"Jak to się wszystko splata ze sobą, Kira, jedno zdarzenie, jedno słowo rzucone w odpowiednim momencie odwraca sytuację o sto osiemdziesiąt stopni, zmienia los na lepszy lub gorszy, burzy to, co wydawało się nie do zburzenia."
"Skradzione dni" Grażyny Jeromin-Gałuszki to wielowymiarowa powieść, w której śledzimy losy dwóch kobiet: Marii i Kiry. Niestety, gdzieś przegapiłam informację, że to kontynuacja "Skradzionego lata", w związku z czym cały czas miałam wrażenie, że obraz, który mam przed oczami, jest niepełny. Wydawało mi się, że czegoś mi brakuje, sporo też kwestii było dla mnie niejsanych, mimo licznych retrospekcji autorki. W tekście, owszem, znajdujemy wiele odniesień do tego, co miało miejsce wcześniej, jednak częste przeskoki w czasie utrudniały mi ustalenie chronologii wydarzeń. Myślę, że gdybym uprzednio zaznajomiła się z pierwszą częścią, wówczas mój odbiór byłby zupełnie inny.
W miarę czytania coraz bardziej zagłębiamy się w losy głównych bohaterek i na jaw wychodzą nieznane wcześniej fakty na temat ich życia. Jednak, część z nich pozostaje nieodkryta do samego końca. Choć niektórych decyzji kobiet nie rozumiem i wydaje mi się, że ja postapiłabym inaczej, zdaję sobie sprawę, że duży wpływ na to co robimy mają nasze emocje. Często działamy w afekcie, kierowani silnymi uczuciami, które mocno wpływają na nasz tok rozumowania. Nie zawsze są to rozsądne decyzje, takie, jakie byśmy podjęli na sucho, biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw.
Grażyna Jeromin-Gałuszka ma bardzo charakterystyczny styl i podobnego trudno szukać na polskim rynku wydawniczym. Rzekłabym, że autorka pisze książki dla ambitnych czytelników, których nie odstraszą częste wtrącenia i mnogość pobocznych wątków. Czytając "Skradzione dni" naprawdę trzeba wytężyć umysł, by móc wyodrębnić poszczególne historie i z zaangażowaniem śledzić ich przebieg. Dodatkowo, Gałuszka porusza wiele istotnych kwestii, które nierzadko zmuszają nas do zastanowienia się nad życiem oraz tym, co poza nie wykracza. Ta historia z pewnością zainteresuje pasjonatów metafizyki oraz czytelników szukających odpowiedzi na nurtujące je pytania dotyczące ludzkiej egzystencji.
W książce znajdujemy dużo o wzajemnej zależności poszczególnych wydarzeń. W myśl teorii przedstawionej przez autorkę, nic na świecie nie dzieje się bez przyczyny, a jedno wydarzenie bezpośrednio wynika z drugiego, które nie ma bez niego szansy bytu. Przyznam, że sama nieraz się nad tym zastanawiałam, że czasem nie do końca szczęśliwe zdarzenie może w ostatecznym rozrachunku przynieść więcej radości i szczęścia niż się spodziewaliśmy. W zetknięciu z takimi słowami człowiek bierze pod rozwagę swoje życie, zastanawia się nad nim w szerszym kontekście.
W książce znajdujemy też krótkie urywki na temat bestialstwa jakiego może dopuścić się człowiek. Przyznam, że choć fragmenty te były mało emocjonalne, dogłębnie mną wstrząsnęły. Długo nie mogłam przejść nad nimi do porządku dziennego, do dziś wydają mi się nie do pojęcia. Trudno mi uwierzyć, że takie rzeczy mogłyby mieć miejsce. Nurtuje mnie czy autorka pisała o nich w oparciu o jakieś rzeczywiste wydarzenia, czy w całości stanowią one wytwór jej wyobraźni.
Czuję się usatysfakcjonowana lekturą i jedyne czego żałuję to tego, że nie miałam możliwości sięgnąć wcześniej po pierwszy tom. Z chęcią zapoznam się też z poprzednimi książkami autorki.
Moja ocena 8/10.