"Smak brzoskwini" autorstwa Joanny Mroczkowskiej, to pierwszorzędna książka science fiction, której wartka akcja umiejscowiona została w postapokaliptycznej rzeczywistości XXII i XXVII wieku. Napisana z polotem, mnóstwem świeżych pomysłów, a jednocześnie bardzo przystępna dla zwykłego zjadacza chleba. Aż trudno uwierzyć, że to debiut! Cała historia jest niezwykle spójna i pozbawiona patetycznego, uzurpującego sobie prawa do bycia nowatorskim, a w rezultacie trudnym do przyswojenia słownictwa. Zdarza się, że początkujący pisarze często próbują tym zabłysnąć, a ostatecznie zniechęcają swoich czytelników. W tej powieści nic nie jest na wyrost - idealnie wyważona akcja do ilości informacji, oraz subtelny wątek miłosny.
Nasza Warszawa z XXI wieku to w "Smaku brzoskwini", w wieku XXII, miasto o nazwie Varsa, pozbawione jakiejkolwiek roślinności. Przez ocieplenie klimatu i szybko następujące zmiany klimatyczne, okrutnie zanieczyszczony Bałtyk wdarł się w głąb lądu, tak, że Varsa leży już nad jego brzegiem. Mieszka tutaj Zosia, młoda dziennikarka ledwo wiążąca koniec z końcem, pracująca ponad miarę, aby zdobyć wymarzony awans, również społeczny. Wraz z nią przemierzamy duszne ulice metropolii, doznając wszystkich okropności przyszłego świata - konieczności noszenia masek, zagrożeń niesionych przez liczne anomalie pogodowe, a nawet ścisku w komunikacji miejskiej.
Odsłuchując codzienne wiadomości o kolejnych nowinkach technologicznych i rocznicy upamiętnienia Dnia Gniewu Ziemi, dziewczyna trafia na tajemnicze i groźne nagranie w internecie. Osobliwym zrządzeniem losu nie jest jej dane obejrzeć go do końca, bo jej wiekowy modem się psuje. Zosia jedzie z nim do serwisu Naprawiamy i Sprawdzamy, gdzie poznaje przystojnego Igora. Nie wiadomo jak potoczyłaby się ich historia, bo dziewczyna niedługo potem zostaje porwana i… budzi się pięćset lat później w kabinie hibernacyjnej w opuszczonej bazie. Świat, który ją otacza jest jednocześnie zachwycający i przerażający. Kto i dlaczego ją zahibernował i pozbawił znanego ją życia, znajomych, przyszłości? Komu, bądź czemu może zaufać teraz, po przebudzeniu po tak długim czasie? Zośka na nowo poznaje zasady rządzące światem i desperacko próbuje w nim przetrwać, niedostosowana nawet genetycznie do samodzielnego oddychania. Nie ma na to poznawanie zbyt wiele czasu, bo bateria jej prywatnej aparatury filtrującej powietrze (GOT) ma określony czas działania na cyklu baterii, do której kobieta nie posiada ładowarki… Co odkryje Zosia i czy uda jej się przetrwać w tej nowej rzeczywistości?
“Smak brzoskwini” to kolejna w moim dorobku czytelniczym książka, traktująca o zmianach klimatycznych i nieuchronnej katastrofie, która w przyszłości zdziesiątkuje ludzi. Powieść jest napisana w bardzo ciekawy sposób, uwzględniający nie jedynie same wydarzenia, ale także niezwykle precyzyjnie przedstawia świat za kilka setek lat. Autorka opisała w obrazowy sposób wiele nowinek technologicznych, logicznie wytłumaczyła ich działanie. Często są to takie rozwiązania, które naprawdę miałyby szansę zaistnieć i funkcjonować za jakiś czas - choćby komputer personalny, przypominający wewnątrzuszny aparat słuchowy, następca współczesnego nam smartphona, czy genialne personalne nanboty i nanoświetliki. Wiele jest pytań o przyszłe losy ludzkości i o możliwe niebezpieczeństwa jakie przyniesie ze sobą sztuczna inteligencja. Książka Joanny Mroczkowskiej to ciekawe spojrzenie na to, co może czekać ród Adama w przyszłości, jeśli nie zmienimy kierunku naszych aktualnych działań.