Kim są polscy ochotnicy, który postanowili porzucić swoje dotychczasowe, często ustabilizowane i wygodne życie, aby walczyć po ukraińskiej stronie przeciwko Rosjanom? Szaleńcami? Desperatami nieumiejącymi poradzić sobie w normalnym społeczeństwie? Fanatykami broni, którzy całe życie czekali na szansę walki na froncie? Jaka matka porzuca pracę, zostawia w Polsce swoje co prawda dorosłe, ale jednak dzieci i decyduje się wyruszyć na wschód? Czego brakowało w życiu młodym, jak i dojrzałym mężczyznom decydującym się zaryzykować zdrowie i życie dla obcego kraju, którego niektórzy z nich nie darzyli nawet szczególną sympatią? Jaki ojciec bierze do ręki broń, mając w domu nad Wisłą żonę i dzieci? Czy jesteśmy w ogóle w stanie zrozumieć złożoność lub paradoksalnie właśnie prostotę tak kontrowersyjnych decyzji?
Marcin Wyrwał w swoim wyjątkowym reportażu, Psy na ruskich oddał głos siedemnastu polskim ochotnikom, którzy z własnej, nieprzymuszonej woli, stanęli do walki po stronie Ukrainy po ataku Rosji na naszego wschodniego sąsiada 24 lutego 2022 roku.
Niektórzy z rozmówców o swojej przeszłości wspominali więcej, inni poświęcali jej tylko kilka zdań, skupiając się bardziej na teraźniejszości. Opowiadali, w jaki sposób drogą oficjalną lub tą mniej legalną byli włączani do działających tam bojowych i ratunkowych struktur. Dla niektórych zaczynał się wtedy kompletnie nowy, nieznany świat, ci z wojskowym doświadczeniem byli, od razu wcielali do profesjonalnych grup. Przyznam, że czytanie opisów ich przeżyć, tego, co ich zaskoczyło, jakie akcje, osoby, zdarzenia, najbardziej zapadły im w pamięć wywarło na mnie ogromne wrażenie. Nikt w tych opowieściach nie robi z siebie bohatera, wspominają o swoich lękach, porażkach, stratach, tęsknocie, ale też o tych ulotnych chwilach normalności, o ile takie w ogóle są tam jeszcze możliwe. Opisy z pól walki robią ogromne wrażenie swoją bezpośredniością.
Wielu z bohaterów reportażu brało udział w walkach o Bachmut, to jak wyglądała ich relacja, tego, co tam się działo, ich odczucia co do słuszności pewnych działań, przekazów medialnych brutalnie przypomniały mi, że to, co widzimy w internecie, co pokazuje nam telewizja, nijak ma się często do prawdy. Bohaterowie nie są w większości bezrefleksyjnymi, zapatrzonymi w Ukrainę fanatykami. Zaskoczyło mnie jak wiele gorzkich, czasami oziębłych słów wobec swoich dowódców, głupich rozkazów, wszędobylskiej korupcji w ukraińskiej armii, w książce padło. Obok tego postawić jednak trzeba często powtarzające się stwierdzenie, że kompanii z pola bitwy to dla wielu z nich osoby bliskie niczym rodzina, przyjaciele na całe życie, których strata często bardzo negatywnie wpływa na ich zdrowie psychiczne. Niektórzy z polskich ochotników podczas swoich walk zostali ciężko ranni, nie wszyscy wrócili z akcji…
Tak bezpośrednia relacja osób, które przeżywają koszmar wojny, widzą śmierć, okrucieństwo, bezsensowne cierpienie na co dzień okazała się momentami bardzo wyczerpującą i wymagającą lekturą. Bardzo doceniam to, że bohaterowie reportażu, że otworzyli się przed czytelnikami, odkrywając swoje emocje, myśli, godząc się na to, że ich słowa (niekiedy naprawdę wstrząsające) przeczytają przecież najbliżsi, a obcy ludzie będą recenzentami ich życiowych wyborów.
Jednym z najważniejszych przesłań książki, jakie wyłaniało się z wielu wypowiedzi, jest to, aby nie lekceważyć Rosjan. Federacja Rosyjska to potęga mająca ogrom ludzi, których może posłać na front, nie należy wierzyć, że wszyscy z nich są nieporadni, a ich wojsko posiada tylko starą, radziecką broń. Niedocenianie przeciwnika to zdaniem bohaterów Psy na ruskich ogromny błąd, który może się szybko i koszmarnie zemścić.
Zajrzenie w głąb okopów, do karetek, kwater, piwnic, porzuconych chat, zetknięcie się z bólem, strachem, śmiercią, śmiechem, zauroczeniem, złością, dumą, wywołało we mnie istną eksplozję uczuć. Nieraz zaszkliły mi się oczy, miałam ściśnięte gardło i żołądek. To reportaż, który pokazuje i przypomina, jak różne mogą być ludzkie losy, jak kobiety i mężczyźni na co dzień kompletnie od siebie inni, mogą zostać połączeni wobec jednego celu. Jestem przekonana, że ten tytuł zaskoczy niejednego czytelnika, dobór bohaterów, ich historie i następnie przeszeregowanie ich w samym reportażu świetnie budowało i tak wysokie napięcie. Jestem wdzięczna, że takie tytuły powstają, że możemy zajrzeć w głąb działań na wschodnim froncie, poznać perspektywę osób porzucających wszystko dla ratowania obcych sobie ludzi, innego kraju. To czy się z nimi zgadzamy to już inna kwestia, myślę jednak, że zanim ktokolwiek wyda osąd nad sensem ich działania, powinien jednak zapoznać się z ich punktem widzenia. Ja sama miałam początkowo dość mocne przeświadczenie, że mniej więcej wiem, czego po tych opowieściach mogę się spodziewać, kim mogą być ochotnicy. Jednak dopiero lektura książki pokazała mi jak bardzo schematycznie i szablonowo myślałam. Dla mnie osobiście to jeden z najlepszych reportaży, jakie miałam okazję czytać w ostatnim czasie. Psy na ruskich to wsłuchanie się w głos tych, którzy naprawdę mają coś do powiedzenia. I choć nie mówią o łatwych, miłych i przyjemnych dla nas rzeczach to oderwanie głowy w kluczowych momentach historii nigdy nie jest dobrym wyborem. Gorąco polecam!
Współpraca barterowa Wydawnictwo Otwarte