Ewa Pluta "Rubież" Reportaż wędrowny,
"Uczę się chodzić. Na nowo, krok za krokiem, przez sto dni, od rana do wieczora. Stawiam stopy na ziemi z pewnością, jakiej dotychczas nie miałam. Słucham swoich stóp. Lubię ich opowieści. Choć z trudem przyjmuję ich prawdę".
Dzisiaj, zapominając powoli o latach swojej największej świetności, kiedy to grodziły domy, wokół których toczyło się wielopokoleniowe życie, na ustawionych przed nimi ławeczkach siadywali sąsiedzi, przeskakiwały przez nie rozkrzyczanie dzieciaki nie raz zahaczając o ich ostre końce nogawkami spodni, a zwierzęta cichaczem przemykały pomiędzy ich dumnie i równo ustawionymi sztachetami, murszejące powoli płoty, pozostawione bez opieki wzdłuż wschodniej granicy, coraz bardziej się chylą. Kiedyś przed nimi rosły malwy, pięły się powojniki. Teraz młodsi mieszkańcy przygranicznych wsi wyjechali do miasta, starzy powoli kolei opuszczają ziemski padół, zaś w kolejnych miejscach budowane są nowe mury, jakby człowiek nie potrafił już bez nich żyć.
Niezmiennie znajduję upodobanie w literackich wędrówkach po kraju, a wschodnia granica nieopodal której mieszkam od urodzenia, ma w moim sercu miejsce szczególne. Uwielbiam odkrywać dla siebie punkty oczywiste i wszechobecne w podróżniczej przestrzeni oraz poznawać te, o których między sobą opowiadają jedynie miejscowi. Nie było zatem możliwości, żebym nie sięgnęła po "Rubież", nazwaną w dodatku w podtytule reportażem wędrownym i nie spojrzała na wschodnią granicę oczami autorki oraz napotkanych przez nią osób. Tych, których uczyniła bohaterami swojej książki.
Widząc "Rubież" w zapowiedziach, w pierwszej chwili pomyślałam sobie: "Czy jest sens, by powstawała kolejna książka o wschodniej granicy?", "Przecież to już było!". Wzdłuż wschodniej granicy wędrowała kilka lat temu Agnieszka Pajączkowska ze swoim "Wędrownym Zakładem Fotograficznym". W innym wymiarze, ale nadal dotyczącym granicy, pisał Tomasz Grzywaczewski autor "Wymazanej granicy". Ewa Pluta jednak bardzo szybko uspokoiła moje obawy, snując nie tylko świetną opowieść o zawiłych losach wytyczania wschodniej linii granicznej, obserwując zmiany, jakie przez ostatnie kilkadziesiąt lat dokonywały się tutaj, ale też kreśląc opowieść będącą idealnym punktem wyjścia do rozważań na temat roli granic w życiu człowieka w ogóle.
Granica niejednokrotnie komplikowała życie wielu ludziom. Dzieliła wsie i rodziny, osłabiała, niegdyś silne, międzyludzkie więzy. Narysowane wcześniej na mapie kreski, pieczołowcie przenoszono na pola i wsie, lasy i rzeki. Opowieściami o tym jak teraz żyje się mieszkańcom wschodniej granicy dzieli się między innymi, pani Marta księgarka z Krynek, batiuszka z Mostowlan czy pani Lidia emerytka z kolonii Bobinka.
Równocześnie widać, w jak niesamowity sposób życie potrafi nakreślić najlepsze, choć często pełne emocji, scenariusze, a spotkani po drodze ludzie okazują się niezwykłym źródłem wiedzy o wschodniej rubieży, kopalnią lokalnych informacji czy skarbnicą gawęd. To właśnie życie dopisuje również do "Rubieży" swój własny ciąg dalszy. Jeden przy granicy z Białorusią, a nieco inny natomiast wzdłuż części łączącej Polskę z Ukrainą.
A jeśli nigdy na wschodzie Polski nie byliście, zapraszam Was na Podlasie. Ktoś inny ugości może w Gołdapi? Albo wskaże drogę do Wiżajn lub Sejn? Wreszcie do Kodnia, Hrubieszowa, a może Przemyśla?