Robert Małecki, Autor, który debiutował ledwie pięć lat temu znakomitym i prawdopodobnie najgorętszym debiutem ostatnich lat, czyli powieścią "Najgorsze dopiero nadejdzie", zdążył nas przyzwyczaić, że potrafi zaskakiwać, a Jego fabuły, to misternie utkane sieci kłamstw, tajemnic i niedomówień. A jak jest z jego najnowszym tytułem? Czy "Najsłabsze ogniwo" ma jakieś słabe ogniwo?
Ta historia zaczyna się całkiem niewinnie. Młodszy brat odwiedza starszego. Jest piwo i kiełbasa z grilla, w tle dziecięce śmiechy i rozmowy dorosłych. Jest miło. Nawet bardzo miło. Bracia - Piotr i Aleks - mieszkają niedaleko siebie, w tej samej wsi Zarośle Cienkie, niedaleko Torunia, mają ze sobą dobry kontakt, rozmowa niby się klei, a jednak w czasie tej piątkowej rodzinnej imprezy, starszemu wydaje się, że młodszy coś przed nim ukrywa. Czyżby kłopoty sercowe? Dziewczyna Aleksa - Alina, nie przyjechała razem z nim, ale Piotr nie drąży tego tematu. Jest ciepła piątkowa noc, alkohol szumi w głowie... Jest miło. Aleks ma zostać na noc, ale gdy nazajutrz rano Piotr schodzi do salonu, zastaje jedynie posłaną kanapę. Wszystko wskazuje na to, że młodszy brat jednak wrócić do siebie. Piotr próbuje się z nim skontaktować, ale ten nie odbiera telefonu.
Piotr Warot, popularny pisarz powieści obyczajowych, jeszcze tego nie dostrzega, ale w piątek i w sobotę, na jego poukładanym, całkiem dobrym życiu, pojawiły się pierwsze pęknięcia. Cegły zaczynają się sypać w niedzielę, kiedy młodszy brat nadal nie odpowiada na telefony, ani wysłane wiadomości, a sąsiad policjant mówi mu, że siostra Aliny zgłosiła jej zaginięcie. Piotr ma złe przeczucia, dlatego za wszelką cenę postanawia dowiedzieć się, co się stało i gdzie podziali się Aleks i jego dziewczyna. Tymczasem w poniedziałek spokojną wsią wstrząsa wieść o kolejnym zaginięciu - tym razem zniknął syn sąsiada-policjanta - nastoletni Kuba. Jako ostatni widział go Warot, a gliniarze zaczynają podejrzewać, że pisarz mógł mieć związek z jego zaginięciem.
"Najsłabsze ogniwo" to najmocniejsza powieść Roberta Małeckiego. Nadal czuję bój w plecach, tak ostro wcisnęła mnie w fotel. Przede wszystkim nie ma tutaj miejsca na niepotrzebne sceny, babranie się w odległej przeszłości, czy zbyt głębokie grzebanie w psychice bohaterów, których zresztą nie ma zbyt wielu, co też uważam za plus. Małecki nie robi tłoku, przez co cała historia jest bardziej kameralna. Odpowiedni klimat robi też główne miejsce akcji - wieś otoczona przez las, sprawiająca wrażenie (choć tylko pozornie) odizolowanej od reszty świata. To takie miejsce, w którym łatwo zachować swoje sekrety dla siebie, bowiem sąsiedzi - ex mieszczuchy - raczej nie zaglądają ci w okna. Nic więc dziwnego, że w takim otoczeniu, tak łatwo i bez śladu znikają ludzie.
Klimat i zapach drzew, to jedno, ale najmocniejsza strona "Najsłabszego ogniwa", to jednak mimo wszystko perfekcyjnie budowane i podkręcane napięcie. Jest to wyczuwalne już od pierwszych stron, a z każdą kolejną przecież, sytuacja gmatwa się coraz bardziej, a atmosfera zagęszcza; główny bohater odkrywa coraz więcej, a mimo to, wciąż zdaje sobie sprawę, że wie niewiele. Podobnie jak Czytelnik. Wraz z Warotem próbowałem poukładać rozsypane puzzle tej dziwnej, tajemniczej i mrocznej opowieści, a mimo to, finał, mam takie wrażenie, obu - i głównego bohatera, i mnie - zaskoczył równie mocno.
No dobra, skoro już jesteśmy przy głównym bohaterze, to chwilę się nad nim poznęcajmy. 😉 Warot, to typ cobenowskiego "zwykłego człowieka", postawiony przed niezwykłymi sytuacjami, przed dylematami i decyzjami, które większości z nas są zupełnie obce. Bo co byś zrobił, gdyby nagle zaginął twój brat czy siostra? Piotr nie jest typem superbohatera i bynajmniej do takiego nie aspiruje, nie jest też kolejnym komisarzem policji, których - mam takie wrażenie - literatura ma dosyć. To typ faceta z sąsiedztwa - męża, ojca, syna, brata, a różni się od nas tylko tym, że parszywy los rzucił mu wyzwanie, a on je podjął. Oczywiście, robi czasem głupstwa, bywa nawet naiwny, ale przez to zyskuje tylko na wiarygodności.
Autor nie ukrywa zresztą, że inspiracją do napisania tej powieści była twórczość Harlana Cobena. Myli się jednak ten, kto z góry założy, że jest to kopia stylu twórcy Myrona Bolitara. Robert Małecki zdążył już wyrobić swoją własną markę i mylenie inspiracji z kopiowaniem byłoby krzywdzącą dla polskiego Pisarza, nieprawdą. W czasach młodości, powiedziałbym, że "Najsłabsze ogniwo", zwyczajnie "ryje beret". Dziś już nie wypada mi, ani tak mówić, ani pisać, więc ograniczę się do bardziej "dojrzałego" związku frazeologicznego. A zatem, ta powieść wgryza się w mózg, jest jak heroina w krwioobiegu ćpuna z wieloletnim stażem, jak ponętna piękność, która siedzi Ci na kolanach, a Ty nie możesz oderwać od niej ani wzroku, ani dłoni, ani... Dobra, poprzestańmy na tym. Od "Najsłabszego ogniwa" też nie mogłem się oderwać. To nie jest jedna z tych historii, którą się dawkuje w małym porcjach. Tutaj, apetyt rośnie w miarę jedzenia i ani się obejrzałem, jak pożarłem pół książki. Tak udanej literackiej wyżerki i Wam życzę, dlatego gorąco zachęcam do lektury. Smacznego. 😉
© by
mroczne-strony.blogspot.com | 2021