Nasz świat jest tak skonstruowany, że zawsze ktoś musi nim rządzić. Musimy mieć własnych reprezentantów, własnych królów, cesarzy i prezydentów. Zmieniają się tylko nazwy. Mój historyk twierdził, że nie zawsze tak było. Że w odległej przeszłości liczonej w tysiącach lat, ludzie potrafi inaczej żyć, że istniały inne systemy. Przyznam się Wam szczerze, że nie do końca jestem w stanie sobie wyobrazić, jak wyglądał tamten świat, jak ludzie sobie radzili. Zostałam już stworzona przez obecny system i nawet moja bujna wyobraźnia niekoniecznie jest w stanie pokonać te bariery. A czy Wy jesteście w stanie sobie to wyobrazić? Czy Wam się też wydaje, że być może mógłby to być lepszy świat?
Ezena osiągnęła coś niewyobrażalnego. Zaczynała jako zwykła chłopka, by później przez długie lata być niewolnicą i pewnego dnia stać się Panią Dobrego Znaku. Kto by pomyślał, że książę weźmie ślub z młodą i w dodatku przeciętną niewolnicą? Takie rzeczy się nie zdarzają, a przynajmniej wcześniej się nie zdarzały. Tymczasem Ezena nie dość, że została wyniesiona z dnia na dzień do tak wysokiej rangi, to teraz pragnie sięgnąć po więcej – chce zostać królową. Czy uda się jej to osiągnąć? Czy Wieczne Cesarstwo przetrwa wojnę, udowadniając tym samym, że naprawdę jest wieczne?
Byłam bardzo podekscytowana tym tomem. Historia niewolnicy, która zyskała tak wiele i bezwzględnie umiała o to walczyć, oddziaływała na moją wyobraźnię i dała mi poczucie, że wszystko jest możliwe. Dlatego z taką niecierpliwością oczekiwałam wznowienia kolejnego tomu. Niesamowicie chciałam dowiedzieć się, co ostatecznie osiągnie, czy w ogóle jest w stanie utrzymać to, co ma. A jej wyjątkowy charakter jeszcze bardziej potęgował moją ciekawość. Jak wypadł szósty tom wieńczący historię Pani Dobrego Znaku? Niestety w mojej opinii bardzo przeciętnie.
Jednak trzeba zacząć od pozytywów, choć w ogólnym rozrachunku nie zamierzam ich szczędzić. Przede wszystkim wyjątkowo cenię sobie styl Feliksa Kresa. Wyróżnia się on niesamowitą wnikliwością, dokładnością i dopracowaniem nawet najmniejszych szczegółów. To połączenie sprawia, że styl pisarski zachwyca, choć też momentami jest ciężki w odbiorze. Osobiście ten aspekt w żaden sposób mi nie przeszkadza, ale zdaję sobie sprawę, że niektórym może utrudniać czytanie lektury i zniechęcać do niej. Tym bardziej że w tym tomie jest wiele opisów wojennych. Dotychczas nie czytałam wszystkich tomów "Księgi Całości", więc też niekoniecznie mam porównanie do nich. Niemniej piąty tom, aż tak nie skupiał się na poczynaniach związanych z wojną, co prawda trudno, żeby się na tym skupiał, gdy fabuła tego nie wymagała. Tylko że niestety te wojenne opisy w żaden sposób mnie nie interesują, więc ich czytanie było dla mnie żmudne. Całym sercem widzę ich istotność i możliwości, ponieważ były one potrzebne i to właśnie one decydowały o dopracowaniu całości, ale nie umiały mnie oczarować.
Mimo tego że armia i wojna wychodzą na główny plan, to mam poczucie, że "Wieczne Cesarstwo" jest wyjątkowo wolne fabularnie, co było kolejnym nużącym mnie aspektem. Być może właśnie wynika to z faktu, że nie przepadam na dłuższą metę za takimi motywami, więc nie umiałam w nich też dostrzec pozytywnej strony. Wielbiciele mogliby być wręcz zachwyceni. Mimo tego chciałam się dowiedzieć, co będzie dalej i jak ta historia się skończy, jak potoczą się losy bohaterów. W końcu chodzi tu o Ezenę. Choć jestem pod wrażeniem, jak pisarz kreuje świat i przedstawia go czytelnikom. Jak sami czytacie, jestem sercem z tą szaloną, byłą niewolnicą, lecz widzę też inne strony i ich człowieczeństwo, ich pragnienie wygranej. Niekiedy ciężko było mi się zdecydować, komu ostatecznie należy się to zwycięstwo.
Bohaterów mamy naprawdę wielu. Niektórych z nich znamy z innych tomów, niektórych dopiero teraz poznajemy. Ciekawym i wartym uwagi jest też zabieg, który niektórych z nich przedstawia tylko i wyłącznie na chwilkę, tak, by dać znać, że istnieją. Wszystkich łączy jedno – mają swoją własną, wielowymiarową historię. Każda z nich jest na swój własny sposób barwna i tłumacząca, co robią w danym miejscu. Autor zgrabnie łączy ich cechy charakteru z doświadczeniami, które przeżyli i które tak naprawdę ich stworzyły. Jeśli miałabym szukać niedociągnięć, to o dziwo wskazałaby na Ezenę. Wydaje mi się postacią wyjątkowo hipnotyzującą, co przedstawił poprzedni tom. Właśnie, poprzedni tom ją stworzył i sprawił, że czytelnicy albo ją pokochali, albo znienawidzili. "Wieczne Cesarstwo" bazuje na tym, nie dodając od siebie prawie nic nowego. To niezmiernie rozczarowujące.
Mówi się, że powieści fantasy są tylko zwykłymi bajeczkami. Jak dobrze wiecie, całkowicie nie zgadzam się z tym twierdzeniem. Dla mnie prawie we wszystkich przypadkach to niesamowite metafory pozwalające dostrzec nasz własny świat, nasz rzeczywisty świat poprzez nowe, o wiele bardziej wnikliwe spojrzenie. "Pani Dobrego Znaku" udowodniła mi to. Dała poczucie, że każdy niezależnie od statusu i władzy jest człowiekiem. A w całych społeczeństwach tkwi siła. Światem mogą rządzić ludzie wpływowi, ludzie dzierżący władzę albo mający wiele pieniędzy, jednak całe społeczeństwa często są nie do pokonania, co jest doskonale obserwowalne w realu.
"Pani Dobrego Znaku. Wieczne Cesarstwo" wielokrotnie poruszyło moje serce i dało wiele tematów do przemyślenia. Jednak niestety okazało się też niewystarczające przy swoich poprzednikach, a przynajmniej przy przeczytanych przeze mnie. Spędziłam wiele godzin zmuszając się do czytania i skupiania swojej uwagi na szczegółach według mnie nieistotnych. Doceniam ich istnienie, ale nie zmienia to faktu, że były nużące. Niemniej będę z olbrzymią chęcią czytać kolejny tom, bo czuję, że to on może naprawić moją chwilową niechęć do tego świata.