Astrohaj. Jak dotknąć kosmicznego pyłu? recenzja

Seria ,,Zrozum" - Astronomia atakuje! Wczytaj się!

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @belus15 ·8 minut
5 dni temu
2 komentarze
3 Polubienia
Seria książek popularnonaukowych od Wydawnictwa Poznańskiego zwana „Zrozum” stanowi jedną z najniezwyklejszych, najbardziej oryginalnych i wyróżniających się takich serii wydawniczych na polskim rynku. Jest to całkiem nowy cykl, stworzony z myślą o czytelnikach szukających zróżnicowania, natchnienia i nowości, czy też ,,tego czegoś”, co już samą oprawą wizualną (koncepcja okładek i grzbietu) będzie wyróżniać się na tle konkurencji. Jeśli czytelnik nie jest wybredny, lubi naukę, ale głównie przekazywaną w innowacyjny, prosty, ale i zawadiacki z garstką ukrytego humoru sposób, to w serii ,,Zrozum” na pewno znajdzie coś dla siebie. Mało tego, każda z książek w cyklu - a przeczytałem do niedawna jedną: "Co nas (nie) zabije" autorstwa świetnie popularyzującej naukę w szerokim kontekście Jennifer Wright, oraz, co istotne, tą drugą, z którą jestem na świeżo, skierowaną do miłośników nauk astronomicznych i fizycznych, której ten tekst tudzież opinio-recenzja będzie również poświęcona, plus fragmenty innych publikacji, w których czytelnik ma ,,zrozumieć”, jak pokrętna potrafi być historia. Co inna książka w serii, to inna, bardziej wymiarowa treść, różniąca się nie tylko faktami, ale i stylem pisania – a to w odbiorze dzieła według mnie jest niezwykle istotne.

Wydawnictwo Poznań pokazało pazur – firma potrafi projektować ciekawą oprawę dla książek z cyklu ,,Zrozum”. Już nie chodzi tylko o to, jak bardzo barwne, jednocześnie minimalistyczne, ale i mocne przekazem oraz symboliką potrafią być okładki i grzbiet każdej z takowych pozycji ,,poznańczyków" z osobna. Najciekawsze jest to, co mówi nam pewne zdanie, które już przy wyborze pierwszej książki dla tej serii, miało swój procent w przekonaniu mnie do jej zakupu. Pięć wyrazów i wykrzyknik na końcu; zdanie zamknięte w dwie proste linie, oddzielające je od krótkiego streszczenia będącego nieco wyżej na tyle książki. I to zdanie wygląda następująco: ,,Książki dobre nie tylko w teorii”. Nic dodać, nic ująć; śmiałe, mające w sobie coś z podstępnej neuromarketingowej strategii, posunięcie. Slogan, który zadziałał na mnie niczym magnes, który jakąś nienazwaną niewidzialną siłą przyciągnął mnie do jej treści, a co za tym idzie i takich pozycji z serii. Dodatkowo to specyficzne zdanie sprawiło, że nie potrafiłem zapomnieć o publikacjach z cyklu ,,Zrozum", mimo iż od przeczytania "Co nas (nie) zabije" minęło około dwóch lat i kilku miesięcy! Tak, będę miał co nadrabiać, jeśli postanowię, że zostanę ze ,,Zrozum” na o wiele, wiele dłużej, oraz jeśli będę chciał nabyć, przykładowo pięć czy sześć... albo i więcej lektur z cyklu.

