"Dziewczyny z Gross-Rosen" Agnieszki Dobkiewicz to kolejna książka z tematyki wojenno-obozowej obok której nie mogłam przejść obojętnie.
Ruth, Felice, Fela, Gerda, Aliza i Halina to dziewczyny z Gross-Rosen. Niektóre były jeszcze dziećmi, gdy wybuchła wojna i rozstały się na zawsze ze swoimi bliskimi, niektóre z nich były pięknymi, młodymi kobietami, miały całe życie przed sobą. Niestety nie wszystkie przeżyły. Wykończyły je obozy, wykończył Marsz Śmierci. Te, którym udało się przetrwać piekło na ziemi, nigdy nie zapomniały o koszmarze, jaki przygotowali dla nich ludzie uważający się za panów życia i śmierci. Lecz mimo ogromnych strat osobistych, zdrowotnych czy materialnych te kobiety są przykładem pięknego i dobrego człowieczeństwa.
Każdy rozdział poświęcony jest innej bohaterce. Na wstępie poznajemy krótki życiorys, potem śledzimy ich tragiczne, wojenne losy. To, co je łączy to "pobyt" w obozie koncentracyjnym Gross-Rosen ale autorka nie skupia się tylko i wyłącznie na tym. Opisuje najistotniejsze fakty z życia sześciu kobiet, w tym także okrutny czas najpierw w getcie, potem też w innych nazistowskich obozach. Naprawdę doceniam wszystko to, co zostało zawarte w tej książce, od wykorzystania przez autorkę materiałów źródłowych po wybór i przedstawienie postaci. Nigdy wcześniej nie słyszałam o żadnej z tych kobiet, dlatego jeszcze lepiej dostrzegam w tej książce wartość historyczną i dokumentalną.
Prawdziwe historie wzruszają mnie najbardziej i tak było i tym razem. Tutaj każda historia jest historią kobiety, którą warto poznać i zapamiętać. Podczas czytania czułam ból, rozpacz, niesprawiedliwość ... Mnóstwo emocji przenika przez kartki tej książki. Taka literatura trafia głęboko do serca i zostaje w pamięci.
Agnieszka Dobkiewicz na łamach swojej książki dała sześciu kobietom drugie życie. Dzięki temu, że opisała ich losy - ocaliła je od zapomnienia.
Na zakończenie pragnę umieścić poruszający fragment z książki, który pochodzi z dziennika jeden z bohaterek:
"Czy poruszy się w nas coś na zew nowego jutra wolności? Ach, jak nierealne, jak dalekie to jest od nas, to dla nas już nie zaświta, nie poruszy. Dla nas świta piekło 1300 dziewcząt spędzonych do jednego łagru, krzyk, wrzask i brud ... I częstsze transporty chorych i słabszych, i ciągły prześladowczy rytm maszyny, a na dworze znów wiosna i słońce, znów budzi się natura do życia, słychać radosny świergot ptaków unoszony w powietrzu, słodki aromat parującej ziemi. A nam te objawy zadają ból, szarpią i kłują. Jasne słońce razi nasze oczy, wolimy zimnice i chłód murów lagrowych, uciekamy do świergotu ptaków, bo w ich śpiewie słyszymy: "pamiętasz, pamiętasz?". Za miłe i słodkie są te głosy, za miły i słodki jest zapach wiosny i ziemi, odwykłyśmy od tego, chcemy zapomnieć, zapomnieć".