Powiem tak: ta saga skradła moje serce, a bohaterzy stali mi się bliscy niczym rodzina😉.
Skrawki przeszłości - muślinowa saga 1928-1939 to niezwykła opowieść o zwykłych ludziach, która przenosi nas do dawno minionego świata naszych pradziadków i dziadków.
Każda rodzina ma swoje historie, ich odkrywanie może być fascynującą przygodą. Jednak żywoty wielu z nich przysłonięte są mgłą tajemnicy i wtedy do gry wchodzi wyobraźnia, która nadaje rysów i charakteru bohaterom - tak jest właśnie z tą sagą. Inspiracją do napisania powieści stały się skrawki losów przodków autorki. Szczypta prawdy przeplata się z wyobraźnią, tworząc emocjonalną całość, która zostaje z czytelnikiem na dłużej.
Autorka przenosi nas do Lidzbarka i okolic końca lat dwudziestych i w lata trzydzieste XX w.
Lidzbark przed odzyskaniem niepodległości leżał na pograniczu dwóch zaborów: pruskiego i rosyjskiego. Dlatego też społeczeństwo tego miasta jest różnorodne, wielokulturowe i wielonarodowościowe. Tworzy mieszankę, gdzie podziały są nieuniknione i dają o sobie znać.
Losy mieszkańców wpisane są w historyczne tło, jest ono nieodłącznym elementem, każdej dobrze opowiedzianej sagi. A ta, właśnie taka jest.
Bohaterzy tej powieści to rodzina Wilamowskich. Wawrzyniec szanowany krawiec, jego żona Rozalia i ośmioro dzieci.
Autorka zgrabnie porusza się na linii czasu i barwnie maluje słowami losy poszczególnych członków rodziny. A jest to samo życie.
Powieść zaczyna się współcześnie od pogrzebu Franciszki Wilamowskiej, by cofnąć nas w czasie, do roku jej narodzin.
Postać Franciszki będzie się przewijać, łącząc nicią losy Wilamowskich. Nici i muśliny nie są tu bez znaczenia, przecież głowa rodziny to krawiec, mistrz w swoim fachu, a i życie może być krawiecką metaforą. Ludzie są jak skrawki materiałów, tworzą relacje i powiązania między sobą jak patchworki. Szew nie zawsze jest mocny, rozdarcia mogą się pojawić i nie zawsze można je zszyć na nowo.
Wszystko zaczyna się pewnej marcowej nocy. Mała Frania trafia pod dach Wawrzyńca i Rozalii, jako podrzutek. To dramatyczny moment dla rodziny. Tej samej nocy Rozalia traci swoje najmłodsze dziecię - Nastkę.
Wydawać, by się mogło, że dziecko - podrzutek nie znalazło się tu przypadkiem...
Autorka wplata perypetie Wilanowskich w codzienne życie mieszkańców. Nie brak tu tradycji, zwyczajów i ludowych wierzeń. Nie raz uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie opowieści swojej babci.
Część starszego pokolenia jeszcze żyje okrucieństwem Wielkiej Wojny, tak jak Wawrzyniec, który cierpi na zespół stresu pourazowego - kto jednak wtedy mógł zdawać sobie sprawę z jego problemów.
Młode pokolenie żyje trochę inaczej, chce smakować życia, bawić i kochać. Ale życie to nie bal i często zamiast żywych kolorów przybiera różne odcienie szarości.
Nikt nie przeczuwa, że widmo drugiej wojny czai się za rogiem.
Każdy z bohaterów zachwyca swoją autentycznością, są z życia wycięci. Nie każdego darzymy sympatią, niektórych wręcz nie da się polubić, ale nie można im zarzucić nieprawdziwości.
Szczególnie bliskie są mi kobiece postacie.
Na przestrzeni lat ich sztywno ustalone role się zmieniaj. Już prawie wolno im marzyć i mieć swoje pragnienia. Siła wilamowskich kobiet jest niepodważalna. A męska część, cóż, to przeważnie kłopoty😉.
To podróż i przygoda niezwykła w swej zwykłości. W bohaterach pani Anny Sakowicz można odnaleźć losy własnych przodków.
Autorka przerywa swoją opowieść w kulminacyjnym momencie. Początek wojny niesie ze sobą łzy, strach i ludzkie dramaty. Jednak to jeszcze nie koniec, już wkrótce zostaną opowiedziane dalsze losy bohaterów sagi muślinowej, obejmujące lata 1939-1950. Cieszę się na tę lekturę🤗.
A muślinową sagę z całego serca polecam👍.