Nie chciałbyś wybrać się do holenderskiego miasteczka, położonego w zachodniej części tego kraju? Zaznać magicznego klimatu Delft? Jeśli tak nie musisz nawet szukać transportu. Książka Aubrey'a Flegg'a w jednej chwili przeniesie Cię w to wyjątkowe miejsce.
Louise Eaden to szesnastoletnia dziedziczka cenionej fabryki porcelany. Dziewczyna, mimo że nie wyróżnia się szczególną urodą, stanowi punkt zainteresowania wielu młodych mężczyzn. Każdy z nich liczy na wzbogacenie się, dzięki małżeństwu z bogatą nastolatką. Najśmielsze plany ma Reynier DeVries, zamiarem tego przebiegłego młodzieńca jest złączenie swojego przedsiębiorstwa z przedsiębiorstwem ojca Louise. Aby osiągnąć upragniony cel chłopak nie cofnie się przed niczym. Rozsiewanie plotek, kłamstwa, wzbudzanie wyrzutów sumienia czy nawet przemoc to środki, jakich Reynier nie zawaha się użyć.
W międzyczasie główna bohaterka zaczyna odwiedzać pracownie Jacoba Haitinka. Mistrz malarstwa, który został zatrudniony do stworzenia portretu spadkobierczyni, od razu dostrzega w Louise coś wyjątkowego. W związku z tym decyduje się na namalowanie obrazu w zupełnie odmiennym niż dotychczas stylu. Pomaga mu w tym czeladnik – Pieter. Chłopak, choć bardzo uzdolniony artystycznie, ze względu na swoją krępą posturę od lat jest pośmiewiskiem wśród znajomych. Louise nie zwraca jednak uwagi na jego wygląd zewnętrzny i pomiędzy bohaterami nawiązuje się nić porozumienia.
Od pierwszej chwili obdarzyłam Louise Eaden wielką sympatią. Tej postaci w prost nie da się nie lubić. Wkraczająca w dorosłe życie dziewczyna jest niezwykle skromna, ale zarazem odważna i pewna swoich racji. Przepełnia ją ciekawość świata i chęć poszerzania horyzontów. Łatwo zaraża się pasją do sztuki oraz astronomii. Jest też oddana rodzinie i na pierwszym miejscu stawia dobro bliskich aniżeli swoje własne.
Pisarz fantastycznie wykreował obraz XVII wiecznego Delft. Opisy miasta są nadzwyczaj realne i fantastycznie wprowadzają nas w atmosferę ówczesnej rzeczywistości. Autor karmi też czytelnika mnóstwem opisów, przenosi nas w magiczny świat malarstwa, barw i odcieni. „Skrzydła nad Delft” to książka, której wręcz nie można nie porównać do ocenianej już przeze mnie powieści „Dziewczyna z perłą”. Oba teksty poruszają praktycznie identyczną tematykę i obsadzone są w tym samym mieście. Jednak skupiają się one na dwóch, różnych grupach społecznych.
Styl pisania Aubrey'a Flegg'a jest lekki i łatwy do zrozumienia. Tekst czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Książka liczy tylko nieco ponad 250 stron i muszę przyznać, że nie ma w niej za dużo akcji. Fabuła momentami staje w miejscu i poraża monotonnością, jednak przy samym końcu następuje szybki, niespodziewany rozwój wydarzeń. Zawiodłam się zakończeniem tekstu, aczkolwiek nie dlatego, że był on zły czy nieodpowiedni. Po prostu był dla mnie całkowitą niespodzianką, nie wyobrażałam sobie, że historia może przybrać taki obrót.
Do tej pory nie mogę wyjść z zachwytu nad wydaniem książki. Przepiękna, wyróżniająca się na tle innych, okładka to nie jedyne co przygotowało dla nas wydawnictwo Esprit. W środku powieści, pomiędzy poszczególnymi rozdziałami, znajdziemy również piękne ilustracje, przedstawiające występujących w tekście bohaterów jak i rożne widoki tamtejszej natury.
Jestem niezwykle ciekawa, czy w naszym kraju ukaże się kolejna część trylogii „Louise” i czy nastąpi to w najbliższym czasie. Z ochotą sięgnę po następny tom cyklu, ponieważ szokujące zakończenie „Skrzydeł nad Delft” bardzo mnie zaintrygowało.