Przy tej pozycji mile spędziłam trzy wieczory. Ale po kolei. Przede wszystkim uważam, że dobrze dzieje się, gdy w powieści kryminalnej oprócz samej kryminalnej intrygi są również wątki obyczajowe, psychologiczne czy społeczne. Wtedy do końca nie wiadomo, gdzie kończy się fikcja, a gdzie zaczyna rzeczywistość.
W pierwszym tomie Wyleczonych pani Horn z oddaniem przedstawia problemy systemu opieki zdrowotnej, które były, są i pewnie długo jeszcze będą aktualne. Częściowo i na swój sposób sytuację zmienia teraz pandemia, ale istniejących problemów de facto nikomu nie udaje się systemowo rozwiązać. Może dlatego, że z budżetu płyną do służby zdrowia wielkie pieniądze, a tam, gdzie one są jest także ogromne pole do nadużyć. Autorka w fascynujący sposób ukazuje kondycję systemu widzianego od środka, to jak dojony jest on przez różnej maści cwaniaków z grona farmaceutycznego, administracyjnego, lekarskiego i pacjenckiego.
W konsekwencji jednym z głównych bohaterów książki jest sam system zdrowia, chory tak jak niektórzy pacjenci szpitala Błeńskiej. Choć do placówki trafiają też symulanci, co bywa, że kończy się dla nich źle. Bo ta klinika to momentami prawdziwa nemocnica.
W powieści świetnie utkane są ciekawe sploty okoliczności, które pozwalają młodej lekarce, doktor Wolskiej, poradzić sobie z własną przeszłością i kryminalną patologią, z którą nolens volens ma do czynienia. Przy okazji Wolska traci męża, by spotkać na swojej życiowej drodze drugiego faceta, komisarza Łazowskiego. Ich relacja jest specyficzna. To właściwie związek osobowości. Intrygujący i ze szczególnymi perspektywami na przyszłość. Emocji więc nie braknie.
Z postaci drugoplanowych bardzo podobała mi się kochanka byłego męża, przedstawiona cudownie złośliwie. Jej opisy są naprawdę mocne:
… W rozmowach Marty z Dorotą, Dagmara Góralska zawsze pozostawała Tępą Dzidą. Na początku Marta używała określenia Wary Obciągary, z powodu ust Dagmary, monstrualnie powiększonych kwasem hialuronowym w Wiadomo Jakim Celu, ale Dorota uznała, że jest to zbyt wulgarne….
albo
…Dagmara Góralska okazała się być Assistant Managerem (Marta nie wiedziała nawet, co to znaczy) z fatalnie zrobionymi ustami i świetnie powiększonym biustem, który pchał się na pierwszy plan każdego jej zdjęcia w Internecie...
Po tej lekturze moje wymagania wobec powieści kryminalnych rosną. Dzięki wielkie za tyle realizmu mieszającego się z fikcją i za to, że ostatecznie nie wiadomo, co jest prawdą, a co wymysłem. I dzięki za humor! Ja odwdzięczam się zasłużoną oceną.