Jeśli komuś przypadłą do gustu "Geografia szczęścia" jest kwestią czasu, by sięgnął po następne swoiste geograficzne kompendium spod rąk Erica Weinera. W "Poznam sympatycznego Boga" autor zadaje kolejny zestaw nurtujących go pytań. Tym razem w większym stopniu bierze na warsztat człowieczą duszę.
Jako agnostyk autor skupia się przede wszystkim na jednym pytaniu "czy znalazłeś już swojego Boga?" Usłyszy je każda z napotkanych podczas tej podróży osób. Nieco przewrotne to pytanie. Religię bowiem przekazuje się następnym pokoleniom. Człowiek wraz z wychowaniem w pakiecie bierze duchową naukę, zgodną z życiem swoich przodków. Ludzie, których Weiner spotyka na swojej drodze w większości nie zastanawiają się nad sensem – praktykują. "Jospeh Campbell zapytany kiedyś o swoje praktyki religijne, odpowiedział: 'Podkreślam zdania w książkach'."
W "Poznam sympatycznego Boga" wyruszamy w podróż po najważniejszych, ale – z naszego punktu widzenia - także bardzo osobliwych wierzeniach. Autorowi towarzyszy pragnienie odszukania wiary skrojonej na miarę jego podejścia do życia. "Skoro możemy wybrać przywódców, taryfę w telefonii komórkowej i pastę do zębów, czemu nie mielibyśmy wybrać sobie Boga?".
Pytanie nasuwa się samo: czy wiara i duchowość są czymś, co powinno się dopasowywać? Czy zadawanie sobie takich pytań nie prowadzi do powstawania własnych wyznań i wymysłów, jak rastafarianizm (bez obrazy dla wyznawców)? Autor ma na to gotową odpowiedź: "Ktoś (...) powiedział, że w świecie duchowym nie ma przymusu. Kiedy pomyślimy muszę to zrobić, jest już po sprawie, choćbyśmy mieli na myśli czyn wielce szlachetny i terapeutyczny. Muszę sabotuje więcej duchowych podróży niż wszyscy guru-szarlatani, newage'owa papka i otumanienie umysłu razem wzięte."
W "Poznam sympatycznego Boga" przyglądamy się dogłębnie wielu wierzeniom, także tym mało znanym. Dlatego mamy wrażenie czytania swoistego kompendium na ten temat. Przykładowo wgłębiamy się w islam i wraz z derwiszami wirujemy w szalonym tańcu, z głową pełną mądrości Rumiego. Towarzyszymy także autorowi w próbie zrozumienia realian i ich wiary w UFO i spróbujemy znaleźć równowagę po zapoznaniu się z taoizmem.
Stwierdzenie "trudno nie wierzyć w nic" nasuwa się samo. Eric Weiner mocno wziął sobie je do serca. Bo czyż życie bez duchowości nie jest puste? W tej pozycji mamy zdecydowanie mocniej rozbudowaną próbę odpowiedzi na pytanie, które autor także zadawał sobie podczas pisania "Geografii szczęścia": czy człowiek, który w coś wierzy jest człowiekiem szczęśliwym? "Bóg jest basenem(...) Jednak bardzo wielu z nas nie skacze, ponieważ przyzwyczaiło się do życia w płonących ubraniach, nie wierzy w istnienie basenu lub boi się, że woda jest zbyt gorąca i ceną za ugaszenie ognia będzie utonięcie."
Eric Weiner na szczęście nie próbuje zmieniać swojego stylu. "Poznam sympatycznego Boga" czyta się równie wartko, jak jej poprzedniczkę. Ironia i ogromne poczucie humoru dalej królują. Tym samym niejednokrotne są wybuchy śmiechu. Nie chcąc czuć na sobie podejrzanych spojrzeń, lepiej czytać ją we własnych czterech ścianach. Jedyne negatywne spostrzeżenia jakie mogę mieć, to specyficzny – a na pewno niebanalny – dobór religii. Jednego brakuje (tego co bardziej fascynuje), w zamian coś innego by się wymazało. Jednej myśli można być pewnym: ta selekcja pozwala nam skroić sobie obraz autora, wyobrazić sobie jakim jest człowiekiem.
Mimo wszystko pozycja ta pozostaje kolejną niezwykle ciekawą i pouczająca podróżą, której przewodnikiem jest Eric Weiner. Czytanie jej sprawia samą przyjemność.