No więc tak -
nie przepadam za pisaniem recenzji książek „na 3 z minusem”.
Jeśli mam taką książkę, to po prostu wolę ją przemilczeć. Ale czasem się nie da! No się nie da!
Długo zastanawiam się, co tak bardzo mnie zirytowało w „Siedem śmierci. Jak umierano w dawnych wiekach”
Barbary Faron i Agnieszki Bukowczan-Rzeszut i dopiero niedawno sobie moje zastrzeżenia racjonalnie ułożyłam w głowie.
No dobrze, ale co to w ogóle jest za książka?
Wbrew temu, co obiecuje tytuł nie jest to bynajmniej pozycja traktująca o tym, jak to historycznie podchodzono do śmierci, jak opiekowano się nad umierającymi, jakie były zwyczaje pogrzebowe w dawnych wiekach i tak dalej i tak dalej. Nie.
Autorki wzięły na tapetę tak zwanych siedem (lub osiem) grzechów głównych i dopasowały życie i śmierć mnóstwa postaci historycznych to tychże ram.
Wiadomo, że każdy musi umrzeć, prawda? No, to dopasujmy każdemu jakiś grzech główny. Wiadomo, że umierasz, boś grzeszny. Nie ma problemów. Najmniejszych.
Tylko, że mam z tym problem. Zasadniczy nawet.
No dobrze, nie będę się czepiać tego powkładania postaci historycznych w arbitralne i nie do końca uzasadnione ramy, z którymi się zasadniczo nie zgadzam. Wiem, jakoś książkę trzeba ułożyć i autorki stwierdziły, że grzechy główne będą dobrym podejściem. Ok, ich prawo, ich decyzja.
Ale dobór postaci jest... średni i nie do końca uzasadniony.
Królowa Elżbieta I umarła "z powodu pychy"? Serio? Za bardzo się baba malowała i za karę zeszła z tego łez padołu? Inny przykład? A proszę! W części „Nieczystość” jest rozdział poświęconym Władysławowi Laskonogiemu. Spłycając - nie miał władca ów dobrej opinii! Oj, nie miał! Tyle, że nie ma dowodów na tę jego nadzwyczajną rozwiązłość, a źródła na ten temat są - delikatnie mówiąc - mało rozstrzygające. Autorki to piszą!
Ale i tak umieszczają życie i śmierć Laskonogiego w kategorii „Nieczystość”.
Podobnie z Barbarą Radziwiłłówną. Też jest w „nieczystości”. Autorki nawet się nie zająkną o tym, że historycznie kronikarze byli mizoginami, że królowe mogły być albo święte (Jadwiga, wiadomo), albo dziwki (Barbara, jak wyżej). Zero analizy krytycznej. Pasowało te 300-400 lat temu do „nieczystości”, to i teraz w „nieczystość” ją władujmy, a co sobie będziemy żałować?
Kolejny kłopot - źródła!
Jestem maniakiem źródeł. Czytelnikiem bibliografii i przypisów. Szanuję rzetelną robotę i cytowanie fachowców. Ale stawiam bardzo jasne granice. Jeśli mówiąc o postaci historycznej i chcąc ją przybliżyć, autorki powołują się na BELETRYSTYKĘ HISTORYCZNĄ, to już jest bardzo źle.
Przepraszam za kapitaliki, ale ile razy o tym myślę, to mi się ciśnienie podnosi. Autorki traktują tak samo, czyli równoważnie, źródła historyczne (kroniki), analizy historyczne (rzetelne prace naukowe), artykuły z popularnych portali oraz powieści historyczne.
No nie, nie. Tak nie wolno! Można lubić Maurice’a Druona i jego „Królów przeklętych” (ja bardzo lubię), można czytać Alison Weir i Philippę Gregory, ale to są autorzy powieści historycznych! Beletryzujący, upiększający, dodający, psychologizujący! To nie są źródła! Ale i tak powołują się na nie Faron i Bukowczan-Rzeszut w ich książce.
Takie mieszanie poziomów nie powinno mieć miejsca nawet w książce popularyzującej historię. Pop-historia powinna mieć swoje granice.
Pozostawiam takie rzeczy jak jasność wywodu na boku, bo nie to mnie irytowało najbardziej, chociaż przyznaję, że niektóre biogramy były tak napisane, że za trudno się było zorientować kto, co i dlaczego.
Podsumuję w jednym zdaniu: „Siedem śmierci. Jak umierano w dawnych wiekach” Barbary Faron i Agnieszki Bukowczan-Rzeszut, książka, która mnie bardzo rozczarowała!