Dzień dobry moje Moliki:)
Dzisiaj przychodzę do Was z krótką recenzją kolejnego polskiego debiutu. Już sam tytuł przykuł moją uwagę, a jeśli dodatkowo miałam okazję poczytać o gorącym Hiszpanie, to przecież nie mogłam sobie tego odpuścić, prawda?
Autorka jednak zabrała nas na spotkanie z trzydziestoletnią Adrianna Małecka, której los nie oszczędzał. Mężczyzna, który miał ją kochać i szanować do ostatniego oddechu, zgotował jej prawdziwe piekło na ziemi. Adrianna po latach upokorzeń i znęcania odnalazła w sobie niebywałą siłę i definitywnie odeszła od męża tyrana. Wydawać by się mogło, że jej koszmar w końcu się skończył i od teraz będzie mogła być wolna. Niestety był to dopiero początek jej walki o siebie. Jej mąż okazał się padalcem, że wystąpił do sądu o przyznanie mu alimentów, które Ada ma mu płacić co miesiąc. Z racji tego, że on jest adwokatem, doskonale wiedział jak przedstawić odpowiednio fakty, żeby udowodnić, że odejście żony sprawiło, że nie może samodzielnie funkcjonować i nie jest zdolny do pracy. Kobieta, wiążąc ledwo koniec z końcem, sprzedała swój salon kosmetyczny i samochód. Zrezygnowała z wynajmowania mieszkania i wraz z pięcioletnią córką przeniosła się do mamy. Chcąc poprawić swoją sytuację finansową, główna bohatera postanowiła wyjechać do Hiszpanii do pracy na pięć miesięcy. Tam poznała przystojnego szefa kuchni – Maksa. Czy to właśnie on okaże się lekiem na jej zbolałą duszę? Czy uda jej się odzyskać radość życia?
„Lekcja hiszpańskiego” to przede wszystkim emocjonalna opowieść o trudnej walce ze swoimi demonami. Choć przyznaję, miałam nadzieję na ognisty romans z temperamentnym Hiszpanem. W tej historii próżno szukać wielkiej i gorącej miłości, chociaż nie brakuje w niej erotycznych momentów. Ada i Maks od początku jasno określają swoją relację, są przyjaciółmi z bonusem, bez niepotrzebnych uczuć. Między nimi wyczuwa się prawdziwą chemię i niesamowite pożądanie. Autorce należą się brawa za opisanie ich uniesień ze smakiem i dużą dawką pikanterii. Wszystko jest wywarzone i nie wulgarne, a co najważniejsze nie zasłania to istoty całego tekstu. Pani Aleksandra idealnie oddała klimat Hiszpanii, poczynając od potraw, atmosfery, po przyjacielskie, wręcz rodzinne relacje. Postać Maksa mnie zaciekawiła i co tu wiele ukrywać – lubię go. Co do Adrianny to mam trochę mieszane uczucia. Rozumiem jej zachowanie i nie dziwię się, że nie chce ponownie się zakochać, nie po tym, co doświadczyła w przeszłości. Jednak z drugiej strony uważa się za taką dojrzałą, a czasami zachowuje się dokładnie tak samo, jak jej młodsi współpracownicy. Autorka poruszyła bardzo trudny temat, który niestety dotyczy bardzo wielu nieszczęśliwych kobiet na całym świecie. Nie jest to lekka tematyka, ale tę historię czyta się szybko i lekko. Mimo iż troszeczkę zabrakło mi tego „czegoś”, sama dokładnie nie wiem czego, to zakończenie mnie zaintrygowało i szczerze mówiąc, jestem ciekawa dalszych losów bohaterów.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Akurat.