Przyznam szczerze, że niegdyś chętnie sięgałam po króciutkie powieści, które automatycznie wrzucały mnie w wartką akcję, a nim się obejrzałam – już było po wszystkim. Taką historią jest Iwan. Jej rosyjski obrońca.
„Erin to śliczna, subtelna dziewczyna o zielonych oczach i smukłej figurze. Nie brakuje jej także odwagi. A może jest po prostu lekkomyślna albo zbyt mocno kocha Ruby, swoją starszą siostrę? Kiedy ta wpada w prawdziwe tarapaty, dla Erin jest oczywiste, że poruszy niebo i ziemię, by pomóc siostrze. Nawet, jeśli ceną ma być jej własne bezpieczeństwo. Dziewczyna jednak nie do końca zdaje sobie sprawę, na co się porywa, gdy o wsparcie prosi groźnego Rosjanina, który prowadzi elitarną szkołę walki. Nie wie, jaką cenę przyjdzie jej zapłacić za pomoc w odnalezieniu Ruby.
Iwan Markowicz nie tylko wygląda groźnie. Jest też jednym z najbardziej niebezpiecznych mężczyzn w Houston. On i jego podwładni budzą lęk w miejscowym półświatku. Zwrócenie się do Iwana o pomoc jest czymś w rodzaju zawarcia paktu z diabłem. Ponadto on sam kieruje się żelazną zasadą: by nie mieszać się w cudze problemy. Tym razem jednak decyduje się uczynić wyjątek. Na razie nie chce mówić o zapłacie za przysługę, ponieważ Erin wywarła na nim większe wrażenie, niż chciałby przyznać.
Podziemie przestępcze w Houston jest skrajnie niebezpieczne. Rywalizujące ze sobą gangi niezwykle poważnie traktują każdą próbę zakwestionowania ich władzy. Erin ma niewielkie pojęcie o ryzyku, jakie podejmuje. Iwan zna je doskonale. Ma świadomość, że spełnienie prośby tej ślicznotki może się wiązać z przerażającymi konsekwencjami. Nie wie tylko, czy zdoła ocalić ją przed nieuchronnym...
Na jakie poświęcenie jest gotowy prawdziwie niebezpieczny mężczyzna?” (źródło lubimyczytać.pl)
Zacznijmy od tego, że to naprawdę króciutka historia. Zaledwie sto dwadzieścia stron, które zajmą maksymalnie dwie godziny. Jest to swego rodzaju wprowadzenie, do kolejnych tomów historii. Podobno pełnowymiarowych ma być osiem. Przyznam szczerze, że ta informacja mnie niezmiernie uradowała, bo z tego, co zdążyłam zauważyć, to:
a) Roxie ma milion pomysłów na godzinę.
b) Mafijny klimat nigdy mi się nie nudzi, a nie jest on tutaj aż t a k oklepany.
c) Super, że bohaterowie mają swoją demoniczną przeszłość, którą poczęstowała nas autorka w tym krótkim wstępie.
Nie powiedziałabym, że jest to historia rewelacyjna. Umieściłabym ją na półce ze średniakami, które mają jeszcze szansę na rozwój i dynamikę akcji. Dlaczego? Mamy tutaj obusieczne cechy. Z jednej strony mało opisów, gdzie osobiście wolę, jak autor trochę więcej nakreśli, a jednocześnie prowadzi nas to do ów wartkiej akcji, przez co lektura staje się przyjemną odskocznią na jeden wieczór. Intrygujące wątki, ale jakby częściowo niedopracowane. Jednak to z kolei nie wadzi w tak wielkim stopniu samej historii, bo autorka zaraz znowu czymś to wynagradza. Prawdziwe hate-insta-love.
Co do samych bohaterów i jej kreacji – jest w porządku. Erin okazała się wyjątkowo odważną dziewuchą, która była w stanie poradzić sobie z potencjalnymi niedogodnościami losu bez wygórowanego rozchwiania emocjonalnego. Jej siostra Ruby również pokazała oblicze adekwatne do swojej roli w tej historii – tu nieskromnie przyznam, że gdzieś w środku pragnęłam, by ten wątek był bardziej szczegółowo rozwinięty. Sam Iwan okazał się zaskoczeniem, bo spodziewałam się innego Rosjanina, a tu proszę. Niby szablonowo, a jednak nie.
„Może sprawiała to emanująca z niego siła i aura niebezpieczeństwa, a może chodziło o to, jak nade mną górował, przeszywając mnie bladoniebieskimi oczami.”
Znajdziemy tutaj ciekawe postacie, nagłe zwroty akcji, niebezpieczeństwo, smaczną pikanterię zbliżeń, mafijne zatargi – a to tylko początek! Zwolenniczkom i zwolennikom tego typu lektur jak najbardziej polecam. Sama z ciekawością będę czekać na kolejne tomy i historie bohaterów.