Chociaż nastoletnie lata mam już, powiedzmy sobie szczerze, dość dawno za sobą i zdecydowanie bliżej mi do podwójnej osiemnastki, to za namową przyjaciółki, która poznała rodzinę Monet na Wattpadzie, gdzie ja absolutnie nie zaglądam (bo już nic innego bym chyba nie robiła, tylko czytała), sięgnęłam po literaturę młodzieżową (!). Przyznaję, że to spotkanie podziałało na mnie bardzo ożywczo, nie pamiętam, kiedy miałam przyjemność czytać coś podobnego. Jak myślicie, zaklikało między nami? Zapraszam na krótką recenzję.
„Rodzina Monet” to historia młodziutkiej Hailie, która w wyniku nieszczęśliwego wypadku, w ciągu jednej chwili traci dwie najważniejsze osoby w jej życiu — ukochaną mamę i babcię, kobiety, które opiekowały się nią i wychowywały przez całe jej dotychczasowe życie. Dodatkowo okazało się nagle, że jej opiekunem prawnym od tej chwili będzie Vincent Monet — starszy brat, o którego istnieniu Hailie nie miała zielonego pojęcia. Jakby tych wszystkich rewelacji było mało, Vincent nie jest jedynym bratem, jakiego nastolatka posiada. Cała piątka stanowi dla niej prawdziwą zagadkę, nie wie, kim są, nigdy wcześniej o nich nie słyszała, a od teraz musi z nimi zamieszkać. Ojca również nigdy nie poznała, a teraz jej życie diametralnie się zmieni, musi opuścić znajomy i rodzinny dom, wyjechać tysiące kilometrów i zamieszkać w okazałej, lecz chłodnej rezydencji wraz z nieznajomymi ludźmi. Już na samym początku zimny i zdystansowany najstarszy brat wyznaczył jej wytyczne i obowiązki, co jej wolno, a co jest kategorycznie zabronione, ma nie pakować się w kłopoty, ma nie kłamać, nie randkować. Poinformował ją również, że od teraz będzie uczęszczać do prywatnej szkoły, do tej samej, do której również chodzą trzej jej bracia. Żaden z Monetów nie wita Hailie wylewnie. Ba, młoda dziewczyna jest przekonana, że przynajmniej dwóch z nich wręcz jej nie trawi. Czy jej przypuszczenia okażą się słuszne? Kim są tajemniczy bracia Monet? Czy Hailie według zaleceń Vincenta będzie się trzymać z dala od kłopotów? A może jednak uda się im jakoś porozumieć, bądź co bądź są rodziną?
No kochani, cóż to była za historia. Jestem naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczona, teraz doskonale rozumiem zachwyt mojej przyjaciółki i zdecydowanie podzielam jej zdanie. Niby jest to młodzieżówka, nie znajdziemy w niej gorącej miłości, namiętności, zagadkowych śmierci, biurowego romansu, czy innych takich, a mimo to nie można się od niej oderwać. Czyta się ją niesamowicie lekko i przyjemnie, styl autorki jest przejrzysty i subtelny. Nie znajdziemy w tej opowieści zbędnych kwiecistych opisów i upiększaczy. Wraz z bohaterką targają nami emocje, odczuwamy jej lęk, niezrozumienie, samotność, ogromny ból straty ukochanych osób, ale także nadzieję, sympatię, kiełkujące uczucia braci i do braci. To historia o zdezorientowanej młodej dziewczynie, która nagle ma zamieszkać z nieznajomymi ludźmi, którzy mają tę przewagę, że znają się całe życie i skrywają pewną tajemnicę. Z każdą kolejną przeczytaną stroną wnikamy w intrygujący świat rodziny Monet. Pani Weroniko — gratuluję pomysłu i już nie mogę się doczekać kolejnego tomu. Zdecydowanie polecam każdemu.