"Drzewko szczęścia" Magdaleny Witkiewicz mogłabym z powodzeniem nazwać drzewkiem śmiechu, drzewkiem humoru, albo po prostu drzewkiem radości. Tak, ta opowieść serwuje nam tyle uśmiechu, relaksu i pozytywnej energii, że starczyłoby na kilka powieści. Dawno się tak nie bawiłam. Nietrudno sobie wyobrazić jak wygląda lektura tej książki. Niekontrolowane wybuchy śmiechu mogą grozić zadławieniem, a współpasażerowie w środkach komunikacji będą dziwnie na Was zerkać, więc dla własnego komfortu i bezpieczeństwa zdecydujcie się na lekturę tej powieści raczej w domowym zaciszu.
Tytułowe drzewko szczęścia to nic innego jak drzewo genealogiczne seniorki rodu Kornelii Trzpiot z domu Nicpoń. Owa dziewięćdziesięciotrzyletnia matka, babcia i prababcia wpadła na chytry pomysł aby poprzez poszukiwanie przodków zjednoczyć swoją rodzinę. Postanowiła, że zaangażuje wszystkich jej członków w kwerendy genealogiczne ogłaszając kategorycznie przy wigilijnym stole, że bez herbu nie umrze! Dała potomkom dwanaście miesięcy na zagłębienie się w historię rodu i odnalezienie szlacheckich korzeni. Każda metoda jest dobra - czy to internetowe portale, czy kościelne archiwa, czy badanie zgodności DNA. Co wyniknie z takiego osobliwego zadania i jakie niespodzianki odkryją bohaterowie możemy się łatwo przekonać sięgając po "Drzewko szczęścia". Dobra zabawa i moc niecodziennych wrażeń gwarantowane.
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się aż tak dowcipnej i wesołej historii. Filuterna seniorka rodu nie ma sobie równych. Uwielbia draki, problemy rozwiązuje na swój własny pokręcony sposób mając do pomocy miejscowego proboszcza, przoduje w ciętych ripostach lubi postawić na swoim, a że z racji wieku można, a nawet trzeba wiele jej wybaczyć, to otrzymujemy niezwykle komiczny obraz babci, z którą można przysłowiowe konie kraść. Historia wprost kipi humorem, prześmieszne dialogi, lapsusy słowne, komiczne sytuacje i mnóstwo pozytywnych emocji sprawiają, że od książki nie można się oderwać.
Co ciekawe, nie jest to typowa opowieść bożonarodzeniowa, choć rzeczywiście wątek świąteczny odgrywa tu istotną rolę. Nie jest to także głupiutka i błazeńska opowieść, z której nic się nie wynosi. Spod płaszczyka wesołości i dowcipu przebija prwadziwa mądrość życiowa, zaradność i ponadczasowe wartości, które przecież nigdy nie przemijają. Połączenie tych obu płaszczyzn wspaniale się udało i to właśnie dzięki temu "Drzewko szczęścia" jest tak ekscytującą historią, jedyną w swoim rodzaju i niepowtarzalną.
Autorzy często wprowadzają do swoich opowieści zwierzęcych bohaterów. Zabieg taki zazwyczaj czyni historię jeszcze ciekawszą, bardziej dopełnioną. Zazwyczaj są to psy, koty, rzadziej konie, a pani Magdalena postanowiła zaznajomić nas z przeuroczą krową Felicją, do której warto się przytulić i mowić czule "mizia, mizia". Jeśli jesteście ciekawi jaki skutek odniesie takie zachowanie, koniecznie sięgnijcie po książkę. Możecie się spodziewać wielu zaskakujących sytuacji.
"Drzewko szczęścia" idealnie zadziała na poprawę nastroju. To jedna z tych lektur, które warto mieć na półce w zasięgu ręki, żeby w gorszych chwilach zawsze móc do niej zajrzeć i szybko przegonić wszystkie smutki.