Recenzja
Premiera 20.11.202 r.
„My beautiful ugly love” – Maja Haber
Współpraca reklamowa z wydawnictwo papierowe serca
Historia, która swoim przesłaniem pokazuje, że to nie wygląd jest najważniejszy, tylko to co ma się w głowie i to jak się czujemy w pobliżu danej osoby. Mogą być osoby które są najpiękniejsze, ale ich towarzystwo nas męczy, a przy tej mniej urodziwej (chociaż dla mnie nie ma takich osób, bo każdy ma w sobie coś co przyciąga drugiego człowieka) możemy czuć się najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.
Innym przesłaniem jest akceptacja samego siebie. Główna bohaterka nie raz pokazała, że lubi siebie taką jaka jest i nie zamierza się zmieniać. Wcześniej próbowała różnych rzeczy, ale w końcu zrozumiała, że widocznie los tak chciał, a ona nauczyła się z tym żyć.
Minja i Joona zostają zmuszeni do narzeczeństwa, a w następstwie małżeństwa. Nie mają nic do powiedzenia. Taka jest wola ich rodziców i oni powinni się dostosować. Nie są z tego faktu zadowoleni, ale nie mają wyboru. Każde z nich ma swoje powody do trwania w tej farsie, jednak zapala się pewna lampka, która może wszystko udaremnić. Potrzeba tylko silnej woli i kompromisu. A w ich przypadku jest to mało prawdopodobne.
Minji jest dziedziczką biznesu ojca. Od najmłodszych lat rozpieszczana i faworyzowana. Jednak wychowana na cudowną kobietę, która pragnie spełniać swoje marzenia. Przez swój mało atrakcyjny wygląd stała się surowa, zimna i nieufna. Uważa, że ludzie interesująca się nią tylko dlatego, że jest bogata. Chciałaby aby inni postrzegali ją i widzieli tylko ją. Nie pieniądze, bogatego ojca, czy biznes jaki prowadzi. W głębi duszy pragnie przeżyć coś magicznego i pięknego niczym z prawdziwych romansów, ale wie, też, że może mieć z tym problem. Minjia ma mocno niewyparzony język, mówi wszystko co jej ślina na język przyniesie i się nie obawia szczerości.
Joona również wywodzi się z bogatej rodziny, ale pragnie czegoś zupełnie innego. To nie pieniądze, drogie samochody dają mu upragnioną wolność i spokój, to coś zwykłego, co dla innych może być totalnie dziwne. Joona jest chłopakiem, który podobnie jak inni patrzy przez pryzmat wyglądu, chociaż Minjia zaszła mu za skórę przez swój język. Nie polubił jej od razu, a jej wygląd tylko go w tym utwierdzał. Jednak z czasem zrozumiał, że ma w sobie coś takiego co przywołuje na ustach uśmiech. Chociaż to nie będzie łatwa droga. Podobało mi się w nim to, że jest pracowity i nie czeka na to co da mu rodzina. Sam umie o siebie zadbać, ale musi się podporządkować, nie ma innego wyboru.
Ich relacja jest mocno skomplikowana. Dwójka kompletnie różnych ludzi zostaje połączona przyszłym małżeństwie. Co w dzisiejszych czasach jest naprawdę straszne. Jak można zmusić do czegoś takiego dwójkę ludzi. Nic na siłę, ale wiadomo, że dla koneksji ludzie są w stanie poświęcić naprawdę wiele. Tych dwoje ciągle spędza razem czas, albo na siebie wpada. Nie są z tego zadowoleni, ciągle drą z sobą koty. Czułam, że uwielbiają te słowne przepychani, które nie raz wywracają wszystko do góry nogami. Co powoduje, że swoją obecnością, chcąc nie chcąc się zbliżają do siebie. A ciche dni powodują dyskomfort. Ale czy tych dwoje ma szansę na prawdziwe love story ?
To już kolejna historia przy której bawiłam się tak dobrze, że zapomniałam o bożym świecie. Zarwałam nockę i wcale tego nie żałuję. Każdy z bohaterów miał swoje problemy, ale ich kreacja była świetna. Minjia to mocna kobieta, która ma swoje obawy, ale nigdy ich nie mówi. Joona jest facetem, który na pierwszy rzut oka płytki ,ale gdy się bliżej pozna, to ma łeb na karku.
Jeśli lubicie motywy: hate to love, przymusowe małżeństwo, ona niezbyt atrakcyjna, ale niebywale silna, to koniecznie sięgnijcie po tę historię. Nie będziecie żałować. Obiecuję!!!
10/10