"Sentymentalna bzdura" Ludki Skrzydlewskiej nie zalicza się do gatunku, który czytam zbyt często. W zasadzie romanse (nawet te z wątkami sensacyjnymi) czytam raz na kilka miesięcy i wybierane są przypadkowo. "Sentymentalną bzdurę" wybrałam celowo i z premedytacją.
Dlaczego mnie do niej ciągnęło? Miałam przyjemność czytać wcześniej opowiadanie autorstwa Ludki Skrzydlewskiej pt. "Huldra" zamieszczone w antologii Grupy Literackiej Ailes "Deszczowe sny" i bardzo spodobał mi się zarówno styl autorki, jak i jej pomysł. Drugim czynnikiem, który sprawił, że debiutancka powieść L. Skrzydlewskiej było przeczytanie kilku przedpremierowych rozdziałów i wówczas już WIEDZIAŁAM, że "Sentymentalna bzdura" musi znaleźć się w moich planach czytelniczych.
Dzięki wydawnictwu Editio Red to się udało, za co serdecznie dziękuję.
Tym co przede wszystkim rzuca mi się w oczy czytając teksty Ludki Skrzydlewskiej to niesamowita lekkość pióra i bardzo dobry warsztat pisarski. Nic więc dziwnego, że "Sentymentalna bzdura" jest tak dobrą powieścią i niczym nie ustępuje utworom autorek już istniejących na rynku. Prócz stylu, książka jest solidnie dopracowana pod względem redakcyjnym, czytając nie rzucały mi się w oczy zapomniane powtórzenia, czy irytująco brzmiące zdania.
Co nie znaczy, że niniejsza recenzja to będą same ochy i achy ;)
❤❤❤
Romanse czytam raz na ruski rok i musi mnie coś w nich skusić. Chociaż uwiodły mnie dwa pierwsze rozdziały, to jednak gdy zobaczyłam objętość książki (570 stron) i te drobne literki, w pierwszej chwili się przeraziłam. Styl stylem, chęć do poznania przyczyny, dla której Henry tak ochoczo wpakował się w udawanie narzeczonego Vee swoją drogą, ale objętość plus małe litery stawiały pod znakiem zapytania moje szybkie przeczytanie tego "grubaska". A może "grubaski", bo to przecież, pieszczotliwie zwana, Bzdurka?
Rzeczywistość pokazała, że moje obawy były nieuzasadnione. Czytało się lekko i przyjemnie, a przy okazji zużyłam pokaźną ilość karteczek indeksujących. Kiedy już siadłam z książką i wciągnęłam się w treść ubywało mi stron w bardzo szybkim tempie. Krótkie rozdziały, zrównoważenie dialogów z opisami, humor, a do tego emocjonalność części scen ( i wcale nie mam na myśli tych erotycznych, a były... oj były...) sprawiły, że w kilka popołudni miałam "Sentymentalną bzdurę" za sobą.
❤❤❤
Lektura debiutanckiej powieści Ludki Skrzydlewskiej jest lekka podczas czytania, ale prawie wszystkie wątki już takie nie są. Ignorancja, nadużycia fizyczne, relacje rodzinne, przemoc, trauma to tylko niektóre z nich. I to sprawia, że "Sentymentalna bzdura", chociaż utrzymana w romantycznej tonacji i tego romansu jest naprawdę sporo, to skrywa w sobie treści skłaniające do refleksji i nadają powieści poważnego brzmienia.
Na przykładzie rodziny Vee oraz rodziny braci Valentine Ludka Skrzydlewska pokazuje skomplikowane relacje rodzinne. Rodzina Vee, jej zachowania, a już wymiany zdań z główną bohaterką budziły we mnie wewnętrznego potwora. Co za wstrętna rodzina! Sama będąc matką nie wyobrażam sobie takiego zachowania w stosunku do córki. Kompletnym przeciwieństwem rodziny Cross, są Valentine'owie. Sympatyczna, otwarta, życzliwa rodzina, choć i oni mają swoją trudną przeszłość.
