Zawieszeni w czasie i przestrzeni – trwamy, choć nie do końca świadomi tego, jak bardzo jedna chwila jest w stanie odmienić całe życie. Nawet nie próbujemy myśleć o tym, że przypadkowo zawarte znajomości mają moc kształtowania naszej przyszłości.
Tak jak Richard nie przewidział tego, że spotkanie pewnych drzwi będzie początkiem przygody jego nie-życia, tak i ja nie przypuszczałam, że w ciągu jednej nocy – tej, w trakcie której czytałam książkę „Nigdziebądź” – zdobędę nowego przyjaciela, który podpowie mi, jak spojrzeć na świat z innej perspektywy – Neila Gaimana.
"- Przepraszam - rzekł. - Wiem, że to osobiste pytanie, ale czy jesteś może chory na umyśle?
- Możliwe, choć dość nieprawdopodobne. Czemu pytasz?
- No cóż - odparł Richard. - Jeden z nas musi być."
Istnieją dwa zupełnie różne miasta o tej samej nazwie i zajmujące identyczną powierzchnię. Pierwszym z nich jest znany wszystkim ze zdjęć i pocztówek Londyn Nad, drugie to podziemie, gdzie mieszkają ludzie, zagubieni w szczelinach świata - Londyn Pod. Główny bohater książki Gaimana po spotkaniu z dziewczyną o dość nietypowym imieniu (Drzwi) trafia do miejsca, którego istnienia nie podejrzewał. Od tej pory każdego dnia, w niemal każdej chwili będzie zmuszony zadawać pytania: Gdzie jest? Czy kiedykolwiek będzie mógł wrócić do domu?
Jak wyobrażasz sobie świat zupełnie różny od tego, w którym żyjesz? Czy jest to miejsce, gdzie twoje marzenia i plany – te całkiem zwyczajne: o pracy, mieszkaniu, rodzinie – przykrywa warstwa kurzu, zwyczajności, przeciętności, a ty zaczynasz szukać czegoś zupełnie innego? Czy chciałbyś zmierzyć się z przygodą, która odmieni twoje życie na zawsze? Richard być może o tym nie marzył, ale nie dano mu wyboru…
Na pierwszy rzut oka wszystko w tej książce wydaje się być magiczne – niesamowity tytuł, nazwisko autora, który do tej pory spisał między innymi historię Koraliny, magnetyczna okładka i ciekawy (wprowadzający w tematykę powieści i szkicujący sylwetkę Gaimana) wstęp stworzony przez jednego z najpopularniejszych polskich pisarzy, Andrzeja Sapkowskiego. Wszystkie te koraliki połączone w jedną całość tworzą dzieło, na które nie można nie zwrócić uwagi.
Kolejne – już nie tylko pierwsze – wrażenia są równie pozytywne. Ta historia jest jak sen – trwa, choć ciężko w nią uwierzyć i kończy się zdecydowanie zbyt szybko. Język narratora i postaci można śmiało nazwać pięknym, momentami zabawnym, a przede wszystkim lekkim i przyjemnym w odbiorze. Powieść zasługuje na pochwałę także ze względu na konstrukcje charakterów głównych i drugoplanowych bohaterów. Naprawdę ciężko jest wskazać wśród nich ulubionego. Jeśli chodzi o mnie, przez chwilę darzyłam sympatią Łowczynię, potem znów Markiza de Carabas, a ciągle i niezmiennie szanowałam przede wszystkim starego Bailey’a.
„Nigdziebądź” to książka niezwykła nie tylko ze względu na treść, czy miejsce akcji, ale też okoliczności powstania. Gaiman, zanim stworzył powieść, napisał scenariusz serialu opowiadającego o przygodach Richarda (zupełnie jak w przypadku "naszego" polskiego Znachora).
Książkę można śmiało zarekomendować miłośnikom fantastyki, fanom literatury angielskiej, a także tym lubiącym opowieści o ludziach, którzy na wzór Alicji trafiają do Krain Czarów. Jestem pewna, że spodoba się także dotychczasowym wielbicielom autora. Sama mam zamiar wkrótce poznać inne jego dzieła.
"- To chyba nie najlepsza pora na odkrycie, że cierpię na klaustrofobię?
- Tak - odparła Drzwi.
- Zatem nie odkryję - mruknął Richard."
PS. Sprawdźcie koniecznie, czy w waszej domowej biblioteczce nie ma przypadkiem „Mansfield Parku”… Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że posiada tę książkę :)