Maxton Hall jest elitarnym liceum, do którego chodzą dzieci znanych, cenionych i przede wszystkim bogatych osób. Liczy się tam tylko sława, władza, pieniądze i imprezy.
James Beufort jest przywódcą szkolnej elity. Jest aroganci, zbyt pewny siebie, i niesamowicie przystojny.
Dla Ruby Bell to wszystko jest nieistotne, jej rodzice są biedniejsi, a do Maxton Hall chodzi dzięki stypendium. Jest pracowita i ambitna, a po skończeniu liceum chce studiować w Oksfordzie.
Nie liczy się dla niej popularność ani nie pragnie znaleźć się w szkolnej elicie. Stara się być niewidzialna i oddzielać Maxton Hall od swojego domu i rodziny, która różni się od standardów bogatej szkoły do której uczęszcza.
Gdy jednak Ruby dowiaduje się o pewnym sekrecie Lydii Beofrt, która jest siostrą bliźniaczką Jamesa, Beoufotowie nie mogą jej dłużej ignorować. James stara się za wszelką cenę, nie dopuścić by sekret wyszedł na jaw, przez co zbliżają się do siebie.
,,Ale dom to moja oaza spokoju. Tutaj liczy się rodzina, lojalność, wierność i miłość. W Maxton Hall liczy się tylko jedno: pieniądze. Boję się, że zniszczę naszą oazę, kiedy sprowadzę tutaj sprawy stamtąd.''
Sporo osób mówiło, że w tej książce schemat goni schemat. I co prawda cały zamysł fabuł oparty jest na jednym, wielkim, wszystkim doskonale znanymi schemacie. Bogaty, popularny i arogancki chłopak, zakochuje się w biedniejszej, zwykłej dziewczynie-nie jest to nic nowego. I fabuła też jest pchana do przodu głównie dzięki schematom. Ale w książce było też dużo drobnych, elementów, które wyróżniały ją na tle innych. Jak na przykład to, że jej tata jeździ na wózku.
Bardzo lubię styl pisania Mony Kasten, idealnie pasuje do romansów lub młodzieżówek, ale nie sprawia, że książka wydaje się napisana przez nastolatkę.
,,-To zupełnie jak w Harrym Potterze. Imię Voldemorta budzi grozę tylko dlatego, że nikt nie śmie go wypowiedzieć. Tak samo jest ze słowem „gruby”, a przecież to tylko przymiotnik, niczym się nie różni od „szczupły” czy „chudy”. To tylko słowo, i to wcale nienaznaczone negatywnie.''
Zawiodłam się wykreowaniem Jamesa. Ruby jest miłą, ambitną, poukładaną dziewczyną, a reakcją na propozycję przez Jamesa pieniędzy, skradła moje serce, więc ją zdołałam polubić. Ale James nie ma żadnego wyrazistego charakteru. Nie umie postawić się rodzicom, i popełnia błąd za błędem, jakby nie miał własnego rozumu. Chociaż bardzo podobały mi się momenty kiedy troszczył się o Lydie, i dzięki temu trochę bardziej go polubiłam.
Ja bardzo lubię męskich bohaterów Mony Kasten. Bo w serii Again było ich aż trzech, i w każdym
się zauroczyłam. Każdy był inny i miał własny charakter, co niesamowicie mi się podobało. A tutaj naprawdę nie umiem polubić Jamesa, tak jak ich.
A co za tym idzie, seria Again wzbudziła we mnie więcej emocji. Zżyłam się z bohaterami i przeżywałam każdy pocałunek albo kłótnię. A tutaj niestety tak nie miałam. Ale to jest jedynie moja subiektywna opinia, bo wiadomo, że każdy inaczej to odczuje. A poza tym, są jeszcze dwa kolejne tomy, więc nie wykluczone, że przy trzecim tak mocno zżyję się bohaterami, że nie będę mogła się z nimi rozstać.
,,-Na boisku... Powiedziałem ci wtedy, że nie możesz stracić czegoś, czego nigdy nie miałaś.-
Wspomnienie tamtych słów jest jak bolesny cios. Chcę odwrócić wzrok, ale nie mogę. Zbyt wiele moich emocji znajduje odzwierciedlenie w jego oczach. – Kłamałem. Ruby Bell, jestem twój, odkąd rzuciłaś mi pieniądze w twarz.''
Irytowały mnie momenty, kiedy fabuła była pchana do przodu na siłę. Było też kilka takich absurdalnych kłótni, bo James się głupio zachował, ale dzięki temu fabuła może iść dalej. Chociaż z drugiej strony dobrze, że James i Ruby się kłócą, nawet jeśli jest to okropnie schematyczne i bezsensowne, bo inaczej byłoby nudno.
Fajnie autorka przedstawiła tę elitę, najbogatszych dzieciaków. Byli aroganccy, mieli te typowe, nieoficjalnie przypisane im cechy, które każdy ma w głowie, gdy tylko pomyśli o elicie szkolnej w młodzieżówkach. Ale nie byli całkowicie złymi postaciami, ani idiotami, którzy nie mieli w głowie nic, bo przecież mieli pieniądze. Większość z nich, o ile nie wszyscy, wybierali się na studia w Oksfordzie. Poza tym, po tym co się stało na jednej imprezie, przecież byli skruszeni. A szczególnie rozczuliła mnie Lydia, o której na początku nie miałam najlepszego zdania, ale z czasem bardziej ją polubiłam.
Podsumowując: Mimo tych kilku minusów jest to bardzo dobra książka. Uwielbiam styl pisania Mony Kasten. Moim zdaniem, ma ona świetne młodzieżówki, które naprawdę są warte uwagi.