„Smak brzoskwini” to nowość na rynku, a zarazem intrygujący, ponadczasowy debiut Joanny Mroczkowskiej. Wielu z nas zastanawia się, jaka może być nasza przyszłość, jak bardzo zmieni się świat, czego doświadczymy. Zdajemy sobie sprawę z tego, że klimat wydaje się być nieprzewidywalny, coraz więcej różnych anomalii bez znaczenia jest tutaj pora roku. Czy człowiek może tak mocno zniszczyć świat, że stanie się dla niego niczym pasożyt? Czy ziemia stanie się miejscem nieprzystosowanym do życia dla nas, istot ludzkich? Autorka umożliwiła nam spojrzenie w przyszłość nim będzie zbyt późno na to, aby ją zmienić.
Główną bohaterką książki autorstwa Joanny Mroczkowskej pod tytułem „Smak brzoskwini” Zofia Bystrzycka, kobieta żyje w roku 2135 w mieście, które nazywa się Vars. Dawnej można było określać miasto mianem Warszawy, bohaterka została dziennikarką, posiadała tak zwaną Vigę, czyli zintegrowaną z mieszkaniem asystentkę domową, która pomagała jej w różnych czynnościach. W tych czasach SI Ne była niczym nadzwyczajnym, jedne były bardziej dopracowane inne gorsze. W tamtejszych czasach maski filtracyjne nie były niczym szczególnym zwłaszcza, że często spadały kwaśne deszcze, były także huragany, przez które należało się udać do schronu. Życie Zosi nie należało do łatwych, jednak pewnego dnia wszystko się zmienia, telefon od ojca, który się nią nie interesował, traci świadomość i budzi się w dziwnym inkubatorze. Doznaje szoku, kiedy okazuje się, że znajdowała się w kapsule hibernacyjnej i przespała w niej pięćset lat. Coś jednak poszło nie tak, a opuszczony ośrodek, w którym się znajdowała miał ulec destrukcji. Kobieta była zmuszona do założenia tak zwanego GOT-a, czyli Generatora Osłony Termotlenowej, wyjście bez niego na zewnątrz było niebezpieczne, groziło niemalże natychmiastową śmiercią. Co się stało ze światem? Kto odpowiada za tym, co spotkało Zofię? Najgorsze jest to, że w pośpiechu zgubiła coś ważnego i pozostało jej jedynie dwa tygodnie życia, kiedy jej GOT zwyczajnie się rozładuje. Bez przyjaciół, znajomości miejsca, klimatu, zupełnie sama, czy jest skazana na zagładę? Czy po tak długiej hibernacji w obcym środowisku czeka ją śmierć? Co z tym wszystkim ma jej ojciec? Czy Zosi uda się przetrwać?
„Smak brzoskwini” zaintrygował mnie sobą już od pierwszych stron, fabuła opisana sprawiła, że wiedziałam, że musiałam sięgnąć po nią. Byłam gotowa na skok w przyszłość, a potem na kolejny, im bardziej zagłębiałam się w lekturę tym bardziej chciałam się dowiedzieć, czy Zofii uda się przetrwać w świecie, w którym przyszło jej się obudzić. Fascynowała mnie wykreowana rzeczywistość, wizja przyszłości i strach przed tym, co nieznane. Nowa rzeczywistość, w której znalazła się Zosia, była dla niej czymś zupełnie obcym, tak samo jak dla nas. Wspólnie z bohaterką uczyliśmy się nowego świata i każdego kroku. Pojawiają się nowi, bardzo dobrze zbudowani bohaterowie, którzy będą starali się zająć i wpłynąć na Zosię, komu tak na prawdę może zaufać?„Smak brzoskwini” to niesamowita książka, która ukazuje jak ważna jest walka człowieka z globalnym ociepleniem, jak nawet małe i pozornie nieznaczące gesty mogą wiele zmienić, póki jest na to czas. Wchodzie w świat modyfikacji genetycznych, gdzie nawet drzewa są reliktem z przeszłości, a w oceanach nie ma życia. Czy chcielibyśmy stać się tego częścią, a jeśli nie my to przyszłe pokolenia? Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie, wymaga od czytelnika nieco zaangażowania i zastanowienia, co było powiewem świeżości w porównaniu z książkami, które ostatnio czytałam. To naprawdę fenomenalna książka i znakomity debiut!