Drugą książką, w którą wciągnąłem się czytelniczo jak nigdy, i której sam tytuł ,,kupuje” gusta na pewno kilku procent czytelników na tzw. ,,starcie”, jest publikacja o mocno współczesnym, młodzieżowym, bardzo awangardowym tytule: "Astrohaj – jak dotknąć kosmicznego pyłu". Fred Watson, pisząc dla nas ,,to wyjątkowe coś” na pewno był pod nie lada presją. Aby ułatwić poznanie kosmosu i otaczającego nas świata tym ludziom, którzy do nauki nie są specjalni przekonani, opracował, jak na standary i średniawkę przystało, dość przystępnym językiem książkę, której ten tekst jest głównie poświęcony, i którą to niniejszym omawiam. Gdybym miał postawić się na miejscu laika kompletnie zielonego w dziedzinach nauk kosmologicznych, fizycznych i pozostałych nauk ścisłych, powiedziałbym: ,,tak, to się raczej udało!”. "Astrohaj" zaskakuje – na pewno nie wszystkich, ale niektórych nawet wysmakowanych czytelników i specjalistów z astronomii, kosmologii czy fizyki, tak - przy tej pozycji sporo zależy od gustu odbiorcy. W ich oczach ta publikacja może robić następujące wrażenie: omawia ona praktycznie wszystko o czym mają oni pojęcie i czego są bardzo świadomi, nie przewracając nadmiernie oczami z niezadowolenia (sądzę, że na pewno nie wszyscy), ale przybijając w myśli również wirtualne brawa i klaszcząc w duchu z zachwytu, na sam fakt, że ich specjalności, czy naukę samą w sobie można wykreować w tak naturalny sposób, jak w "Astrohaju" właśnie. Idźmy teraz w ,,nieco inną" drugą stronę: gdyby jakiś ścisły umysł bez talentu dziennikarsko-pisarskiego zamienił się miejscami z Watsonem i miał napisać coś podobnego do tej pozycji właśnie, nie sądzę, aby ktoś taki podołał temu zadaniu, tworząc raczej dzieło pisane akademickim językiem, trudnym w akceptacji, z opasłą ilością stron podaną na tacy.

Jeśli cokolwiek miałbym oceniać negatywnie przy tej pozycji – a jest to coś, co rzuca się od razu na pierwszy rzut oka – to jej uboga objętość: około 250 stron to zdecydowane do potęgi entej ,,zbyt mało”; talent w łagodnej kreacji treści, ale z taką ikrą w specyfice naukowych zagwozdek, powinien pchać Watsona do przodu w napisaniu o 200 stron więcej. Dlaczego jest inaczej, tak jak w tej lekturze? Możliwe, że chodziło o kontrakt twórcy z wydawcą, którego konkretna klauzula nakazywała by mu mieścić się w takiej a nie innej ilości stronic; dostosowanie się do standardu stron innych pozycji w serii dla danego wydawcy, też ma określoną rolę i znaczenie. Gdy polską opcję "Astrohaj" (nie mam obrazu na to, jak wygląda ta książka z oryginalnego przekładu, jaka jest jej nazwa i cała reszta prezencji) potraktujemy jako ciekawostkę – dodatek w kwestii spojrzenia na naukę z innej perspektywy – taki model budowy książki popularnonaukowej się sprawdzi, zawsze… Częściowo im mniej stron tym lepiej; najkorzystniej jest zakotwiczyć się w okolicy 300 – 350 stron, aby nie wywołać u czytelnika przesytu, ale z drugiej strony również po to, aby dodatkowo zachęcić go by przyjrzał się astronomii czy fizyce oraz, co ciekawe, dalszym pozycjom w omawianej serii, "Zrozum". Sama budowa ,,Astrohaju” to zastosowanie schematu książki o dużej ilości rozdziałów, w których szczegółowo wraz z trzymaniem się tego typu tematu do omawiania, zaprezentowano treść, której dany rozdział jest poświęcony. Dla tej publikacji to się naprawdę sprawdza. Krótki wstęp do tego, co autor pragnie nakreślić zaciekawionemu odbiorcy, napisano z perspektywy pierwszej osoby; taki styl ,,na mniej więcej” utrzymuje się w wielu rozdziałach (ale nie zawsze!), które, o czym na krótko wspomnę, są mini-felietonami bądź artykułami, a nie tradycyjnymi, opasłymi rozdziałami z surowo napisanej książki popularnonaukowej/naukowej.

