Od momentu, gdy po raz pierwszy ujrzałam okładkę powieści Kelly Quindlen, wiedziałam, że muszę przeczytać tę pozycję. Zarówno okładka, jak i sam tytuł podpowiadały mi, że to będzie historia wprost stworzona dla mnie. Kiedy więc książka dostała się już w moje ręce, ja chcąc przedłużyć czas, w którym jeszcze po nią nie sięgnę - odłożyłam ją na półkę. Długo jednak nie musiała czekać na swoją kolej – pokusa była zbyt silna. Czy She drives me crazy to pozycja, która trafiła w mój gust czytelniczy i co więcej, mnie zachwyciła?
Scottie jest koszykarką, a ten sport jest jej największą zajawką. Kiedy drużyna dziewczyny ponosi całkowitą porażkę w starciu z drużyną byłej dziewczyny Scottie, ta myśli, że gorzej być już nie może. Los bywa jednak wyjątkowo okrutny i tak oto nastolatka uderza swoim samochodem w tył samochodu szkolnej gwiazdy chearliderek – Irene Abraham. Ich relacje dalekie są od ideału, a ich wzajemna niechęć tylko to podkreśla. Ostatnią rzeczą, o której marzą, są wspólne podróże do szkoły... a do tego zostają zmuszone. Czy Scottie i Irene zdołają nawiązać nić porozumienia chociaż na chwilę? Czy szkolna gwiazda będzie chętna pomóc koszykarce w odegraniu się na byłej dziewczynie? No cóż, jedno jest pewne - łatwo nie będzie.
Zacznę od tego, że rozpoczynając lekturę tej książki, nastawiłam się raczej na przyjemną powieść młodzieżową, w której odnajdę przyjemny wątek romantyczny, no i oczywiście reprezentację LGBT+. Zasadniczo, to właśnie otrzymałam, jednak nie mogę zapomnieć o wartości dodanej, czyli warstwie komediowej, która zdecydowanie pozytywnie wpłynęła na mój odbiór tej pozycji. Ile razy ja się szczerze zaśmiałam podczas lektury! Uwielbiam takie książki i tej z pewnością długo nie zapomnę.
Główne bohateriki zostały wykreowane w sposób bardzo dobry. Autorka w ciekawy sposób pokazała Irene i Scottie jako osobne jednostki, które starają się spełnić swoje marzenia, a jednocześnie nie zawieść swoich bliskich, ale również jako dwie osoby, które starają się żyć ze sobą i jakoś się wzajemnie nie pozabijać, bo w końcu ich nienawiść do siebie nawzajem to największy motywator do działania. Jeśli miałabym wybierać, którą z nich polubiłam bardziej, wskazałabym Irene. Jest pewna siebie, wie, czego chce, ma cięty język, jednak pod tą całą warstwą skrywa się dość wrażliwa dziewczyna.
Kelly Quindlen ma bardzo dobre pióro, które zostało podkreślone przez tłumaczkę, Iwonę Wasilewską. Pozycję tę czyta się szybko, bardzo przyjemnie, więc śmiało mogłabym wskazać ten tytuł jako idealny wręcz na wakacje czy na każdy inny czas, gdy akurat potrzebujemy przeczytać coś lżejszego. Czy jestem zakochana w tej książce? Tak, zdecydowanie. Dała mi ona wszystko to, czego potrzebowałam w ostatnim czasie, a w szczególności przyjemną historię, która ogrzała moje czytelnicze serduszko.
Poza tym wszystkim, w książce nie brakuje ważnych tematów, jak zdrowie psychiczne czy brak akceptacji ze strony rówieśników - głównie ze względu na swoją orientację seksualną. Mamy tutaj znów postać Irene, która ma absolutnie gdzieś wszelkie zaczepki i okrutne słowa ze strony innych, a po prostu skupia się na swojej robocie – tak powinno być.
She drives me crazy to jedna z tych książek, do których z pewnością będę wracać nieraz i o której będę myśleć z uśmiechem na ustach. Cieszę się, że miałam szansę ją poznać i mam szczerą nadzieję, że kolejne osoby, które ją poznają, również ją pokochają.