Na trylogię Victora Milana o świecie, w którym ludzie żyją razem z dinozaurami, trafiłam przypadkowo na jednej z facebookowych grup. Miała dość różne opinie i miałam lekkie obawy przed zakupem. W końcu jednak przeważyła moja miłość do tych prehistorycznych stworzeń i postanowiłam dać im szansę. Książki długo czekały na półce na swoją kolej. W końcu jednak zdecydowałam się po nie sięgnąć i nie żałuję. Pierwsza część wprawdzie rozpoczęła się dość chaotycznie, przez co ciężko było mi się zorientować w sytuacji, z czasem jednak wszystko się unormowało i czerpałam radość z czytani.
„Jeźdźcy dinozaurów” są według mnie zdecydowanie lepsi od „Władców”. Przede wszystkim znamy już bohaterów oraz przedstawiony świat, dlatego możemy w pełni skupić się na toczącej się akcji. Nadal każdy rozdział rozpoczyna się krótkim opisem jakiegoś elementu ze świata, jednak te opisy się powtarzają, dlatego też nie stanowią dla nas zupełnej nowości. I tak jak w pierwszej części wydawały mi się one zbędne, ponieważ i tak nie byliśmy w stanie ich w pełni przyswoić, tak teraz uważam, że jest to ciekawe rozwiązanie. Nadal nie zapamiętamy wszystkiego, aczkolwiek część z tych informacji się w naszej głowie zachowa.
W powieści mamy najróżniejszych bohaterów, więc praktycznie każdy może znaleźć kogoś, z kim będzie się utożsamiał. Mamy legendarnego bohatera Karyla Bogomirsky’ego, którego wszyscy znają, o którym śpiewane są pieśni i przede wszystkim, który dokonał takich czynów, jakich nie dokonał nikt inny na świecie. Mamy Roba Korrigana, poskramiacza dinozaurów i barda. Mamy wojowniczą księżniczkę Melodię czy wspaniałego wojownika Jaumego. Jest też moja ulubiona bohaterka, której kibicowałam od samego początku i z przyjemnością czytałam każdą scenę, w której się pojawiała – allozaur Shiraa. Każdy jest niepowtarzalny, każdy ma też swoje zalety, ale również wady (no może Shiraa nie ma wad). Zdecydowanie jednym z największych plusów całej trylogii jest to, że żaden z bohaterów nie jest idealny. Nawet Karyl, któremu pozornie wszystko się udaje, ma swoje wady.
Książka jest brutalna i wulgarna, jednakże nie jest to odpychające, a wręcz przeciwnie – dodaje powieści prawdziwości, o ile tak w ogóle można powiedzieć o fantastyce. Autor nie boi się szczegółowo opisywać ran wojennych czy aktów seksualnych, jednak robi to w sposób „kontrolowany”. Czytając, nie czuje się przepychu w tej kwestii i prostactwa. Zazwyczaj czytam pozycje przeznaczone dla młodzieży i przyznam, że była to dla mnie przyjemna odmiana.