Jestem przekonana, że ta lektura przywoła wspomnienia minionych czasów, czasami nawet łezka się zakręci w oku z tęsknoty za tym, co było i minęło już bezpowrotnie. Warto sięgnąć po tę powieść, aby choć na chwilę wskrzesić wspomnienia i przywrócić blask dawnym czasom …
Grupka trzynastoletnich przyjaciół z utęsknieniem oczekuje zakończenia roku szkolnego. Jeszcze chwila i będą wolni. Będą się cieszyć wspólnie spędzanymi, wydaje się, beztroskimi chwilami. Stoją u progu wakacji, okresu wolności i swobody …
Requiem dla analogowego świata to szczery i pełny emocji obraz nastolatków żyjących w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Ich dzieciństwo było zgoła odmienne niż dzisiejszych nastolatków. Żyli wolniej i spokojniej, nie mieli takich gadżetów elektronicznych i takich rozrywek jak dzisiaj. Potrafili się cieszyć każdą drobną rzeczą, każda drobnostka sprawiała im przyjemność. Jednak największą radość czerpali ze wspólnie spędzanych chwil. Grali w piłkę, wisieli na trzepaku, pili po kryjomu piwo, rozprawiali o przyszłości. Muzyki słuchali z kaset magnetofonowych, nie mieli pojęcia o odtwarzaczach CD. Fascynowali się muzyką Nirvany, Bon Jovi czy Guns N'Roses. To był ich mały świat, niedostępny dla dorosłych. Żyli w czasach spokojniejszych, w których nie atakowano młodzieży z każdej strony brutalnością, seksem, alkoholem czy narkotykami. Były to czasy spokojniejsze, na pierwszy rzut widać było, że młodzież wolała więcej czasu spędzać razem, niż zamknąć się w swoich czterech ścianach i żyć w wirtualnym świecie. Rozkwitały liczne przyjaźnie i znajomości, rodzice zdecydowanie więcej czasu poświęcali dzieciom, nie było odwiecznych wymówek „nie mam teraz czasu”. To były piękne, zdecydowanie bardziej beztroskie czasy, za którymi można tylko dzisiaj tęsknić i miło wspominać, z kręcącą się łezką w oku …
Rafał Cichowski zabrał nas w nostalgiczną, pełną wspomnień podróż do minionych, analogowych czasów. Czasów spokojniejszych, tchnących sentymentalizmem i spokojem, w których ludzie mieli zdecydowanie więcej czasu dla bliskich. Ludzie byli bardziej otwarci i wrażliwi na drugiego człowieka, nie byli tak zamknięci i zapatrzeni w siebie, jak to dzisiaj ma miejsce. Liczył się drugi człowiek, jego potrzeby i problemy były również naszymi problemami. Czy tak jest dzisiaj? Czy dzisiaj mamy czas dla drugiego człowieka? A czy chętnie pomożemy bliźniemu, jak ma problemy? Czy wolimy zamknąć się w własnym kokonie i nie daj Boże, abyśmy musieli komuś coś pomóc? Bo kiedy mamy to robić, jak sami jesteśmy w wiecznej i nieustannej pogoni za czasem …
Requiem dla analogowego świata to rzewny obraz wspomnień, ale i tęsknoty za tamtymi czasami. To obraz zapomnianego świata, który już bezpowrotnie minął i nie wróci. Bo czy młodzież mogłaby dzisiaj cieszyć się z gumy Turbo, czy słuchanie muzyki z kaset magnetofonowych byłoby cool? A kopanie piłki z kolegami zamiast gry na playstation spełniłoby oczekiwania chłopców? Nie sądzę, a nawet wiem na pewno, że nie skusiliby się na takie spędzanie wspólnego czasu.
Powieść czyta się szybko, nie brak w niej detali i precyzyjnych opisów. Z wielką szczegółowością jest wszystko nam zaprezentowane. Nawet czytelnik, który tamtych czasów nie pamięta, bo jest zbyt młody, może śmiało się w nich odnaleźć i usytuować. Autor zadbał o to, aby nasza podróż w przeszłość była ciekawa, pełna emocji i wzruszeń.
Muszę jednak przyznać, że przy lekturze tej książki momentami wiało nudą, te szczegóły i drobiazgi bywało czasami męczące. Chwilami byłam zmęczona czytaniem, musiałam zrobić sobie chwilę odpoczynku i wytchnienia. Brak w niej pazura, ekscytacji i porwania czytelnika. Owszem, porusza i przypomina istotne kwestie, jednak nie zniewala i nie powala z nóg.
Warto po nią sięgnąć i uruchomić wspomnienia, oderwać się na chwilę i przenieść w beztroską przeszłość. Młody czytelnik znajdzie w niej coś, co jest mu dzisiaj obce i niewyobrażalne, a dla nastolatków tamtych lat było codziennością.