„Jak człowiek wikła się w coś nielegalnego, to lepiej się zabezpieczyć”.
„Śmierć tłumacza” ukazała się najpierw, jako 24-odcinkowy audiobook jako tzw. Kalendarz adwentowy 2021. Jej fabuła została osnuta wokół autentycznej powieści Stiega Larssona, szwedzkiego pisarza, który zmarł w 2004 roku i jego bestsellerowej serii kryminalnej pt. "Millennium”, która ukazała się już po jego śmierci i została dokończona przez pisarza, Davida Lagercrantza, zgodnie z życzeniem spadkobierców.
Wykorzystując ten fakt, że pan Paweł Pollak jest tłumaczem literatury szwedzkiej, osadził on swoją powieść w środowisku, które doskonale zna wprowadzając prawdziwe elementy do fikcyjnej fabuły. Ciekawostką jest to, że jego nazwisko także pojawia się w kilku aspektach, ale głównie w rozmowach, w których przedstawia siebie w niezbyt korzystnym świetle.
Zenon Naczyński jest tłumaczem przysięgłym, który zajmuje się przekładaniem literatury szwedzkiej na język polski. Kilka lat wcześniej, na swoje czterdzieste urodziny otrzymał od żony pierwszy tom serii „Millenium” w oryginale, pt. "Män som hatar kvinnor” (2005) czyli „Mężczyźni, którzy nie lubią kobiet”, który był debiutem Stiega Larssona. Dowiedział się też, że pisarz zmarł w wieku 50 lat i pozostawił po sobie niedokończoną serie, a książka, którą właśnie przeczytał stanowi początek trylogii.
I tu pojawia się pomysł na przetłumaczenie tego dzieła na język polski. Problem jednak istnieje w tym, że Naczyński nie jest dobrym tłumaczem, a mimo to cieszy się uznaniem wydawców, opływa w dostatek i wiedzie mu się bardzo dobrze. Inaczej wygląda życie jego kolegi po fachu, Witolda Stypuły, który pomimo wrodzonego talentu w kwestii tłumaczeń literatury, nie może przebić się na rynku wydawniczym i zaistnieć na okładce książki. Przyjmuje, więc w pewnym momencie propozycję Naczyńskiego, dzięki której może poprawić swoją materialną sytuację. Przy dwóch pierwszych tomach „Millenium” współpraca obu tłumaczy nie wzbudzała większych problemów i wszystko szło po myśli Naczyńskiego. Jednak przy trzecim tomie Stypuła zapragnął także zobaczyć swoje nazwisko na pierwszej stronie powieści…
W rzeczywistości przekład każdego z tomu trylogii „Millenium” został wykonany przez trzy różne panie tłumaczki. Natomiast w książce „Śmierć tłumacza” na okładce książki szwedzkiego pisarza widnieje nazwisko Zenona Naczyńskiego, z którego on jest bardzo dumny. Właśnie trwają prace nad przekładem trzeciego tomu, gdy zaczynają się problemy i rusza maszyna kryminalna. Tym samym wkraczamy w świat tłumaczy, poznajemy ich styl pracy, branżowe zwroty, procedury, co uświadamia nam, jak dużo trzeba działań, by ostatecznie ukazała się książka zagranicznego autora na naszym polskim rynku. Pan Paweł Pollak wplótł w to wszystko intrygę kryminalną, która została oparta na klasycznej formie śledzenia działań przestępcy i toku myślenia policjanta, próbującego rozwikłać zagadkę śmierci jednego z tłumaczy literatury szwedzkiej.
Czytając miałam wciąż przed oczami wyobraźni porucznika Columbo, gdyż autor stworzył bohatera swego kryminału na bazie swojej fascynacji tą filmową postacią. Nawet nazwisko: Kolonko, brzmi bardzo podobnie do pierwowzoru, a do tego jest on idealną kopią amerykańskiego policjanta z Los Angeles. Porucznik Kolonko także nosi zniszczony prochowiec, jeździ starym gratem, wciąż mówi o żonie, której nikt nie widział oraz pali, ale nie cygaro, lecz elektronicznego papierosa, ale nie zna się na nowoczesnej technologii. Do tego sprawia wrażenie roztargnionego, ale to tylko pozory, tak naprawdę ma intuicję, umiejętność dedukcji, łączenia drobiazgowych śladów w całość, Jest też dobrym obserwatorem, spostrzegawczym i inteligentnym, dzięki czemu zawsze rozwiązuje powierzone mu sprawy.
„porządek tego świata zostałby zachwiany, gdyby mordercy nie trafiali do więzienia”
„Śmierć tłumacza” to kryminał, w którym nie ma zbyt dużo niejasnych sytuacji, gdyż znamy działania zarówno mordercy, jak i ekipy śledczej. Śledzimy kilka oddzielnych wątków, obserwując tok rozumowania policjanta, łączenie zebranych śladów, podążanie za śladami pozostawionymi przez zabójcę, a jednocześnie znamy jego kolejne kroki mające na celu pokrzyżowanie tropów i zafałszowanie jego działań, by uniknąć aresztowania i spędzenie w więzieniu resztę swego życia. Z tego względu nie ma w tej powieści zaskakujących, nagłych zwrotów akcji, gdyż bez problemu można domyśleć się, co za chwilę nastąpi. Jest to zatem kryminał dla miłośników tego gatunku w klasycznej formie, w której jesteśmy bardziej obserwatorami tego, co dzieje się na kartach książki, niż uczestnikami śledztwa. Autor pokazuje w nim, że są ludzie, którzy dla kariery, uznania czy pieniędzy są w stanie posunąć się do drastycznych rozwiązań, nawet do morderstwa.
Czy można zabić dla przekładu książki? Okazuje się, że tak. W elitarnym środowisku zawodowych tłumaczy śmierć kolegi po fachu wywołała ogromne poruszenie. Morderca nic sobie z tego nie robi, bo wi...
Czy można zabić dla przekładu książki? Okazuje się, że tak. W elitarnym środowisku zawodowych tłumaczy śmierć kolegi po fachu wywołała ogromne poruszenie. Morderca nic sobie z tego nie robi, bo wi...
Czy można zabić, aby zaistnieć jako tłumacz książki? Na to pytanie odpowiada Piotr Pollak na kartach powieści. Myślę, że nie ma osoby, która nie słyszałaby o serii książek" Millennium" Stiega Larsso...
Po niezbyt fortunnym spotkaniu z poprzednim cyklem przedstawiającym nam komisarza Przygodnego postanowiłam zerknąć na inną książkę i wyrobić sobie ostateczne zdanie. Do "śmierci tłumacza" podchodziła...
@ewelina.czyta
Pozostałe recenzje @Mirka
Co kryją mury Mulberry Tales?
@Obrazek „Nie wiara wpływa na to, jakimi ludźmi jesteśmy, tylko to, jak sami postrzegamy moralność.” Kilka miesięcy temu skończyłam czytać "The paper dolls", pierw...
@Obrazek „Są słowa, które zapadają człowiekowi głęboko w pamięć.” Czasami spotykamy jakąś osobę, która wydaje się nam znajoma, ale nie jesteśmy w stanie osadzi...