bezcenna wartość.
"Zapach truskawek. Rodzinne opowieści" to jednak przede wszystkim kuszący smakiem zbiór opowieści o kuchni. Anna Włodarczyk i jej kuchnia, to jak ja i moje książki – nierozerwalna całość, której nie da się rozdzielić. To widać i czuć na każdej stronie książki, w każdym zdaniu i słowie. Wspomnienia autorki okraszone są różnorodnymi smakami, i to właśnie smak wiedzie główny prym w książce. Kuchnia, to tło i zarazem pierwszoplanowy bohater jej opowieści, bowiem wraz z autorką smakujemy ciasto drożdżowe, jemy tartę brukselkową, czy zachwycamy się smakiem rogalików drożdżowych babci Marysi. W jej stylu widoczna jest celebracja chwil, cieszenie się smakiem, panującym nastrojem. I taki właśnie klimat widoczny jest w całej książce. Trafionym zabiegiem, który dla niejednego czytelnika będzie z pewnością stanowił inspirację w kuchni, jest załączenie na końcu każdego z rozdziałów - ciekawych przepisów. Głód, jaki wywołują receptury Anny Włodarczyk, da się zaspokoić wyłącznie poprzez wypróbowanie tych przepisów.
W rozmyślaniach Anny Włodarczyk znajdą również coś dla siebie miłośnicy książek, bowiem rozdział zatytułowany "Narodziny mola książkowego" czytałam z zapartym tchem. Również zmagania autorki z uporządkowaniem przestrzeni wokół siebie, w tym poprzez pozbycie się książek, napawały mnie zdumieniem i niedowierzaniem. Warto także wspomnieć, że kolekcjonowanie starych książek kucharskich zaowocowało zamieszczeniem w dziele Anny Włodarczyk odniesień do staropolskich dzieł Lucyny Ćwierczakiewicz, czy Marii Disslowej. To niewątpliwie gratka dla miłośników kuchni i starych, zapomnianych przepisów. Teraz także wiem, że istnieje taki termin jak "Vintage cooking". W publikacji zawarto również zdjęcia autorki i jej rodziny, co nie do końca zaspokoiło moją ciekawość, gdyż liczyłam na większą liczbę takich fotografii.
"Zapach truskawek. Rodzinne opowieści" to jak wskazują słowa kluczowe w tytule, książka pełna zapachu, smaku i rodzinnych opowieści. Chciałabym umieć opisywać w taki sposób swoje uczucia, wspomnienia i doznania smakowe, jak robi to Anna Włodarczyk. Autorka zyskała dzięki swojej książce nową fankę. Mam nadzieję, że i Wy się skusicie?