Romanse historyczne nie są gatunkiem, po który sięgam często. Generalnie kiedy książka opiera się na samym romansie, zazwyczaj nie do końca mi to odpowiada i o wiele bardziej wolę pozycje, które rozwijają także inne wątki. Dlaczego więc sięgnęłam po "Zaginione klejnoty"? Początkowo było to (niestety mylne) przeświadczenie wynikające z samego opisu, że będzie to historyczna obyczajówka, w której dużą rolę odegra tajemnica zaginionej biżuterii, ale też znikanie konkurentów do ręki głównej bohaterki. Potem zwyciężyła też ciekawość związana z chęcią przekonania się, czy może niepotrzebnie stronię od tego typu książek. Jaki był tego rezultat?
Izabela Wieczorek ma dość przebywania pod opieką swojego wuja. Pragnie znaleźć odpowiedniego kandydata na męża, który oprócz miłości, da jej również upragnioną wolność. Kiedy więc nadarza się okazja na wyjazd do rezydencji jednej z hrabin, gdzie będzie miała okazję poznać wielu obiecujących kandydatów, nie waha się długo. Na miejscu poznaje trzech braci, z których każdy w jakiś sposób zawraca jej w głowie. Z jednym łączą ją przyjacielskie stosunki, drugi ujmuje ją swoim ciepłem i uczynnością, a trzeciego początkowo nie może znieść, ale ognista nienawiść szybko przeradza się w zgoła inne uczucie. Do tego dochodzi biżuteria gości, która ginie w tajemniczych okolicznościach. Kto stoi za tymi sabotażami? I czemu poprzedni konkurenci o rękę Izabeli ginęli bez śladu?
Moja ogólna niechęć do romansów historycznych może wpływać na ocenę książki, więc staram się na nią patrzeć także z obiektywnej strony. I kiedy przyjmę taką perspektywę, dostrzegam w niej wiele zalet. Przede wszystkim przyjemny styl autorki i sposób opowiadania całej historii, do tego rozbudowane i zróżnicowane charaktery postaci i wzajemne docinki między bohaterami, które były utrzymane w bardzo humorystycznej formie. Myślę, że dzięki tym elementom książka sprawdzi się idealnie dla fanów, chociażby relacji Anthony'ego i Kate z serialu Bridgertonowie, bo chemia między bohaterami przypominała mi właśnie te postacie.
Wątkiem, w którym najbardziej pokładałam swoje nadzieje, była tajemnica i niestety ku mojemu rozczarowaniu nie został on odpowiednio rozwinięty. Był jedynie tłem rozgrywającego się romansu, a do tego dość szybko domyśliłam się pewnych kluczowych elementów, więc nie czułam dużego zaangażowania. Do tego bohaterowie co kilka stron mają dokładnie takie same przemyślenia, a relacja między nimi opiera się na czysto fizycznym pożądaniu. O tym, ze każdy z braci jest bardzo przystojny, przeczytałam chyba z 50 razy na przestrzeni 100 stron i nie ukrywam, że miejscami bywało to męczące.
Czy to czyni książkę złą? Ani trochę. Na pewno znajdzie wielu swoich zwolenników, co udowadniają, chociażby oceny na Lubimy Czytać, ale ja podeszłam do niej ze złym nastawieniem, stąd nie umiałam jej w pełni docenić. Niemniej jednak naprawdę przyjemnie i lekko się ją czytało, więc nie uznaję jej za rozczarowanie. Autorka w ciekawy sposób oddała historyczne realia, a wiele scen opatrzyła przypisami, które nadają realizmu wydarzeniom.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Szara Godzina.