Po sukcesie serii dźwiękonaśladowczej i zarazem delikatnie sensorycznej, z niecierpliwością czekałam na propozycję dla starszych przedszkolaków- bo taka jest dedykowana grupa odbiorców "Różowego roweru". Tym razem już na miękkich, a nie tekturowych, kartkach otrzymujemy rozbudowane historie. Na stronie po prawej ilustracje wykonane rozpoznawalną już w Polsce grubą kreską Przemka Liputa (niestety bez efektu wow, nie do końca odpowiadające opisywanym scenom- zupełnie nie rozumiem dlaczego), na stronie po lewej sporo tekstu z obrazkami zastępującymi wyrazy z "r", którego wymowy uczymy. Te obrazki są moim zdaniem za małe. Po prostu. Żeby dziecko chętnie współpracowało, musi zostać zainteresowane daną aktywnością, a mały obrazek ginący w dość długim tekście to za mało, choć może to też wina matowego papieru- strona graficzna dziecka tym razem nie zachwyci. Pomysł na fabułę oceniam zaś baaaardzo wysoko! Nie dość, że Wiola Wołoszyn przełamuje stereotyp, uczy tolerancji (kolor różowy nie ma płci), to niesie też morał, że nie należy oceniać prezentu po opakowaniu (a więc książki po okładce). Budowanie treści wokół takiego przesłania dla tak młodych serc i umysłów uważam za honorowe i wzorowe. Jest jednak jedna rzecz, która mnie od tej książki (zapowiadającej serię kilkunastu tomów) skutecznie odpycha... Autorka będąca rodowitą Polką nie odmienia imion głównych bohaterów. To tak razi w oko i ucho, że można doznać promieniotwórczych oparzeń wymagających hospitalizacji... Po polsku nie mówi się "zapytaj mama", tylko "zapytaj mamę" - BIERNIK!, ewentualnie "zapytaj mamy" (dopełniacz), więc nie mówi się "zapytaj Wito", tylko "zapytaj Wita". Tutaj nie ma miejsca na mianownik! To jest błąd jak stąd na Księżyc, po drodze przez Słońce, Jowisz, Pluton i jeszcze ze 2 równoległe gwiazdozbiory. Większość osób interesujących się literaturą dziecięcą zna na pewno serię o Puciu innej autorki, także logopedy z wykształcenia, ale w tamtych tomach występuje Pucio, opowiada się o Puciu i zwraca do Pucia. Po pladze nieodmieniania polskich nazwisk skutecznie zwalczanej przez autorytety językoznawców- prof. Miodka, prof. Bralczyka czy nawet "socialmedialną" Paulinę Mikułę, wyłania się robiąca dotąd genialną robotę Wiola Wołoszyn i nie odmienia imion... Nie można tak uczyć swoich ani cudzych dzieci. Autorko, może to poprawisz? Jeśli był w tym jakiś ukryty cel, niech nie przesłania piękna i poprawności polszczyzny.