„Pas Deltory. Ruchome piaski” to już czwarta część kultowej serii dla dzieci i młodzieży, napisanej przez Jennifer Rowe, Australijkę urodzoną w 1948, ukrywającą się pod pseudonimem Emily Rodda. Pisarka zdobyła sławę dzięki kryminałom dla dorosłych oraz dzięki niemniej popularnym sagom młodzieżowym, np. „Rowan of Rin” lub „Fairy realm”.
Wracając z Miasta Szczurów, bohaterowie przemierzyli wiele kilometrów pustkowia. Gdy, po długiej podróży, ponownie ujrzeli rzekę, wiedzieli już, że znajdują się na wyspie. Jedyną drogą była woda. Mimo braku sił, Lief, Barda i Jasmine ruszyli przez pnącą wodę ku wolności. Wtedy też pojawił się na nimi sługa Władcy Mroku, ptak, który żyć może tysiąc lat. Dzieci schroniły się pod wodą używając opończy, która została uszyta przez matkę Liefa. Gdy ptak odleciał, przyjaciele wzięli z opuszczonego sadu jabłka. Opuszczonego? Zaraz po kradzieży, z sadu wyłoniła się starsza pani z zastępami pszczół, gotowymi zabić. Po odpłaceniu za owoce, Lief, Barda i Jasmine ruszyli dalej. Nagle zauważyli na drodze ulotkę: „Turniej w Rithmere! (…) 1000 złotych monet dla zwycięzcy!!!”
Czy główni bohaterowie zdecydują się na udział w turnieju? Czy uda im się dotrzeć do miasta? Jak wydostaną się z niewoli Szarej Straży? Czy piramida w środku wulkanu zawali się po kradzieży kolejnego kamienia szlachetnego przez Liefa?
„Ruchome piaski” to póki co ostatni tom „Pasa Deltory”, który został wydany w Polsce. Widziałem wzmianki o „Górze Grozy” ale tak naprawdę nie było to nic konkretnego. A szkoda, dlatego, że seria niesamowicie mnie wciągnęła. „Ruchome piaski” zdecydowanie podobały mi się najbardziej. Fabuła znów wyglądała podobnie ale tym raz, ku mojej uciesze, Lief, Barda i Jasmine nie wpadli w żadne większe tarapaty – zamiast kolejnych problemów pojawił się pomysł Turnieju. Bardzo ochoczo czytałem najpierw o przygodzie z przydrożną „wygrywają”, potem o Gospodzie i dobroci gospodyni a na koniec o walkach między bohaterami. Jennifer Rowe zaskoczyła mnie tym, że pojedynki były bardzo dobrze zobrazowane, tj. pisarka opisała je tak, że potrafiłem wyobrazić je sobie w każdym detalu. Co w tym zaskakującego? Otóż, autorka nie zawsze umiejętnie przedstawiała zdarzenia, postaci i miejsca. Tym razem jednak wszystko było opisane świetnie: lekkim językiem, dynamicznie aczkolwiek dokładnie.
Oprócz oryginalnego pomysłu na Turniej, zadziwił mnie pomysł autorki, jeśli chodzi o to, gdzie został ukryty kamień. Niektóre tajemnice były tak trudne do zrozumienia, że przeczytać musiałem je kilka razy aby dowiedzieć się o co chodzi. Mam na myśli między innymi dwa ostatnie wersy z kamienia położonego przed Ruchomymi Piaskami, to jest:
„Tu poniżej martwych żywy wszystko zrobi, w bezmyślnym dążeniu chcąc służyć Ulowi”
Mówiąc o martwych mówimy o… piasku. Zostało to jednak bardzo ciekawie przedstawione przez autorkę, a po jakimś czasie każdy z nas zaczyna rozumieć sens metafory.
Czytając „Ruchome Piaski” po raz kolejny miałem wrażenie, że wszystko co dzieje się przed ostateczną wyprawą po kamień, jest dokładnie zaplanowane – każde wypowiadane przez postaci epizodyczne słowa mają później swoje odzwierciedlenie w czynach głównych bohaterów. Stara kobieta, broniąca swojego sadu, całkowicie niezamierzenie, zdradziła Liefowi jak odpędzić od siebie pszczoły, co w Ruchomych Piaskach, a dokładniej w Wulkanie, uratowało mu życie. Jest to dość ciekawe, gdyż zazwyczaj czytelnik nie zwraca uwagi na tak krótkie i błahe wypowiedzi. Później, gdy spostrzega, że tak prosta porada może zmienić bieg wydarzeń, czuje się dość dziwnie – tak jak ja. Daje to trochę do zastanowienia, dlatego też sądzę, że seria „Pas Deltory” może mieć drugie dno, które odkryją osoby zwracające uwagę na detale – tak jak ja.
Znów mam wrażenie, że nasi bohaterowie ujawnili nowe, skrywane wcześniej cechy – że wydorośleli oraz zmienili się. Jasmine zawsze była odważna, starała się unikać kłopotów ale gdy pakowała się w nie razem z przyjaciółmi, nierzadko potrafiła je rozwiązać. W Puszczach Milczenia, Jasmine nie chciała brać udziału w Turnieju, co trochę mnie zdziwiło. W końcu i tak poszło jej najlepiej. Mimo pieniędzy, które otrzymała, było jej przykro przez to, jak zachowywała się na arenie, co pokazuje, że była wciąż delikatną dziewczyną skrzywdzoną przez Władcę Mroku – nawet, jeśli nie ukazywała tego walcząc jak nie jeden mężczyzna.
Lief przeszedł moim zdaniem największą metamorfozę. Tak, jak ocenił Barda, nastolatek bardzo wydoroślał od czasu opuszczenia Del. Stał się odważny, waleczny i honorowy. Naprawdę chciał walczyć w turnieju, natrafił jednak na zawodniczkę, która zwiodła go łzami, a przecież był to chłopak bardzo wrażliwy i wyrozumiały – nie mógł jej zaatakować, co niestety wykorzystała przeciw niemu.
Znów polecić chciałbym książkę nie tylko dzieciom i młodszej młodzieży, ale również osobom starszym, gdyż jest to lektura, przy której spędzić można bardzo miły wieczór, poznając dalsze losy bohaterów. Jeśli czytelnik zwróci uwagę na detale, odkryć może wartości ponad fabułą, przesłania, które może wykorzystać w prawdziwym życiu.
„Ruchome piaski” to zdecydowanie najoryginalniejsza i póki co najlepiej napisana część serii „Pas Deltory”, która zdecydowanie mnie zaskoczyła, stąd też – z przyjemnością – oceniam ją na 5/5 (9/10).