Modliszka - Agata Gwóźdź
Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się, że nie wiem jak ocenić książkę. Modliszka, to nie jest taka książka jak wskazywałaby okładka, a już tym bardziej opis.
Wydawało mi się , że będzie to taki lekki romans z humorem, a tu? Okazało się, że jest to dość poważna i mocna historia, która silnie trzyma w napięciu przez cały czas lektury. Cały czas byłam w szoku bądź przechodziły po mnie zimne dreszcze... Nawet teraz jak to sobie przypomnę... Brrr... Naprawdę, mało która kobieta miałaby w sobie tyle siły i samozaparcia, aby sobie poradzić z takimi traumami jak nasza bohaterka i to jeszcze w dodatku będąc nastolatką. Jak można tak zniszczyć drugiego człowieka? A tym bardziej jeszcze, gdy tymi złymi okazują się twoi rodzice?
Autorka porusza tutaj brutalny temat gwałtu, oraz to, jak takie osoby odczuwają skutki tej tragedii. Mało kiedy jakaś kobieta wybiera właśnie taki kierunek zemsty. To na ogół facet dla wszystkich tzn "maczo'' czy też jaki to on jest nie jest "boski", można by powiedzieć "grają w tą grę". I szczerze? To nie żałuję tych facetów, dobrze im tak, bo jaki by się przyznał iż został przechytrzony przez kobietę? Niestety nasz świat jest pełen facetów, którzy tak jakby zatrzymali się w epoce kamienia łupanego i tak też żyją. Tu nie zadziała ta metoda, czyli "za włosy i do jaskini". Kobieta nie jest i nie będzie tylko jako "kura domowa", ani też osobom do zaspokojenia czyichś potrzeb.
Paulina mimo tego, że chce uchodzić za tzn "modliszkę" to ewidentnie widać, że nie może sobie z tym wszystkim poradzić. Nadmiarem złego, cała ta sytuacja pogarsza się wraz z pojawieniem się jej dawnego kolegi z klas. Oboje są połączeni pewną historią. Wiktor, jak dla mnie nieprzeciętne irytujący facet. To taki typ, którego już w chwili poznania się go, chciałoby się o nim zapomnieć lub co najmniej "trzepnąć go w ucho". Typowy seksoholik, a w dodatku z jakimiś emocjonalnymi zaburzeniami. Dlaczego u niektórych seks jest uwarunkowaniem okazywania uczuć?
Jak można się czuć urażonym, bądź potocznie mówiąc "strzelać focha", bo nie doszło do aktu seksualnego?
Miał był być przyjacielem, a w rzeczywistości okazał się potworem. Odurzenie, porwanie i jeszcze to tego można by rzec, że gwałt. Egoista, który mimo tego, że dostał nauczkę, to nawet to go niczego nie nauczyło. Niby słucha to co się do niego mówi, ale i tak puszcza to koło uszu i w rezultacie robi swoje.
Książka zdecydowanie bardziej pasuję mi na dramat, a nie jak niektórzy uważają to za romans. Ta relacja była bardzo toksyczna nie było tu w niej nic romantycznego.
Historia zdecydowanie dla czytelniczek 18+, a na dodatek dla bardziej dojrzałych kobiet. Za nic nie jest to propozycja dla nastolatek, bo coraz częściej zdarzają się takie dziewczyny, które się z tego śmieją... Nie wiem czy to brak zrozumienia tematu, czy brak empatii, a może też zupełnie coś innego? Naprawdę trudno powiedzieć, ale na pewno jest przykre i smutne. Natomiast jeśli chodzi o płeć przeciwną to uważam, że w sumie to tu może być problematycznie. W prawdzie sprawy dotyczą relacji damsko-męskich, ale przedstawione są z punktu widzenia zranionej i zdradzonej kobiety. Nie jest to lektura, tzn "lekka, to popołudniowej kawy".
Całość uświadamia nam nad wyraz boleśnie, aby zbytnio nie wierzyć w bajki o rycerzu na białym koniu i wielkiej miłości.
Jestem młodą kobietą i być może mało jeszcze wiem o życiu, ale przecież widzę i słyszę co się dzieje dookoła mnie.
Miłość to czasem puste słowo i jest niestety częstym przedmiotem manipulacji.
Pięknie to wszystko wygląda np w filmie, piosenkach czy też książkach. Niemniej nad wyraz często jest to zakrzywiony obraz/rzeczywistość, bo przecież życie to nie sielanka. Życie nie jest też usłane różami, bo nie zapominajmy, że ów kwiat ma kolce.
Przytoczony poniżej fragment jest kwintesencją tego wszystkiego.
Książkę otrzymałam za pośrednictwem klubu recenzenta
nakanapie.pl.
Dziękuję również wydawnictwu Novae Res.
Cytat z książki pod którym zapewne podpisało by się większość kobiet:
" [...] A ja nie jestem poduszką albo rzeźbą, którą stawiasz sobie w salonie, bo ładnie pasuję do zasłon, a kiedy ci się znudzi, rzucasz ją w kąt albo zastępujesz nową. Wy chcielibyście, żeby tak było. Lubicie ładne dziewczynki, które nie pyskują, grzecznie dziękują za prezenty, gotują pyszne obiadki, potem pozmywają i nigdy nie odmówią szybkiego numerka, kiedy klepnie się je w tyłek. Karmicie je bajkami o miłości i szczęściu. O księciu na białym koniu, który ratuję nieporadną księżniczkę z wieży pilnowanej przez smoka, bo przecież sama jest delikatna, żeby to zrobić, a ona potem nie musi już nic robić, tylko leżeć i pachnieć. Słowem, nie zająkniecie się nawet o tym, że tak będzie przez chwilę, a potem po kawałku zabierzecie im tę miłość, młodość i wolność, aż w końcu nie zostanie już nic z dawnej księżniczki. Że będzie już tylko dom, mąż, dzieci i morze pracy. Wiecznie przekładanie czyjegoś dobra nad swoje, bo inaczej to wyrodna matka, niewdzięczna żona. Pozostaję tylko spełnianie oczekiwań, bo bajka nie już taka bajkowa, jak miała być. Książę już się nie stara, księżniczka przestała być taka pociągająca. Książę zarabia więcej, więc ma być tak, jak on chce. A kto zajmuje się dziećmi, dla których księżniczka poświęciła swoje ciało? Wiadomo.
Księżniczka, a właściwie już kto inny. Jaki to zawód? Żona męża. Matka dzieci. Pani domu. Już nie ma księżniczki. Nie ma pięknych sukienek i pantofelków. Nikt już nie nosi jej na rękach, a na jej własnych dłoniach są pęcherze i odciski. Nie ma już pięknych słów. Są tylko pretensje i własnoręcznie wypolerowane podłogi. Nie ma już księcia i księżniczki. Jest król i poddani, a księżniczka ma być posłuszna, bo zawsze można ją zastąpić. Kupić się nową, młodszą, lepszą, grzeczniejszą, niedoświadczoną. Tak kończą się te piękne, ociekające magią i różowym brokatem bajki. "