Już dawno chciałam zapoznać się z piórem Agaty Przybyłek, ale autorka ubiera swoje opowieści w kilku tomowe cykle, co nie specjalnie mi odpowiada. Kilka dni temu wpadła mi w ręce powieść "Mam wiadomość" i okazało się, że jest to jednotomowa historia - taka, jakby skrojona specjalnie dla mnie. Nie zastanawiając się więc zbytnio postanowiłam ją przeczytać.
Julia i Adam... Ona po trudnym rozstaniu na krótko przed ślubem, on zdradzony przez dziewczynę, dla której poświęcił swoje życie. Dzieli ich odległość ponad 350 km., odmienne doświadczenia, a łączy zaskakująco zbieżne spojrzenie na świat i ludzi. W realu pewnie by się nie spotkali, albo przeszli obojętnie obok siebie niezauważeni, ale wirtualna rzeczywistość internetu pozwoliła im się poznać, a nawet... zakochać w sobie. A wszystko to za sprawą popularnego portalu randkowego, gdzie pewien mężczyzna o pseudonimie DISAPPOINTED zdecydował się podzielić z nieznajomą dziewczyną powodami swojego rozczarowania...
Pani Agata pisze ładnym językiem, jej styl jest przyjemny w odbiorze, więc lektura nie sprawia żadnych kłopotów. "Mam wiadomość" to opisowa, romantyczna historia z życia wzięta i to dosłownie. Inspiracją do napisania tej książki były osobiste perypetie autorki, która poznała swojego męża za pośrednictwem portalu randkowego. Dzięki fikcji literackiej oraz powołanym do życia bohaterom opowieść ewoluowała i nabrała swojego wyjątkowego kształtu.
Agata Przybyłek wzięła pod lupę dwoje ludzi po przejściach, którym na pewnym etapie życia zawalił się świat. Te przykre doświadczenia uczyniły ich mądrzejszymi, ale też bardziej ostrożnymi w kontaktach z płcią przeciwną. Niepewność, nieufność i zagubienie towarzyszą parze głównych bohaterów, ale ze strony na stronę obserwujemy ich stopniowe otwieranie się na siebie wzajemnie. Miło było obserwować ten cały proces poznawania i wzajemnego oswajania się ze sobą.
Zaciekawiła mnie sama forma powieści. Bo oto już we wstępie główna bohaterka zwraca się do swojej malutkiej córeczki i opowiada jej historię swojej największej miłości. Resztę dopowiada w epilogu, który w pewnym stopniu daje nadzieję na zupełnie nowy początek. I w tym miejscu muszę się przyznać, że akurat w przypadku tej powieści chętnie poznałabym dalszy ciąg losów Julii i Adama.
Opowieść jest niezwykle cukierkowa. W trakcie lektury trochę mnie mdliło od tej całej wylewającej się słodyczy, ideałów, pokrewieństwa dusz i czułości. I szczerze mówiąc czekałam niecierpliwie na jakiś zwrot, choćby najmniejszy moment zaskoczenia. A tymczasem dotarłam do zakończenia, którego rzeczywiście się nie spodziewałam, ale wydało mi się ono jakieś takie nijakie, nierealne i poczułam się... zawiedziona. Zabrakło mi tutaj konsekwencji w prowadzeniu postaci Adama. Tak jakby autorka chciała zakończyć tę opowieść, ale nie miała pomysłu co zrobić z bohaterem, jaką ścieżkę, jaki scenariusz dla niego zaplanować.
"Masz wiadomość" to historia, która spodoba się zapewne niejednej nastolatce, która marzy o romantycznej miłości i pragnie poznać swojego księcia. Dla mnie okazała się zbyt wyidealizowana. Doceniam fakt, że Agata Przybyłek oparła fabułę tej powieści na własnych doświadczeniach i za to ma ode mnie jedną ocenę wyżej. Mówiąc szczerze miałam nadzieję, że moje pierwsze spotkanie z autorką wypadnie nieco lepiej. Być może powinnam się zdecydować na jakąś inną jej powieść. A tak mam mieszane uczucia...