❤❤❤
Bohaterowie zachwycają, wkurzają i zapadają w pamięć. Bracia Valentine: Henry i Tony budzą sympatię od samego początku. Henry, w ogóle to mężczyzna idealny, może t zbyt idealny, przez co odrobinę nierzeczywisty. Nie zmienia to faktu, że ogromnie przypadł mi do gustu :). Taak, jestem zdecydowanie #teamHenry
Victoria Cross, będąca główną bohaterką i narratorką, wzbudziła we mnie sympatię, ale i sporą dawkę irytacji. Jej zachowanie, momentami drażniące tłumaczyłam sobie przeżyciami i młodym wiekiem. Henry wykazywał się iście anielską cierpliwością ;). Najbardziej jednak denerwowało mnie to ciągłe powtarzanie przez Vee, że to tylko udawanie, jakby dwa razy nie wystarczyły, tym bardziej, iż kilka dni wydarzeń zajmuje naprawdę sporą część powieści. A może właśnie to było zwodnicze? Tak średnio co kilka stron miałam ochotę solidnie potrząsnąć dziewczyną, a już gdy tak uparcie chciała trzymać się rodziny pomimo tego jak matka i siostra ją potraktowały, to z jednocześnie było mi jej strasznie żal, bo rozumiałam jej motywy, ale miałam też ochotę dać jej kopniaka na opamiętanie. Ja zapewne będąc na jej miejscu przerwałabym rozmowę i kolejnych połączeń nie odbierała.
Relacje rodzinne to skomplikowana sprawa. Myślę, że Ludka Skrzydlewska świetnie sobie poradziła i stworzyła solidnie dopracowanych bohaterów.
❤❤❤
Trochę szkoda, że wspomniany wątek sensacyjny pojawia w drugiej części książki, a pod koniec akcja przyspiesza wręcz niebezpiecznie. Miałam wrażenie, że przez ponad połowę powieści autorka budowała relacje między bohaterami i podwaliny pod to co miało nastąpić pod koniec. Autorka świetnie buduje napięcie i z przyjemnością przeczytałabym pełnokrwisty thriller jej autorstwa, oczywiście z wątkami romantycznymi i erotycznymi, bo te Ludce wychodzą rewelacyjnie.
A jeśli o erotyce wspomniałam, to i takie sceny się pojawiają. I są emocjonujące, a przy tym nie przesadzone. Jeśli chodzi o sceny zbliżeń czy pieszczot jestem strasznie wybredna, ale autorka nie wyszła poza granice mojego dobrego smaku, zarówno jeśli chodzi o użyte słownictwo, jak i same sceny.
Niektóre wątki mogły zostać pominięte, bo nie wpływają na przebieg fabuły, ale za to obrazują zacieśniające się więzi pomiędzy bohaterami, oraz relacje panujące w rodzinie Vee. Co sprawia, że z jednej strony wydłuża to powieść, ale lepiej poznajemy wszystkich bohaterów.
Tym co mnie, zaskoczyło i rozczarowało zarazem, było rozwiązanie wątku Cartera. Przepraszam, droga autorko, ale tego nie kupuję. Nie i koniec. Szast, prast i po krzyku. Ja rozumiem, że kara straszna dla samego zainteresowanego, ale kurcze no, tak się wywinął właściwie, w wyjaśnienie jego zachowania? Czytałam i nie wierzyłam własnym oczom. Oczywiście wyjaśnienie jak najbardziej komponuje się z całą treścią, ale nie kupuję tego zakończenia, przykro mi.
❤❤❤
Podsumowując "Sentymentalna bzdura" Ludki Skrzydlewskiej to bardzo udany debiut. Choć moim zdaniem rozłożenie akcji jest nierównomierne, to jednak nie należy zapominać, iż głównie mamy do czynienia z romansem i jako romans powieść spełnia swoje zadanie w stu procentach.
Poszukujecie ksiażki, która Was wciągnie, rozbawi i wzbudzi w Was całą gamę emocji?
Lubicie romanse, które nie skupiają się tylko na rodzącym się pomiędzy bohaterami uczuciu i namiętności, ale takie, w których znajdziecie coś więcej?
Macie tendencję do "zadurzania się" w bohaterach? Henry Vanetine skradnie jedno serce ;)
Jeśli tak, to "Sentymentalna bzdura" jest dla Was.
Ja spędziłam przy niej przyjemne godziny, z pewnością będę śledziła literacką karierę Ludki Skrzydlewskiej i zdradzę Wam, że ostrzę sobie ząbki na jej kolejną powieść "Po godzinach", która ukaże się już w następnym miesiącu, także nakładem wydawnictwa Editio Red.