Ciekawa formuła na przekazanie o sobie informacji posługując się nazwiskami osób, którzy zaznaczyli się w jego życiu szczególnie bądź byli lekkim wspomnieniem przywiezionym z podróży, a nawet wymieni fikcyjne postaci, którym dawał życie. Dodaje również nazwy broszur dla niego i ówczesnych wydarzeń mające znaczenie, nazwy periodyków, salonów literackich, miejsc szczególnych, przywołuje zdarzenia, które miały łączyć wyjątkowe chwile w jego życiu, a wszystko ułożone w alfabetycznym spisie. I z jednej strony to wyjątkowe, a z drugiej - hasła istnieją w oderwaniu od siebie, więc nie ma chronologii, nie ma ciągłości przedstawianych zdarzeń. Biorąc pod uwagę czas prezentowany w autobiografii trzeba mieć też wcześniejsze przygotowanie odnośnie panującej sytuacji polityczno-społecznej, jakiekolwiek pojęcie o otoczeniu poety, żeby składało się wszystko w jednorodny twór.
Miejscami to wspominki dość osobiste, przemyślenia odbiegające od głównego nurtu panującego w społeczeństwie, innym razem o charakterze ogólnospołecznym, odnoszące się do jemu aktualnych wydarzeń. Wędrujemy przez salony literackie i polityczne wydarzenia.
Niektóre hasła przypominają te słownikowe, bezosobowe wpisy, jednak większość potraktowana została przez Słonimskiego jako klucz do snucia krótszych lub dłuższych opowieści.
Spotykamy tu wiele znany postaci poznanych w różnych kręgach, ale to głównie bohaterowie literackiego środowiska m.in: Wacław Berent, Michał Choromański, Maria Dąbrowska, Tadeusz Boy Żeleński, Xawery Dunikowski, Franciszek Fiszer, Witold Gombrowicz, Karol Irzykowski, Stefan Jaracz, Antoni Lange, Jan Lechoń, Bolesław Leśmian itd. Poeci, pisarze, redaktorzy pism, twórcy teatralni, aktorzy posłużą Słonimskiemu jako znaczniki na drodze życia, ilustracje do wydarzeń z własnego życia. Odniesie się bezpośrednio do zdarzeń jakie miały miejsce w wybranych punktach kraju, jak Krzemień lub poza nim np. w Londynie.
"Alfabet wspomnień" jest zdecydowanie odmienną formą spisywania wspomnień, a jego szczególny charakter może zarówno przypaść czytelnikowi do gustu, jak i go zniechęcić. Według mnie wypada ciekawie, jeszcze lepiej, gdy jesteśmy przygotowani do odbioru opisywanych zdarzeń, znamy kontekst historyczny, mamy obraz zachodzących zmian na scenie politycznej, przeobrażania się społecznych oraz literackich nurtów. Nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że czegoś tu brakuje i panuje lekki chaos przytaczanych myśli, ale może to też być wynikiem jedynie nieszablonowego podejścia Słonimskiego do koncepcji spisanej przez siebie autobiografii.