Główną bohaterką "Skrzydeł nad Delft" jest szesnastoletnia Louise Eeden, córka szanowanego w mieście zdobnika porcelany. Dziewczyna pod wpływem krążących plotek zaczyna rozumieć, czego oczekuje się od niej ze względu na interesy rodzinne. Powinna postąpić tak, aby firma jej ojca i Corneliusa DeVriesa mogła wspólnie połączyć siły, i stworzyć świetnie prosperujący biznes. Aby to zrobić musi poślubić towarzysza swoich dziecięcych zabaw Reyniera DeVriesa. Wszystko zbiega się w czasie z jej pozowaniem do portretu u Mistrza Jacoba Haitinka, tam poznaje o dwa lata starszego od niej czeladnika Pietera Kunsta. Młodych niespodziewanie zaczyna łączyć nić porozumienia, niezależnie od ich stanu społecznego. Louise będzie zmuszona do wyboru pomiędzy swoim szczęściem a szczęściem swoich rodziców...
"To, co liczyło się w tej chwili, to nowa pieśń, która rosła w nich, wokół nich i nad nimi. Widziała swoje odbicie w oczach Pietera i zastanawiała się, co on widzi. W głębi serca była pewna, że widział wszystko to, co stanowiło ją samą, od jej włosów rozwianych na wietrze aż po jej serce, wszystko to, co dobre, złe i... Ale teraz nowa pieśń wypełniała jej głowę, nie było czasu ani miejsca na myśli."
Bohaterom wykreowanym przez Aubreya Flegga nie brakuje charyzmy. Autor przede wszystkim skupił się na ich osobowości, nie wyglądzie. Wydawali się wręcz mówić: "nie wygląd jest najważniejszy, a osobowość człowieka" i choć może wydać się to bardzo banalne, wciąż kipi prawdą. Pieter Kunst nie jest typową męską postacią literacką. Nie jest przystojnym, pewnym siebie i uwielbianym chłopakiem. Osiemnastoletni czeladnik jest szykanowany w swojej szkole ze względu na sposób poruszania się i niezgrabność. Autor nie sięgnął po typowy schemat, tworząc tym samym wyrazistych i autentycznych bohaterów.
"Spojrzała na Pietera, chcąc podzielić się z nim poczuciem wolności. Lekko pochylony do przodu, opierał się o ścianę i oglądał tę scenę przez zmrużone oczy. Zrobiła to samo - powieki zbliżały się do siebie coraz bardziej, aż to, co widziała, stało się niejasne i zamazane, zredukowane do rzeczy najważniejszych."
Niesamowicie polubiłam wykreowany przez Aubreya Flegga świat, pomimo tego, że nigdy nie byłam zwolenniczką powieści, w których akcja osadzona jest w innych czasach. W tej książce jednak osadzenie akcji w połowie XVII wieku, w holenderskim mieście Delft okazało się świetnym posunięciem, bowiem lektura ta zyskała tylko na wiarygodności! Dodało jej to magii i specyficznego klimatu, którego autor nie osiągnąłby umieszczając wydarzenia we współczesnym świecie.
"Skrzydła nad Delft" całkowicie mnie oczarowały i wessały w swój świat. Jest to ciekawa historia, w której znajdziemy również życiowe sytuacje. Autor poruszył w niej wątek oceniania ludzi po ich statusie społecznym czy religii. W połowie akcja zaczynała zwalniać i stawać się monotonna, tylko po to, aby później rozwijać się coraz szybciej! Muszę też dodać parę słów na temat przepięknej i oryginalnej okładki, która zdecydowanie wyróżnia się na tle innych. Lekturę tę czyta się błyskawicznie, to specyficzna i przyjemna pozycja na jeden wieczór, a zakończenia zdecydowanie nie da się przewidzieć! Tym bardziej jestem ciekawa, co autor wymyśli w kontynuacji, po którą z chęcią sięgnę. Serdecznie polecam!