Tove Alsterdal obecnie uchodzi za najciekawszą i najważniejszą szwedzką autorkę powieści kryminalnych. Debiutowała wydaną na naszym rynku „Kobietą na plaży” - szwedzkim bestsellerem przetłumaczonym na ponad dziesięć języków. Ten sam sukces powtórzył „Grobowiec ciszy”, który – podobnie jak „Kobieta na plaży” - ukazała się nakładem wydawnictwa Akurat.
Byłam bardzo ciekawa tej książki, zresztą jak i wychwalanego pod niebiosa stylu Alsterdal. Wprawdzie obawiałam się fabuły, która mocno dotyczy historii Szwecji i z całą pewnością bardziej porusza serca Szwedów niż Polaków. Mimo to jestem pod urokiem surowej, a zarazem pięknej historii o poszukiwaniu własnych korzeni. Tym właśnie, całkiem przypadkowo, zajmie się Katrine, szwedzka dziennikarka mieszkająca w Londynie, która przyjeżdża do Sztokholmu, żeby zaopiekować się chorą matką. W zaległej korespondencji matki, Katrine odnajduje zaskakującą ofertę od Centrum Maklerskiego, które za starą posesję, zbudowaną w latach sześćdziesiątych, oferuje ogromne pieniądze. Kobieta jest tym bardzo zaskoczona, raz, że nie wiedziała, iż matka jest właścicielką domku, a dwa, kwota oferowana za zniszczoną chatkę za kołem polarnym jest niezrozumiale wysoka. Zaintrygowana postanawia dowiedzieć się o tym miejscu czegoś więcej. Mimo oporów najbliższych jedzie w rodzinne strony matki z zamiarem wyjaśnienia sprawy. Na miejscu poznaje zagadkowe i skandaliczne zdarzenia z dziejów swojej rodziny. Poczynania przodków prowadzą aż do rosyjskiej Karelii. Republiki, z którą wiązali wielkie marzenia. Jednak poszukiwania Katrine nie każdemu są w smak. Atmosfera robi się coraz cięższa, poznane tajemnice coraz większego kalibru, a i spokojna wieś przestaje być bezpieczną oazą, w sąsiedztwie domu matki naszej bohaterki dochodzi do brutalnego morderstwa.
„Grobowiec ciszy” nie jest prostą powieścią. Od swojego czytelnika wymaga zaangażowania, skupienia i odrobiny wiedzy historycznej. Co prawda wystarczy do tego podstawowa, szkolna wiedza, zwłaszcza dotycząca planów gospodarczych ZSRR po roku 1928. Oczywiście nie jest to wymóg, ale w pewnym momencie losy bohaterów łączą się z tymi danymi, tworząc szczegółowy rys, dość absorbujący rosyjski wątek. Jednak nie tylko nawiązanie do Rosji ma znaczenie. Istotnym elementem opowieści jest też natura bohaterów. Autorka wiernie oddała mentalność Szwedów, głęboko zakorzenioną w nich tradycję i wiarę w ideały. Powściągliwość literackich postaci równa jest zimnej aurze. Zrozumienie ich intencji i zachowań nie należy do najłatwiejszych. Ale w tym cały urok, bo nie tylko trzeba mierzyć się ze skomplikowaną intrygą, pełną kłamstw i niedomówień, ale też z zamkniętymi w sobie ludźmi żyjącymi według ustalonego porządku. W miejscu gdzie wszyscy się znają, ufają sobie, a obcych nie pyta się skąd jesteś? ale czyj ty?
Miałam wrażenie, że wstrzemięźliwość szwedzka przełożyła się też na styl Tove Alsterdal, gdyż pisze konkretnie, oszczędnie, czasami aż za bardzo, bo niekiedy miałam problem ze zrozumieniem pewnych dialogów, głównie za sprawą sporej ilości chrząknięć i lakonicznych wypowiedzi, moim zdaniem nie zawsze gramatycznych, ale zakładam, że w ten sposób daje o sobie znać skandynawski chłód. Nie do końca podobał mi się też kryminalny wątek, który jest jakby gdzieś obok i służy tylko do zaakcentowania tematu obyczajowego. Nie mogę powiedzieć, żeby „Grobowiec z ciszy” powalił mnie na kolana, ale nie mogę odmówić autorce talentu do tworzenia twardych charakterów, do kreślenia skrupulatnych i zajmujących intryg, oraz do zjawiskowej wizualizacji mocy natury. Sadzę, że „Grobowiec z ciszy” będzie idealną lekturą dla fanów wymagających fabuł o niepokojących i melancholijnych tonach.