Uwielbiam, po prostu uwielbiam kiedy książka mnie zaskakuje, kiedy jej treść jest niepospolita. Kiedy do moich rąk trafił "Rico..." wiedziałam, że coś się święci. Niespotykana okładka, świetna grafika (taka z zadziorką) - nie mogłam się doczekać kiedy zacznę czytać. Tak szybko jak zaczęłam... tak szybko skończyłam. Po prostu poszło. I dobrze że poszło szybko, bo gdyby powieść była dłuższa, to wykończyłyby mnie ataki śmiechu. A tak - ubawiłam się po pachy, a po zakończeniu książki mogę bez żadnych warunków polecić ją każdemu. KAŻDEMU.
Treść książki jest prosta. Rico - chłopiec "głęboko utalentowany" (a tak naprawdę lekko upośledzony), w którego mózgu dominują kule do bingo, mieszka w kamienicy w Berlinie. Kamienicę zamieszkują same "osobowości". Niektórzy mieszkańcy stanowią jedynie przekomiczny koloryt całej książki, ale kilka osób jest arcyważnymi bohaterami. Pewnego dnia Rico poznaje Oskara, chłopca o wysokim ilorazie inteligencji, wyjątkowo rozgarniętego, na co dzień chodzącego w niebieskim kasku. Rico do tej pory nie miał przyjaciół oddaje więc Oskarowi całe swoje serce licząc w zamian na prawdziwą przyjaźń. Chłopcy umawiają się na spotkanie następnego dnia i.... Rico czeka wielkie rozczarowanie ponieważ przyjaciel nie przychodzi. Okazuje się że padł ofiara porywacza "Mistera 2000" uprowadzającego dzieci dla okupu. W Rico budzi się żyłka detektywa (pomimo dominujących w mózgu kul do bingo) i dzięki swojemu uporowi i ogromnej potrzeby niesienia pomocy przyjacielowi zmusza swój mózg do pracy i ratuje przyjaciela z opresji. W skrócie to by było na tyle. Tylko że tak naprawdę to samo opowiadanie w tej książce jest kwestią drugorzędną. Najważniejsze jest to JAK to opowiadanie jest przedstawione.
Książka jest formą pamiętnika pisanego przez niezbyt rozgarniętego chłopca. W treść wplecione są różnego rodzaju uwagi, definicje niezrozumiałych dla Rico słów (są one po prostu rozbrajające), dygresje i opisy sąsiadów. Język, którego użył autor i forma książki na początku przypominały mi trochę "Mikołajka" , ale potem stwierdziłam, że "Mikołajek" przy Rico to pikuś. Mikołajek zawsze w połowie książki mnie męczył, nudził, a "Rico..." nie. Tu przez cały czas coś się dzieje, a czytelnik co rusz napotyka na tekst który budzi w nim salwy śmiechu.
Książka jest niesamowicie skrupulatna. Uderzyło mnie dopracowanie najmniejszych szczegółów. Przy czytaniu miałam wrażenie, że autor każdego ze swych bohaterów poznał, rozłożył na czynniki pierwsze i tak długo się nimi bawił, aż złożył ich na powrót. Każda z postaci jest dopracowana do ostatniego szczegółu. Rico, który nie odróżnia prawej strony, od lewej, a strony świata są dla niego całkowicie czarną magią jest jednocześnie bardzo wrażliwym chłopcem szukającym przyjaźni i akceptacji. Oskar - chodząca inteligencja znający odległość od ziemi do księżyca okazuje się być zaniedbanym, samotnym dzieckiem. Każdy sąsiad zamieszkujący kilkupiętrową kamienicę ma jakąś charakterystyczną cechę, opisaną w sposób przekomiczny.
Najważniejsze jest jednak to że kiedy już wyśmiałam się i przestałam cytować co lepsze definicje słów przyszedł moment zastanowienia. Jak wielka jest determinacja takich dzieci do tego, aby zostać zaakceptowanym przez świat, jak wielką siłą muszą się wykazać, aby współistnieć w naszym świecie.
Całość uzupełniają świetne ilustracje. Szkoda, że jest ich tak mało.
Podsumowanie: Książka jest świetna. Z humorem przedstawia historię dwóch chłopców, a czytelnik z bólem mięśni brzucha (spowodowanych śmiechem) dochodzi do wniosku, że tylko od nas zależy jak podejdziemy do trudnych spraw. Możemy się użalać, ale chyba lepiej podejść do tematu z uśmiechem na ustach i przekonaniem jak wiele można jeszcze zdziałać...
Zdecydowanie polecam.