Relacje pani Amstrong z osiedlania się na wsi w Toskanii są spisane tak jałowym językiem, że nie poczułam ani optymizmu, ani pysznej przygody w jej zwierzeniach. Uważam, że "Gdzieś na południu..." przybrało formę pośpiesznej relacji, jak w przypadku zwiedzania bogatego w zabytki obszaru, a ma się na to mało czasu i biega od punktu do punktu na swojej mapie, by tylko jak najwięcej zobaczyć. Co oznacza,że nie będzie się miało czasu na refleksje, rozmarzenie nad chwilą, gdy można robić to co się chce, bo nic nas nie powinno wtedy gonić.
Przepisy są poświęcone przepisom kulinarnym. Ale cóż to za przepisy, skoro mnóstwo tu takich, gdzie bierzemy dowolnie: warzywa, grzyby bądź mięso i przyprawiamy, by potem tylko poddać grilowaniu.
Co w niej dobre to to, jak w większości opisywane są ulice Lubriano. Tu można odczuć atmosferę charakterystyczną dla włoskiej prowincji, gdzie ludzie mają dużo czasu by uśmiechać się do słońca.
Owszem, książek tego typu jest coraz więcej na naszym rynku, ale tych pisanych z zapałem jak na lekarstwo. Po co sięgam po takie lektury? Po to żeby poczuć leniwą atmosferę miejsc tak dalekich od tego, w którym sama żyję, by przeżyć urokliwe popołudnie z niezobowiązującą lekturą i czerpać zadowolenie z przeżytej przygody wraz z ich bohaterami. Niestety, tym razem nie spełniło moich oczekiwań. Czułam się przy tej książce jak nieproszony gość, momentami wręcz mnie odpychała od siebie i z trudem przekładałam kolejną stronę.
Dobrze pamiętam inną, czytaną w tym roku książkę "U mnie zawsze świeci słońce" Victorii Twead, gdzie bujnie opisane są zwyczaje miejscowych, tam gdzie osiedliła się z mężem oraz ciągłe relacje opisujące stosunki z sąsiadami. Ile w tym było życia i czerpania przyjemności z takiej egzystencji. Tutaj niestety tego nie odczułam. A szkoda, bo te elementy najbardziej wzbogacają lekturę o poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. Mówią też wiele czytelnikowi o charakterze osoby dzielącej się swoimi refleksjami z tego okresu.
Oczywiście uważam, że książki podlegają subiektywnym ocenom, a szczególnie dość emocjonalnie podchodzi się do lektur opisujących zadamawianie się w odległych malowniczych zakątkach Europy. Dlatego na nic się zda kolejna opinia, trzeba samemu spróbować jej treści, gdy ktoś lubi tego typu klimaty.