Tony Griffiths jest australijskim historykiem, który postanowił obalić znane nam mity i obiektywnie opisać historię krajów skandynawskich od czasów Napoleona, aż do teraźniejszości. „Skandynawia. Wojna z trollami” nie jest dziełem opisującym suche fakty historyczne, ale wyjątkowo interesującą publikacją zajmującą się także skandynawskim dorobkiem artystycznym, politycznym oraz zmianami społeczno kulturowymi.
Autor rzetelnie relacjonuje nam równoległy bieg wydarzeń w Szwecji, Danii, Norwegii i Finlandii, dzięki czemu możemy śledzić, jak przebiegał rozwój wszystkich czterech państw i porównywać je ze sobą. Z drugiej jednak strony bywało to, w niektórych momentach mylące i uciążliwe. Nie jednokrotnie zastanawiałam się, o którym kraju była mowa w danej chwili, gdyż z początku w ogóle ich nie rozróżniałam. Z czasem dopiero udało mi się wejść w ten rytm, w którym każde państwo było już dla mnie rozpoznawalne.
Poza wydarzeniami historycznymi, autor co pewien czas zabawia nas anegdotami, przybliża nam sylwetki artystów, polityków i innych ważniejszych osobowości prezentując nam dzięki temu szerszy obraz tego regionu. Wyjątkowo przyjemnie czyta się książkę, która w tak interesujący sposób poszerza naszą wiedzę. Bez przeczytania jej raczej nigdy nie poznałabym historii młodości Hansa Chistiana Andersena, ani nie dowiedziałabym się, czym Hitler obdarowywał skandynawskie głowy państw. Jednak tak naprawdę najbardziej podobało mi się ujęcie historii z zupełnie nowej strony. W szkole zawsze wszystkie ważniejsze wydarzenia przedstawiane są z perspektywy Polski. Oczywiście rozumiem, że nauka dziejów własnego kraju jest sprawą priorytetową oraz że nie sposób zmieścić w programie nauczania pełnych losów wszystkich państw, jednakże bardzo odświeżające było dla mnie poznanie od innej strony wydarzeń, które zwarzyły na losach świata.
Książka obfituje w wiele faktów, które są przedstawione ciekawie i przystępnie, jednak niestety Tony Griffiths często używa terminów, które nie zostaną zrozumiane przez laika. A to trochę utrudnia odbiór książki, więc pozostaje albo ominąć je albo na własną rękę poznać te zwroty i wprowadzić je do swojego słownika.
„Skandynawia. Wojna z trollami” nie jest szablonową książką historyczną, o czym mogą świadczyć już same nazwy rozdziałów np. Wyjście z domu lalki, Epoka wampirów, Wojna z trollami, czy też Sycylijskie małżeństwo. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że w każdym z rozdziałów jest spore nawiązanie do jego nazwy.
Skoro mam być szczera to książka rozkochała mnie w sobie od samego początku, kiedy zaczęłam czytać Scandinavia felix. Przedmowa do wydania polskiego (Tomasza Walata), w którym to mowa jest głównie o tym, co łączy Polskę z krajami skandynawskimi i zawiera szereg szalenie interesujących ciekawostek, o których nie miałam wcześniej pojęcia np. Polacy byli pierwszymi imigrantami zarobkowymi w Skandynawii oraz to właśnie z ich powodu powstały ustawy dotyczące pracy i płacy cudzoziemców, a nazywane są ustawami polskimi. W późniejszych etapach książki -ja i ona - byliśmy, jak w stare dobre małżeństwo: przeżywaliśmy swoje wzloty i upadki. Były momenty, gdy nudziliśmy się sobą tylko po to by później nie móc się od siebie oderwać.
Z pewnością nie czytałam jeszcze niczego podobnego i polecam każdemu, kto chciałby poznać tajemnice tej niezwykłej krainy, jaką jest Skandynawia. Ze swojej strony dodam, że książka jest na tyle wartościowa by nigdy nie opuściła mojej półki, ponieważ zapewne będę do niej jeszcze nie raz wracać.
~~~~~~~~~~~~~~
„W Skandynawii pokutuje pojęcie polskiego parlamentu (po szwedzku: polsk Rigsdag), kłótliwego zgromadzenia politycznego czy społecznego, które nie prowadzi do żadnych konkretnych rezultatów”