Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie i czytałam ją zachłannie. Trochę mnie samą to zdziwiło, bo zazwyczaj tematyka opresyjna, społeczna mnie przeraża. Przecież lektura 'Dracha' okazała się porażką. Spodziewałam się więc przykrości czytelniczych po książce, której tematem są patologie prowincjinalnego miasteczka. gdyż takie właśnie, czyli duszne, są współczesne książki z tzw. kręgu wybitnego. Ale zdziwiłam się, i to bardzo. Książka dla mnie była niesamowitą lekturą, którą czytałam jednym tchem. Dosłownie nie mogłam sie oderwać i jak już musiałam przerwać lekturę, to robiłam to z żalem. Porównanie z Twardochem nasuwa się samo, nie tylko z racji moich osobistych doświadczeń lekturowych, ale i dlatego, że gdy książka została w 2013 roku uhonorowana Nagrodą Nike, to w tym samym roku Nike publiczności otrzymała 'Morfina'. Ja będę porównywać książkę z 'Drachem', bo to ją czytałam. Obie książki traktują o patologii, o złu, o strasznych krzywdach z przeszłości i powtarzających się. Jednakże w moim odczuciu czytelniczym, czytanie Twardocha jest przykre, gdyż ja zderzam się w jego książkach z męskim, brutalnym widzeniem świata, a u Bator jest to widzenie kobiety. Znów, jest to uogólnienie, bo przecież nie wszyscy faceci patrzą na świat brutalnie, a nie wszystkie kobiety łagodnie, ale tutaj tak jest. Jeszcze jedna różnica jest taka, że w książce Bator świat jest urozmaicony, a ludzie są nie tylko źli i przegrani, ale przepełnieni różnymi uczuciami i doświadczeniami. U Twardocha - w moim odczuciu panuje walka i przemoc, w której jednostka wrażliwa przegrywa.
Kolejne porównanie obojga pisarzy i obu książek to język. I tutaj porównanie wychodzi na korzyść Bator. W 'Drachu' mamy całe strony pisane gwarą/językiem śląskim. Tylko że jest to cytat wprost, a nie-Ślązak kompletnie nie rozumie co się mówi. Natomiast Bator sięga po język ulicy, internetu, radia, a raczej CB-radia. Za każdym razem w narracji jest to zaznaczone i wyróżnia się od całości narracji, co jest potrzebne i uzasadnione, gdyż w tym języku ulicy zawarty jest cały pokład złych i dobrych emocji. Zaczyna się od żalów taksówkarza, pełnych neologizmów. Mamy też język przemówień publicznych, też pełen ciągu słów, zlepków, język pełniący funkcję demagogiczną. Aż wreszcie crème de la crème tej książki, czyli 3 wstawki z forum internetowego, pełne bluzgów i wprost zacytowane z internetu. Dla mnie było to ostatecznie bardzo śmieszne, jak sztuki Molierra, gdyż źródłem komizmu był brak komunikacji pomiędzy rozmówcami. Tam każdy mówi swoje i nikt nikogo nie słucha. I to jest w tam przerażającym bełkocie śmieszne. Autorka ma talent pisarski, bo samo przytoczenie takich rasistowskich i obraźliwych tekstów byłoby smutne, a ona z tego wydobyła głębię socjologiczną. Można wyczytać z tego po co ludzie to piszą i dlaczego, co nimi kieruje. Taka obserwacja języka współczesnego i zmian w nim jest ważnym nurtem w literaturze od 1989 roku.
Innym ważnym nurtem jest powrót do korzeni, takie małe ojczyzny. To to też tu jest. Nurt ten panował w latach 90-tych. Natomiast ostatnie dziesięciolecia literatury ambitnej w Polsce to raczej próba opowiedzenia doświadczenia rozczarowania rzeczywistością, próba opisu porażki życiowej, nierównych szans i straconych złudzeń. To też tu jest. Jest też straszny wątek kryminalny i reporterskie spojrzenie na trudny problem społeczny. Tematem książki jest powrót do przeszłości, do dzieciństwa, od którego główna bohaterka ucieka, ale i próba rozwikłania zagadki zniknięć dzieci. Pojawia się cała plejada postaci z różnych środowisk, często patologicznych. Ale nie jest tak u Twardocha, że autor zostawia czytelnika samego z poranionymi ludźmi, od którego chcemy się trzymać z daleka i wiać gdzie pieprz rośnie. Bator patrzy na świat po kobiecemu, z miłością i troską. Prowincja w tej książce jest pełna i dobrych ludzi, i złych. Moim zdaniem autorka analizuje socjologiczne przyczyny problemów i porażek. Zło tutaj nie wynika z rasy, z narodowości, ale jest indywidualne i przerażające. Jednocześnie zachowanie zwykłych ludzi różni się indywidualnie i grupowo. Pokazanie zachowań w grupie ukazuje mechanizmy społeczne, to jak dla zysku bezwzględnych oszustów manipuluje się ludźmi. Palec wskazujący na zło w tej książce jest skierowany w złych i bezwzględnych manipulatorów, niewydolny system oraz anonimowe zło w w internecie. Już pod koniec książki mamy wyjaśnienie tego nieudalnego systemu. Całość wyjaśnia się w książce pod koniec i jest smutna, choć końcówka książki napawa optymizmem, gdyż pokazuje siłę zwykłej ludzkiej miłości i odruchu serca. Dlatego w sumie uważam, że jest to piękna powieść.