,,Smaki dzieciństwa'' Mirosławy Kątnej są lekturą bardzo ważną i jednocześnie bardzo trudną. Tym trudniejszą, im bardziej nasze dzieciństwo było nieszczęśliwe. Podejrzewam bowiem, że osoby, których okres dziecięstwa i dorastania przebiegał w atmosferze wspólnego zrozumienia, miłości i wyrozumiałości odczytają tę książkę w zupełnie inny sposób, może bardziej jako przestrogę. Tymczasem ci z nas, którzy nie mieli za młodu tyle szczęścia, mogą w pewnych sytuacjach opisanych w książce odkryć pewne analogie do tego, co sami przeżyli – będą mogli nazwać po imieniu swoje dziecięce uczucia (co wcale nie jest takie proste, jakby się mogło wydawać) i zrozumieją, że ich rodzice są tylko omylnymi i posiadającymi wady ludźmi.
Prawdziwe historie, sytuacje z którymi Kątna spotkała się w trakcie swojej wieloletniej pracy, zostały podzielone na trzy kategorie. Pierszą z nich jest rodzina. Drugą – rówieśnicy. Trzecią szkoła.
Sfery te, oczywiście, przenikają się wzajemnie. W zasadzie bowiem nie sposób jest omawiać rodziny i zaburzeń, które pojawiają sie w jej obrębie, bez refleksji nad tym w jaki sposób sytuacja rodzinna dziecka przekłada się na jego stosunki rówieśnicze bądź wyniki w nauce. I na odwrót: czasami problemy w szkole, albo problemy w obręgie klasy wynikają bezpośrednio z tego, co dzieje się w domu dziecka.
Mirosława Kątka zwraca nam uwagę na to, że nic nie jest tak czarno-białe jak chcielibyśmy myśleć i że ten bezczelny smarkacz z pierwszej ławki może być naprawdę sprytnym, ale już ciężko doświadczonym przez życie dzieciakiem.
Co jest w ,,Smakach dzieciństwa'' szczególnie ważne to to, że autorka wprost mówi, że rodziny patologiczne to nie tylko – jak lubimy sobie to wyobrażać – alkoholicy, złodzieje i narkomani, ale też – i to wcale nie tak rzadko, jak chcielibyśmy – powinno się do nich zaliczać pozornie szczęśliwe rodziny klasy średniej i wyższej. Wykształcenie, majątek i dobry, duży dom na przedmieściu nie sprawi, że dziecko będzie czuło się kochane i zaopiekowane, jeśli jego rodzice próbują zrealizować dzięki niemu swoje niespełnione ambicje muzyczne, bądź są zwyczajnie zbyt narcystyczni, żeby dostrzec, że dziecko cierpi z powodu ich zachowania. O rozwodach i ciężkich sytuacjach związanych z podziałem dużego majątku już nie wspominając.
Dysfunkcyjną i patologiczną rodziną może stać się każda rodzina, jeśli z jakiegoś powodu zabraknie w niej komunikacji, dojrzałości rodziców, czasu, zrozumienia dla dziecka...
Dlatego Kątna wskazuje na bardzo ważną rolę pedagogów i nauczycieli w zakresie rozpoznawania dziecięcych problemów i radzenia sobie z nimi. Wskazuje, nie wprost, sposoby w jakie można dziecku pomóc, nie skazując go jednocześnie na ostracyzm ze strony klasy bądź dalszą stygmatyzację w przypadku klasowego konfliktu.
Ale nie tylko nauczyciele odgrywają w takich sytuacjach ważną rolę – robimy to my wszyscy, cały czas. Wystarczy bowiem chwila szczerej uwagi poświęconej zaniedbanemu emocjonalnie dziecku, żeby zaskarbić sobie jego symatię i zaufanie. A wtedy trzeba pamiętać o tym, że takie zaufanie jest skarbem z którym powinniśmy się obchodzić ostrożnie.
Najlepszym podsumowaniem będą chyba następujące słowa ,,nie ma trudnych dzieci, są trudni dorośli''.
Książkę polecam wszystkim, którzy pracują z dziećmi i mają dzieci. Dzięki niej naprawdę wiele można zrozumieć.