Jak bardzo kolokwialnie to zabrzmi, jak powiem Wam, że mam dla Was „kozacką” książkę?
Tylko że w moim odczuciu tak właśnie z nią jest. Kolokwializm czy też nie, idealnie i wymownie odzwierciedla maje wrażenia po przeczytaniu najnowszej książki Pani Leny M. Bielskiej, która swoją premierę miała zaledwie wczoraj. Nie pozostaje mi nic innego jak serdecznie Was zaprosić na krótką recenzję „Oskarżonej”.
Młodość, lato, wakacje, beztroskie chwile i wielkie plany na przyszłość. Maja i Michał Żurawscy to rodzeństwo, które zaplanowało sobie wakacje idealne, aby ostatni raz spędzić trochę czasu razem. Mieli wyruszyć swoim przerobionym dostawczakiem w objazdówkę po całej Polsce. Jednak jedna chwila burzy ich całe dotychczasowe życie. Nagła zmiana, której w żaden możliwy sposób nie mogą zmienić, ani cofnąć. Wraz z nimi w ostatniej chwili zabiera się Mateusz. Kolega Michała, którego Majka szczerze nie trawi i to od lat. Żadne z nich nie podejrzewa, że ta podróż będzie miała tak katastrofalne skutki. Na polu namiotowym w Grzybowie młoda Żurawska budzi się obok zakrwawionego Mateusza, nie wie, co się stało, nic nie pamięta z ostatnich godzin, jednak wszystko wskazuje na to, że to ona jest morderczynią, tyle tylko, że ona jest pewna, że tego nie zrobiła, że nie mogłaby być zdolna do tego, prawda??
Po koszmarnym procesie i medialnym rozgłosie dwudziestoczteroletnia Maja zostaje skazana na osiem lat pozbawienia wolności. Sama kara nie jest dla niej najgorsza, najbardziej boli ją fakt, że nikt oprócz Michała jej nie uwierzył, że to nie była ONA. Po odsiedzeniu wyroku Żurawska wychodzi na wolność i jedyne, o czym marzy to spokój i całkowita anonimowość. Pragnie zaszyć się gdzieś daleko, gdzie nikt jej nie rozpozna. Dzięki pomocy brata bliźniaka wyprowadza się na wieś, gdzie spróbuje poukładać swoje życie od nowa, licząc po cichu, że nikt nie dowie się o jej przeszłości i gdzie spędziła ostanie lata. Niestety los ponownie nie jest dla niej łaskawy i po raz kolejny postanowił z niej zakpić, jej sąsiadem okazuje się Darek Zawada — strażnik więzienny, który doskonale wie, kim ona jest, a sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy we wsi dochodzi do tajemniczego morderstwa….
Przyznaję, że historia Mai kupiła mnie od pierwszej przeczytanej strony. Zdaje sobie sprawę, że motyw „skazali mnie za coś, czego nie zrobiłem” jest dość popularny, zwłaszcza w ekranizacjach filmowych, jednak ta książka ma w sobie to coś. Od samego początku do samego końca widać, że całość była przemyślana i dopracowana. Idealnie został połączony kiełkujący romans z fajnym kryminałem, motyw, który w książkach po prostu uwielbiam. Wykreowani bohaterowie nie są wymuskanymi chodzącymi ideałami, każdy z ich ma swoje za uszami, są nieszablonowi i nietuzinkowi. A fabuła, to prawdziwy strzał w dziesiątkę. Sięgając po tę książkę, znajdziemy w niej prawdziwy miszmasz, tajemnice, kłamstwa, intrygę, ostracyzm społeczny, szkalowanie, wytykanie palcami, niesłuszne oskarżenia, brak wsparcia, wykluczenie, walkę ze samym sobą i o samego siebie, ale także prawdziwe uczucie, rodzące się zaufanie i zrozumienie. Autorka odwaliła naprawdę kawał dobrej roboty i szczerze gratuluję pomysłu. Nie będę już więcej pisać pochwalnych peanów na jej temat, ale szczerze zachęcam Was do jej poznania. Ja spędziłam z nią świetnie czas. Oczywiście, polecam.
Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję autorce oraz Wydawnictwu NieZwykłemu.