Przyznam się szczerze, że gdy zaczynałam lekturę Retrospekcji, odczuwałam pewnego rodzaju dezorientację. Niby wiedziałam czego dotyczyć będzie ta historia (i nie mogłam się tego doczekać), ale nic nie poradzę na to, że początek wzbudził we mnie niepewność i takie poczucie narastającego chaosu. Czy mimo tego udało mi się wciągnąć w tę powieść? O tym w dzisiejszej recenzji.
Amanda właśnie zaczęła pracę jako niania. Kiedy podczas wakacji w Portugalii poznaje rodzinę Tample’ów, w której skład wchodzą: była aktorka, wybitny profesor oraz ich dorosłe dzieci, zadziwia ją, jak zżyci są ze sobą. Jednak prawda wygląda zupełnie inaczej: za murami tego spokojnego domu kryje się ból, niewypowiedziane słowa oraz atmosfera wzajemnego oskarżania. Kilkanaście lat wcześniej w tym samym miejscu zginęła najmłodsza członkini rodziny: malutka Niamh. Amanda zaczyna podejrzewać, że za tymi uśmiechami kryje się coś tragicznego. Czy uda jej się dowiedzieć, co naprawdę wydarzyło się z dziewczynką?
Zacznę od wspomnienia o tym, że w tej powieści jest bardzo dużo różnych bohaterów. Jednak, choć zazwyczaj nie przepadam za czymś takim, to tutaj absolutnie mi to nie przeszkadzało (no, może tylko na początku) i uważam wręcz, że taka liczba postaci była tu potrzebna. Najbardziej w oczy rzuciły mi się trzy bohaterki, o których chciałabym właśnie teraz wspomnieć.
Ivy to bohaterka, która chyba najmocniej zapadła mi w pamięci i która mnie w pewien sposób zafascynowała. W jej postaci widać dużo bólu, żalu i takiego rozczarowania tym, jak wyglądało jej życie przed laty. Nie chcę tutaj wypisać za dużo, ponieważ jej historia jest szalenie istotna dla całej powieści i warto poznać ją samemu. Natomiast mogę Wam napisać, że jest to po prostu bardzo dobrze wykreowana bohaterka, która trzyma czytelnika przy sobie, aż do ostatniej strony. Celia, czyli matka Ivy wzbudzała we mnie ogromne pokłady złości. Jej toksyczność, która wylewała się z niej na każdym kroku, była paskudna i cudem nie przeklinałam podczas lektury. Jeśli macie słabsze nerwy - uważajcie na tę postać. No i Amanda, czyli bohaterka właściwie postronna, która mogła tylko przyglądać się życiu Tample’ów. Ją polubiłam bardzo i w pewnym momencie zaczęłam podziwiać jej spryt i taką motywację do działania. Nie jest może idealnie wykreowana, lecz bez wątpienia również zapada w pamięci czytelnika.
Warto wspomnieć i o tym, iż Chris Brookmyre na kartach swojej książki nie skupia głównie na tym aspekcie “z dreszczykiem”, a bardziej kieruje naszą uwagę na warstwę psychologiczną. Pojawia się wątek zaburzeń odżywiania, nachalnych prób zwrócenia na siebie uwagi, molestowania seksualnego oraz nie zabrakło i osobowości narcystycznej. Przyznam szczerze, że te wszystkie aspekty sprawiły, iż ja od Retrospekcji nie potrafiłam się oderwać, a gdy już to robiłam - wciąż wracałam do niej myślami.
Jest to pozycja, która może nie spodobać się wszystkim, jednak i tak polecam ją przeczytać - autor ma świetny styl pisania, a ta wielowątkowość i prowadzenie akcji z kilku różnych perspektyw nadaje tej historii takiego niepowtarzalnego klimatu. No i znów potwierdza się powiedzenie, że z rodziną wychodzi się najlepiej tylko na zdjęciach.
Jeżeli lubicie powieści psychologiczne, w których nie brak właśnie tego, co wymieniłam wyżej - Retrospekcja może zdecydowanie przypaść Wam do gustu. No i kto wie? Być może podobnie jak ja, nie będziecie mogli doczekać się lektury innych książek tego autora.