To prawda, że seria książek "Harlequin" powstała w Kanadzie w latach czterdziestych wieku dwudziestym. To prawda, że od tego czasu rynek księgarski zalał potok wszelakiego rodzaju romansów. Ale niech nikt nie myśli, że przed serią "Harleqiun" nie było tego typu powieścideł. Były, oczywiście, że były. Tylko nie były wydawane pod wspólnym symbolem służącego z włoskiej komedii dell'arte.
Jadwiga Courths-Mahler umarła rok po utworzeniu wydawnictwa "Harlegiun", lecz w jej dorobku znajdziemy powieści, które mogłyby się znaleźć na półkach tejże oficyny. Szczerze powiedziawszy wszystkie publikacje Courth-Mahler są z tego samego regału. Są to romanse dla kobiet, które czują potrzebę przebywania przez choćby krótką chwilę w ramionach afektu miłosnego. Wiadomości te znalazłem na stronach poświęconych Pisarce. Sam niewiele mogę powiedzieć.
Tak naprawdę znam tylko jedną powieść Courths-Mahler. Tę, o której chce opowiedzieć. "Małżeńska łamigłówka". Z tego, co czytałem w recenzjach innych użytkowników internetu, głównie na lubimyczytać, jest to flagowa pozycja w dorobku Pisarki. Zatem przyjrzyjmy się jej dokładnie.
Akcja toczy się w wyższych sferach, gdzieś w Austrii. Na pewnym przyjęciu spotykają się dwaj łudząco podobni do siebie mężczyźni. Różnica polega jedynie na wieku. Młodszy chce poślubić córkę starszego. Dostaje błogosławieństwo matki. Niedługo potem okazuje się że mężczyźni są spokrewnieni. To ojciec i syn. Wbrew wszystkim i wszystkiemu matka młodszego dąży do ślubu. I jak myślicie? Doszło do zaręczyn i przysięgi przed ołtarzem? Oczywiście, w powieściach Courths-Mahler musi być happy end.
Bardzo przepraszam tych wszystkich, którzy uwielbiają programy paradokumentalne emitowane w TVN bądź na Polsacie. Moim skromnym zdaniem twórcy tychże programów podobnie radzą sobie z tak "zagmatwaną" akcją co Autorka "Małżeńskiej łamigłówki". Jadwiga C -M poszła po najmniejszej linii oporu. Scenarzyści "Szpitala", "Trudnych spraw" nieomalże kopiują pomysły niemieckiej pisarki. Ma się rozumieć robią to bezwiednie, nie ze złej woli. I dlatego przepraszam fanów wyżej wymienionych seriali.
Szczerze mówiąc pani Courts - Mahler również powielała. Samą siebie, swoje własne pomysły. Ze stron, które omawiają twórczość C-M dowiadujemy się iż mężczyźni w powieściach pani Jadwigi są waleczni, niezależni i mocarni. Taki typ rycerza, o którym śnią po nocach młode dziewczyny. One same przedstawione są jako uzależnione, uległe, bezwolne. Księżniczki? Tak, i to z bajek, tych, które pokazują cukierkowaty świat. Ma się rozumieć że takiego świata nie ma. Nie każdy facet to królewicz, nie każda babka jest księżniczką. A nie wszystkie teściowe są tak wyrozumiałe i dobrotliwe jak matka młodszego dżentelmena. Gdyby taki był świat, byłby on jednolity i gładki jak deska drewniana po heblowaniu.
Jedynym dobrym akcentem powieści jest styl i język. Taki styl nazywam słownikowym. Odpowiednio zbudowane zdania, w warstwie dialogów widać zróżnicowanie temperamentów bohaterów, pointa w zamyśle Autorki nagła i nieprzewidywalna. Ale nie dla nas. My mamy programy paradokumentalne i dzięki nim potrafimy domyślić się ciągu dalszego i końca "Małżeńskiej łamigłówki". I na tym koniec. Koniec recenzji.