Książka traktująca o samowspółczuciu, czyli o miłości do samego siebie, to stosunkowo nowa koncepcja w psychologii zachodniej zaczerpnięta z filozofii wschodniej. Autorka definiuje samowspółczucie, jako „umiejętność kochania siebie, dbania o siebie oraz wybaczania sobie w sytuacjach niepowodzeń i popełniania błędów.” Innymi słowy, należy się odnosić do samego siebie jak do najlepszego przyjaciela. Niby to proste, ale w praktyce nie bardzo, bo: „Dla wielu osób samoakceptacja jest jednym z największych życiowych wyzwań. Łatwo jest wpaść w pułapkę samooskarżania, znajdując jakieś niedociągnięcia w swoim wyglądzie, osiągnięciach i sposobie życia.”
Lubimy zatem być dla siebie źli, mieć do się pretensje, wręcz wyzywać się, sam słyszę kilkuletnie dzieci mówiące do siebie: 'ale z ciebie idiota!', gdzie się tego nauczyły? Pewnie w domu rodzinnym... Poza tym uważa się, że ciągłe niezadowolenie z siebie, wewnętrzna krytyka, to bodziec sprzyjający rozwojowi i karierze. Autorka zdecydowanie odrzuca taką postawę, pisze, że lepszą motywację do robienia postępów daje nie samokrytyka, ale akceptacja własnych błędów i słabości.
Autorka, za Kristin Neff, pisze o trzech krokach w kierunku samowspółczucia. Są to: życzliwość wobec siebie, uważność (mindfulness) oraz wspólne doświadczenie łączące wszystkich ludzi. W tym ostatnim kroku chodzi o uświadomienie sobie, że nie tylko my mamy źle: „każdy czasem cierpi, odczuwa ból, zwątpienie czy zostaje dotknięty chorobą.”. Zatem w swoim cierpieniu nie jesteśmy sami.
Bardzo ciekawy jest rozdział poświęcony wewnętrznemu krytykowi i metodom jak mu się nie poddawać. Pisze np. pani Huńczak: „Wyobraź sobie, że zwierzasz się komuś zaufanemu ze swojego nowego pomysłu. Może to być przyjaciel albo ktoś z rodziny, kogo darzysz pozytywnymi uczuciami. Jesteś podekscytowany i pełen nadziei. Po wysłuchaniu twojej opowieści osoba ta mówi do ciebie dokładnie te same negatywne słowa, które ty zazwyczaj wypowiadasz w myślach do siebie. Zastanów się, czy nadal uważałbyś tę osobę za swojego najlepszego przyjaciela.” No właśnie, no właśnie...
Autorka podaje też sporo praktycznych metod i ćwiczeń, które pozwalają zaprzyjaźnić się ze samym sobą. Niektóre są oczywiste, inne wyglądają na trudne, ale z pewnością warto spróbować.
Mam do książki pewne zastrzeżenia, po pierwsze w trakcie lektury miałem silne wrażenie, że to kompilacja angielskojęzycznych książek niedawno u nas wydanych, myślę tu głównie o książkach „Uważne współczucie” Paula Gilberta i Choden oraz 'Jak być dobrym dla siebie' Kristin Neff (to tylko wrażenie bo obu książek jeszcze nie czytałem). Niemniej to kompilacja zgrabnie złożona, czyta się dobrze.
Inne zastrzeżenie: z książki nie wynika, aby autorka stosowała opisywane metody w praktyce (np. w psychoterapii) lub prowadziła badania na tym polu. Niemniej książka jest ważna, bo staje w opozycji bardzo u nas rozpowszechnionej kulturze samokrytykowania się. Jest też jedną z pierwszych wydanych u nas a traktujących o samowspółczuciu, zatem jak najbardziej godna polecenia.