Laurel od zawsze zachowywała się inaczej niż jej rówieśnicy. Je tylko warzywa i owoce, inne produkty jej szkodzą i pije tylko Sprite’a. Nigdy nie była u lekarza, nigdy się nie skaleczyła. Myje włosy tylko wodą. Do tej pory uczyła się w domu, ale w końcu rodzice zdecydowali, że w szkole będzie jej lepiej. Pierwszy dzień wcale nie jest łatwy, choć poznaje bardzo miłego Dawida, który pomaga jej w nauce i staje się przyjacielem godnym zaufania. Pewnego dnia Laurel odkrywa u siebie na plecach mały punkcik, który zaczyna się powiększać, aż pewnego dnia…
Aprilynne Pike urodziła się w Salt Lake City, a dorastała w Phoenix, w stanie Arizona, gdzie obecnie mieszka z mężem i trójką dzieci. Zadebiutowała w 2009 roku powieścią „Skrzydła Laurel”, która długo utrzymywała się na liście bestsellerów. Rok później wydała kolejną część cyklu o Laurel – „Magia Avalonu”. Niebawem pojawi się w Polsce czwarty, czyli ostatni tom, „Moc przeznaczenia”.
Moją uwagę na tę serię zwrócił temat wróżek. Lubię o nich czytać, choć nie zawsze trafiam na powieść wartą uwagi. Jeszcze nie zniesmaczyłam się na tyle, żeby porzucić poszukiwania czegoś dobrego. Czy „Skrzydła Laurel” okazały się tym „czymś”?
Pierwszą rzeczą, o której trzeba powiedzieć, są wróżki. Autorka wykreowała niesamowite istoty, choć w tej części nie za wiele się o nich dowiadujemy i jeszcze nie za bardzo da się je ocenić. Tym, co zapadło mi w pamięci, był fakt, że owe stworzenia są roślinami i w ich żyłach nie płynie krew, nie mają serca. Dość ciekawy pomysł, ale mało rozwinięty. Zastanawia mnie, co znajduje się „w środku” takich wróżek :)
W książce pojawia się tak dobrze znany nam trójkącik miłosny. Laurel poznaje na biologii (!) Dawida, który jest taki kochany, pomocny, wyrozumiały, delikatny, mądry i można by tak wymieniać mnóstwo dobrych cech, bo złych oczywiście nie ma. Wygląda znajomo? To jeszcze nic, przejdźmy dalej… Jakiś czas później spotyka tajemniczego Tamaniego, który powoli zaczyna wprowadzać ją w świat wróżek. Od samego początku widać, jak bardzo jest zakochany i próbuje zwrócić uwagę Laurel, odciągnąć od Dawida, ale zdecydowanie bardziej polubiłam właśnie jego. A zachowanie głównej bohaterki doprowadzało mnie do szału. Nie mogła się na nic zdecydować i cały czas czuła, że spędzając czas z jednym, zdradza drugiego.
Autorka posługuje się prostym językiem, który ułatwia czytanie. Niestety było zdecydowanie za dużo mało inteligentnych dialogów. Nieliczne opis sprawiały, że ciężko wyobrazić sobie miejsca, w których przebywali, a także wygląd bohaterów.
Wiele momentów w książce było po prostu nudnych, przez co czytanie niemiłosiernie się ciągnęło. Dopiero przez ostatnie sto stron coś się działo i wchłaniałam tę opowieść z zainteresowaniem.
Okładka nie przypadła mi do gustu, moim zdaniem za dużo na niej różu, który przyprawia mnie o mdłości. Jedyne co mi się w niej podoba, to tytuł. Ładnie wygląda.
Wszystkie te czynniki sprawiają, że „Skrzydła Laurel” mogę uznać za powieść przeciętną. Jeżeli ktoś spodziewa się ambitnej lektury, to takiej nie dostanie i radzę od razu wybrać coś innego. A wszystkim innym nie polecam, ani nie odradzam. Po drugą część sięgnę z ciekawości, może będzie lepsza, ale mimo wszystko, muszę wznowić swoje poszukiwania dobrego czytadła o wróżkach. Ta książka jest dobra jako tzw. „odmóżdżacz”.
Moja ocena: 5/10