Fred Watson w dość naturalnym, bezproblemowym, jakby to powiedział prowadzący z pewnego kanału popularnonaukowego serwisu YouTube ,,dla głodnych kosmosu” stylu, w swej ,,cieszynce” astronomiczno-fizycznej, publikacji pt. „Astrohaj” opowiada nam o pełnym cudów, ale i rzeczy prostych i codziennych, Kosmosie. Nie bez powodu użyłem określenia ,,cieszynka” – zrobiłem do głównie dla uwypuklenia tego, jak czytelnik mógłby odczuć tę publikację, gdy będzie poddawał się jej lekturze: jak mógłby odczuwać przyłożenie się Watsona do napisania książki i powinności jego pracy związanej z Astrofizyką, którą na co dzień wykonuje. A teraz się zastanówmy, czy w "Astrohaju" autor wszystko to, co nam niniejszym przedstawia robi to tak, jak dla ,,laika” i ,,jakoś-tam-zaznajomionego-z-nauką-osobnika” jest najlepsze? Szklanka jest do połowy pusta, ale i do połowy pełna; i tak, i nie. Nasz specjalista stara się pisać i wykładać wiedzę i część swojego doświadczenia zawodowego w jak najbardziej praktycznym i zrozumiałym stylu. Generalnie mu to wychodzi, jednakże momentami treść książki jest tak dziwnie wyłożona, że wygląda to tak, jakby w swoim ,,luzackim, bez spiny” stylu mógłby zamieścić w pracy wszystko: wygląda na to, że Watson niekiedy za bardzo się rozpędza i wydaje mu się, że trudne opisywane teorie, zjawiska, aspekty egzystencji i ewolucji Wszechświata wykłada bardzo zrozumiale, więc dlaczego by nie móc pisać więcej i więcej? I tu tkwi haczyk...

Na niecałych 250 stronach ,,Astrohaju”, nie licząc podziękowań autora, a obyło się tu bez przypisów i odwołań do źródeł, co jest i plusem i minusem pozycji, ,,pan prawie złota-rączka Fred Watson” powiedział nam generalnie wszystko to, co można znaleźć w innych pozycjach książkowych tego typu, z tą różnicą w stosunku do podobnej literatury, że swemu dziełu nadał ,,pierwiastka własnego stylu i niezależności naukowo-dziennikarskiej”. Dostaliśmy sporo wątków związanych z początkami Astronomii i Astrofizyki w dziejach ludzkości, z czego najciekawsze były momenty zwracania przez autora uwagi na trudne początki nauki nowożytnej, gdzie protoplaści Astronomii i Kosmologii zaznaczyli się w sposób szczególny. Nie zabrakło ,,kilku słów” (zdecydowanie tego elementu akurat było tu jednak za mało; brak pomysłu do zarysu na strukturę książki?) o narodzinach, etapach ewolucji i śmierci Kosmosu, o podstawowych metodach badania jego wieku, pomiaru odległości we Wszechświecie, a co za tym idzie także i pomiarów jego ,,obserwowalnej wielkości". Nasz profesjonalista nie wysilił się na tyle, aby rozwinąć myśli związane z ekspansją Wszechświata przez ludzkość, aby wyjść trochę dalej niż ,,eksploracja Marsa i misja kolonizacyjna cywilizacji” – tu nie było finezji, spostrzegawczości i nutki myśli futurologicznej, np. tak genialnie się zaznaczającej w pozycjach wielkiego Michia Kaku.

Na usprawiedliwienie takiego a nie innego finalnego obrazu "Astrohaju", ku obronie autora można dodać: cały obserwowalny przez nas Wszechświat jest do astronomicznie ogromny, a badaniem i doświadczaniem ,,przez wielkie D" Kosmosu nie zajmuje się tylko Astronomia, Astrofizyka czy Kosmologia. W odgadywaniu ukrytych tajemnic i nieodkrytego dotąd uniwersalnego kodu opisującego Kosmos, w którym jesteśmy zanurzeni, uczestniczy ,,nauka kompleksowa”. Dlatego też, jak na takiej objętości stron i wielkości fizycznej (gdyby tak ścisnąć tekst w węższe marginesy, a strony bardziej zapełniać, ta książka miałaby formę wydania kieszonkowego, góra 180-200 stron), pan Watson wyszedł z tego obronną ręką. I mimo nazwiska identycznego ze sławnym pomocnikiem jeszcze sławniejszego detektywa, Sherlocka Holmesa, w "Astrohaju" Watson nie wykazał się bystrością, którą się od niego oczekiwało, nawet szóstym zmysłem solidnego analityka oraz umiejętnością wyczucia tego, co ,,siedzi w eterze” – czyli nastawienia się na wszelakie oczekiwania czytelników zainteresowanych tematyką nauk o kosmosie.

Watson nie sprawił, że czytelnik ,,dotknął kosmicznego pyłu” – owszem, w jakiś sposób zachęcił nas do szerszego przyjrzenia się tematom, które tu prezentował, zresztą zmotywował nas do prywatnego odkrywania nauki, do zgłębiania wiedzy w różnych dziedzinach nauk ścisłych i humanistycznych, poprzez przedstawienie inicjatywy nauki obywatelskiej. Bo nauka to Wszechświat, uprawiać, badać i odkrywać może ją każdy!

Moja ocena:

Data przeczytania: 2022-07-19
× 3 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Astrohaj. Jak dotknąć kosmicznego pyłu?
Astrohaj. Jak dotknąć kosmicznego pyłu?
Fred Watson
7.9/10
Seria: Zrozum

Z tej książki dowiesz się: • Dlaczego niebo jest niebieskie, a Słońce żółte? • Jak kupić działkę na Księżycu? Albo na Merkurym? • Ile kosztuje podróż w kosmos? • Jak wygląda „typowe” miejsce we Wszec...

Komentarze
@tsantsara
@tsantsara · 5 dni temu
"jest do astronomicznie ogromny"? Pluralis maiestatis?
× 1
@belus15
@belus15 · 4 dni temu
Nie wiem, czy do końca zrozumiałem odpowiedź, ale Wszechświat powinno się traktować jako wielki, majestatyczny, wręcz czcigodny, głównie z racji tego jak absurdalnie ogromnym jest obszarem. Trudno mi było to nawet opisać.
@tsantsara
@tsantsara · 3 dni temu
W pierwszej części mojego komentarza zwróciłem uwagę na niepotrzebny przyimek, który rozbija sens zdania. W drugiej zastanawiałem się, z czego wynika liczba mnoga w narracji (np. Watson...zachęcił nas...Tzn. kogo, oprócz autora recenzji?)
× 1
@jatymyoni
@jatymyoni · 3 dni temu
Świetna recenzja.
Astrohaj. Jak dotknąć kosmicznego pyłu?
Astrohaj. Jak dotknąć kosmicznego pyłu?
Fred Watson
7.9/10
Seria: Zrozum
Z tej książki dowiesz się: • Dlaczego niebo jest niebieskie, a Słońce żółte? • Jak kupić działkę na Księżycu? Albo na Merkurym? • Ile kosztuje podróż w kosmos? • Jak wygląda „typowe” miejsce we Wszec...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego niebo jest niebieskie, a słońce żółte? Albo jak powstają gwiazdy? Jeśli odpowiedź na te pytania brzmi twierdząco, to odpowiedź na nie znajdziecie w kolejnej ksi...

@Oczytana @Oczytana

Od zawsze fascynował mnie kosmos i uwielbiałam o nim czytać, czy też oglądać o nim wszelkie dokumenty. Bardzo się ucieszyłam, gdy w zapowiedziach zobaczyłam, że kolejna książka z cyklu ZROZUM będzie ...

@withwords_alexx @withwords_alexx

Pozostałe recenzje @belus15

Czarne dziury i wszechświaty niemowlęce
Geniusz Hawkinga - kosmologia stoi przed nami otworem!

Rozmyślając ostatnimi czasy, wraz z rytmem najnowszych odkryć związanych z faktycznym istnieniem Czarnych Dziur, które to jako zjawiska kosmiczne można by określić swego...

Recenzja książki Czarne dziury i wszechświaty niemowlęce
Krótka historia prawie wszystkiego
Wszechświat to nauka, to wiedza, to wszystko... Zanurz się z Billem Brysonem!

Wszędzie jest nigdzie, nigdzie jest wszędzie. Te zlepki słów mające profetyczne znaczenie, odnoszą się do paradoksu jakim jest nasz Wszechświat. Wszechświat, który ...

Recenzja książki Krótka historia prawie wszystkiego

Nowe recenzje

Mad as Hell
Świat pełen intryg
@agnban9:

"Mad as hell" autorstwa Hannah McBride to kontynuacja, na którą czekałam. Już pierwsza część tej serii była dla mnie wi...

Recenzja książki Mad as Hell
Nihal z Krainy Wiatru
Nihal z Krainy Wiatru
@agnban9:

📚📚📚📚 "Strach to niebezpieczny przyjaciel: musisz nauczyć się go kontrolować, słuchać tego, co ci mówi. Jeżeli ci się t...

Recenzja książki Nihal z Krainy Wiatru
O początkach
Gorąco polecam
@aneta_skupien:

" O początkach " czyli drugi tom Opowieści autorki cieszynska.agata . W chmurnym Zamku nastaje wiosna. Gród rozkwita, ...

Recenzja książki O początkach
© 2007 - 2025 nakanapie.pl